Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łucjan Sobkowski: - Nie wstydźmy się ojców

Dariusz Brożek 0 95 742 16 83 [email protected]
Łucjan Sobkowski. Ma 81 lat. Jest emerytowanym bankowcem, działaczem społecznym i znanym regionalistą. Przed rokiem razem z historykiem Arturem Paczesnym opracował i wydał "Poczet burmistrzów Międzychodu”. Ostatnio ukazała się jego książka "Nie wstydźmy się naszych ojców. Okruchy wydarzeń (1920-1945)”.
Łucjan Sobkowski. Ma 81 lat. Jest emerytowanym bankowcem, działaczem społecznym i znanym regionalistą. Przed rokiem razem z historykiem Arturem Paczesnym opracował i wydał "Poczet burmistrzów Międzychodu”. Ostatnio ukazała się jego książka "Nie wstydźmy się naszych ojców. Okruchy wydarzeń (1920-1945)”. fot. Dariusz Brożek
Rozmowa z Łucjanem Sobkowskim, regionalistą z Międzychodu, który wydał książkę o historii miasta i jego mieszkańcach

- Długo pracował pan nad książką?- Napisałem ją w niespełna rok, ale materiały zbierałem i weryfikowałem przez kilkanaście lat. Namówiła mnie właścicielka naszej drukarni Bożena Wesołowska, która wydała książkę. Przekonała mnie argumentem, że młodzi mieszkańcy Międzychodu niewiele wiedzą o historii miasta i czynach swych ojców. Stąd tytuł "Nie wstydźmy się naszych ojców. Okruchy wydarzeń 1920-1945".

- Dlaczego zajął się pan akurat latami międzywojennymi i drugą wojną?- Bo to arcyciekawy i bardzo ważny okres w dziejach Międzychodu. W czasie Powstania Wielkopolskiego nasi ojcowie i dziadkowie z bronią w ręku wywalczyli o przyłączenie Ziemi Międzychodzkiej do Macierzy. Potem budowali zręby polskiej administracji i na początku drugiej wojny wielu z nich zapłaciło za to życiem albo w najlepszym razie tułaczką i więzieniem. Żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają tamte lata, choć jest nas coraz mniej. Ja miałem 12 lat, kiedy w listopadzie 1939 Niemcy wysiedlili mnie wraz z rodziną do Niepokalanowa.

.

- Czym 12-letni chłopiec naraził się Wehrmachtowi i Trzeciej Rzeszy?- Mój ojciec był w powstaniu łącznikiem. To wystarczyło. Wysiedlali wszystkich powstańców, a do tego lekarzy, księży, nauczycieli i rodziny oficerów. W naszym powiecie deportowano ponad 4.000 ludzi. Całą inteligencję i tak zwany nieprzychylny element. W archiwum mam dokument z 1940 roku z wykazem osób, które mają być deportowane. Przy wielu nazwiskach powtarza się słowo "aufstender", czyli powstaniec. Wystarczyło jednak słowiańska uroda lub harde spojrzenie. Te listy sporządzili nasi sąsiedzi, bo w okresie międzywojennym w Międzychodzie mieszkało wielu Niemców. Już w pierwszym dniu wojny wygrażali nam, że nadchodzi sądny dzień. I nadszedł.

- Niemcy już we wrześniu aresztowali wielu powstańców. Pana ojca też zatrzymali?- Przyszli po niego 10 listopada. Niemieckie władze obawiały się zamieszek w rocznicę Dnia Niepodległości, dlatego aresztowali dziesięciu znanych Polaków. Gdyby doszło do antyniemieckich wystąpień, zakładnicy mieli zginąć. Tak jak zginął woźny Wincenty Iczek, którego rozstrzelano 9 listopada. Był pierwszym międzychodzianinem zamordowanym przez hitlerowców w czasie II wojny światowej. Ale nie ostatnim, bo do 1945 roku w obozach i więzieniach zginęło około 160 mieszkańców.

- Pamięta pan deportację?- To najbardziej traumatyczne wspomnienie z mojego dzieciństwa. Miesiąc trzymali nas w szkole. A 13 grudnia załadowali do bydlęcych wagonów i wywieźli do Niepokalanowa. Pamiętam głód i chłód, ale najgorsza była niepewność, co z nami zrobią. Obawialiśmy się najgorszego. Przetrwaliśmy zimę, a kolejną już w Żyrardowie, gdzie w 1943 roku zetknąłem się z polskim ruchem oporu. Moja nauczycielka niemieckiego Joanna Fröhlich należała do Armii Krajowej. I często mnie prosiła, żeby zaniósł gdzieś jakąś przesyłkę. Początkowo nie wiedziałem, że paraduję wśród Niemców z bibułą i bronią pod pachą. Potem złożyłem przysięgę i zostałem łącznikiem w plutonie gońców zgrupowania Żaba. Spotkałem tam Jadwigę Tymek z Międzychodu, którą znałem sprzed wojny jako działaczkę harcerską w naszym mieście. Też była w ruchu oporu. Została złapana przez Niemców i zakatowana w obozie. Wojenne perypetie opisałem w tej książce, choć nie jest to autobiografia. To raczej biografia mojego miasta i moich sąsiadów.

- Jej ostatnia część to także leksykon międzychodzian z tamtych lat. Których uważa pan za najbardziej zasłużonych dla miasta?- Opracowałem biografie 210 osób. Trudno wybrać tych najwybitniejszych. Na pewno należy do nich pochodzący z Kamionny pułkownik Wincenty Nowaczyński, który organizował powstańcze oddziały w Poznaniu, później walczył na Ukrainie i na Wileńszczyźnie. Niebawem zostanie patronem skwierzyńskiej brygady. Warto też wymienić hrabiego Konstantego Chłapowskiego z Mościejewa koło Kwilcza, który był działaczem społecznym, a w czasie powstania dowodził odcinkiem frontu i później został za to zamordowany przez hitlerowców.

- Skąd ma pan te materiały?- Od dawna interesuję się historią Ziemi Międzychodzkiej. Poznałem wiele nietuzinkowych osób. Zgromadziłem w tym czasie tysiące zdjęć i przeprowadziłem setki wywiadów ze świadkami tamtych wydarzeń. Moje domowe archiwum to blisko pięć metrów dokumentów. W tym kilkanaście maszynopisów poświęconych harcerzom, powstańcom i stowarzyszeniom społecznym działającym w naszym mieście w okresie międzywojennym. Wystarczy na kilka książek.

- A o czym będzie następna?- O wybitnych międzychodzianach. Jest ich sporo. Choćby znany aktor Włodzimierz Matuszak, którego rozsławiła rola proboszcza Antoniego w telenoweli Plebania. Albo Jędrzej Wittchen. O torebki z monogramem jego nazwiska zabijają się elegantki na całym świecie. Z Międzychodu pochodzili też ambasador w Indiach Wiktor Kinecki oraz szef Polskich Linii Oceanicznych Klemans Walkowiak. Przede mną huk roboty.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska