Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Rostkowski: - Hantelek na język i pompki na krtani

Zdzisław Haczek 0 68 324 88 45 [email protected]
L.U.C. - ŁUKASZ ROSTKOWSKI, ma 27 lat, rodowity zielonogórzanin, absolwent LO nr 1, od siedmiu lat mieszka we Wrocławiu, gdzie ukończył prawo, ale odmówił rozpoczęcia aplikacji - wybrał muzykę. Z zespołem Kanał Audytywny nagrał płyty "Spasoasekurację”, "Pokonuje mile”, "Płytę skirorytmiczną”, "Neurofotoreceptoreplotyka jako magia bytu”, z Rahimem - "Homoxymonoromatura”, a solo "Haelucenogenoklektyzm” i multimedialne wydawnictwo "Planet LUC”, ma na koncie liczne nagrody i nominacje (Paszport "Polityki”, Fryderyk, Brylanty Dolnośląskie, Gwarancje TVP Kultury, Yachy).
L.U.C. - ŁUKASZ ROSTKOWSKI, ma 27 lat, rodowity zielonogórzanin, absolwent LO nr 1, od siedmiu lat mieszka we Wrocławiu, gdzie ukończył prawo, ale odmówił rozpoczęcia aplikacji - wybrał muzykę. Z zespołem Kanał Audytywny nagrał płyty "Spasoasekurację”, "Pokonuje mile”, "Płytę skirorytmiczną”, "Neurofotoreceptoreplotyka jako magia bytu”, z Rahimem - "Homoxymonoromatura”, a solo "Haelucenogenoklektyzm” i multimedialne wydawnictwo "Planet LUC”, ma na koncie liczne nagrody i nominacje (Paszport "Polityki”, Fryderyk, Brylanty Dolnośląskie, Gwarancje TVP Kultury, Yachy). fot. Paweł Janczaruk
Rozmowa z L.U.C. - em, Łukaszem Rostkowskim, pochodzącym z Zielonej Góry wokalistą, kompozytorem, tekściarzem.

- Siedzimy na ławce pomiędzy szkołą muzyczną, Galerią BWA, a muzeum. Z czym kojarzysz to miejsce?
- Na szkołę muzyczną patrzę z lekkim zawstydzeniem, że dziś muzykuję, a do tego budynku nigdy nie uczęszczałem. A przesiedziałem przed nim parę lat mojego życia i wypiłem tutaj tyle piwek, że pół tej szkoły butelkami można by obstawić. Ale ta ławka to masa przepozytywnych wspomnień mojego Edenu, jakim jest Zielona Góra - miejsce, w którym się kształtowałem, które jest w mojej hemoglobinie.

- Zostałeś na ulicy...
- Na szczęście - nie! Udało mi się wziąć z dziewczyną kredyt i mamy we Wrocławiu mieszkanie.

- Ale ze swoją twórczością, hiphopową z ducha?
- Nawiązuję w twórczości trochę do ulicznych klimatów, ale w mig obalę każdą klasyfikację mojej muzyki.

- Języka ulicy w twoich tekstach jednak nie ma.
- Bo ja i w tym sensie na ulicy nie zostałem. W kręgach hiphopowych toczy się dyskusja kim jestem. Mnie to zbytnio już nie interesuje. Ja po prostu tworzę ANTYFORMĘ. Owszem, należałem do kultury skejtowej, której się nie wstydzę i nadal jestem z nią związany. Ale moja muzyka fascynuje zarówno fanów Ostrego jak i Grechuty, Kaczmarka czy Turnaua. To mnie niezwykle cieszy.

- Jeździsz na desce?
- Dziś już tylko snowboard. Wywodzę się z tej kultury i jestem jej wierny. Natomiast głównym elementem, który chciałbym przekazywać to to, że nie ma gatunków. Jest tylko muzyka, która albo bije z rytmem naszego serca, albo się z nim rozmija. To jest klucz. Ja rozumiem, że gatunki grupują ludzi i pozwalają nam się odnaleźć w życiu, ale z drugiej strony są niebezpieczne: dzielą ludzi, a podziały rodzą, wojny i agresję, potem ksenofobię. Moja filozofia jest bardziej otwarta: wszyscy jedziemy na jednym wózku. Jesteśmy jedną społecznością.
- To jest twój ideał planety?
- Może tak... Nazwa planeta w tym momencie bardziej wiąże się z potężnym albumem "Planet LUC", będącym swoistym miniśrodowiskiem poprzez połączenie czterech dziedzin sztuki. Mowa tu głównie o Polsce i pewnej filozofii, którą trzeba w sobie wykształcić, by tutaj być szczęśliwym, ale wcześniejszy album z Rahimem ewidentnie mówi o planecie jako miejscu egzystencji jednego gatunku - ludzi. A to że są biali, czerwoni, zieloni, to już jest inna, mniej ważna sytuacja. Ważne, że mamy takie same emocje i tkwimy wszyscy na jakiejś małej kulce pędzącej przez czarny kosmos. Powinniśmy się trzymać razem. A to pewnie mogłoby nastąpić tylko gdyby zaatakowały nas jakieś fioletowe stworki z diodką zamiast twarzy.

- A ty jesteś w Polsce szczęśliwy?
- Ja mam taki charakter, że dzisiaj jestem szczęśliwy a jutro zdołowany. Jestem dość humorzasty. Może nie okazuję tego ludziom, bo oni mnie zawsze w jakiś sposób cieszą, ale moi bliscy widzą moje humory.

- Kiedy ten kraj cię wkurza?
- Jest masa sytuacji, kiedy ten kraj denerwuje mnie ze względu na swą ksenofobię, kłótliwość i sowiet mental. O sowiet mental mówi właśnie ta płyta więc odsyłam po prostu do niej. Nie mogę słuchać radia - tego, co się dzieje w polityce i w muzyce. Jestem perfekcjonistą, a tutaj nadal króluje księżna prowizorka, sztampa, fuszerka... To mnie boli.

- Ale zostajesz...
- Mimo wszystko znam naszą historię i sądzę, że wyjazd byłby nie w porządku wobec naszych dziadków, którzy wlokąc za sobą własne poodrywane kończyny, rzucali nimi i gruzem w czołgi Niemców i Sowietów, by wywalczyć dzisiejszą wolność. Staram się ten kraj zmienić, a każdy dzień daje nową nadzieję, energię. Choć naprawdę tak cholernie trudno tutaj być ambitnym, znajduję takich ludzi i z nimi mimo wielu ciosów z bazooki w śledzionę działamy.

- Czy po nominacjach do Poszportu "Polityki", do Fryderyków, po zaproszeniu na Festiwal Piosenki Aktorskiej czujesz się bardziej doceniony?
- Tak. W momencie, kiedy jest tak potężna blokada na sztukę, która jest troszkę inna, bo mówi nieco bardziej wysubliwanym językiem, aniżeli bezpośrednim betonem, to każda taka nagroda, każde wyróżnienie pomaga uwierzyć w siebie. Zawsze byłem sobą i nigdy nie grałem pod modę czy trend. Wielokrotnie na tym traciłem, odmawiano nam patronatów, imprez etc. A takie wyróżnienia utwierdzają cię, że to dobrze, iż wytrwałeś i pozostałeś sobą.

O Paszportach "Polityki" decyduje elita tego kraju, kumaci ludzie, którzy kształtują polską kulturę. I oni zwrócili uwagę na mój projekt, który dla mnie jest przecież amatorski, bo nie jestem zawodowym muzykiem, ani reżyserem, ani pisarzem. A jednak zauważyli, że powstało coś nowego na rynku. Docenili tą energię, syntezę i styl, jaki wypracowałem.
- Docenili i co?
- I są dla mnie mili. Poza tym nic. Ha, ha! Prawda jest taka, że w krajach bardziej otwartych typu Anglia, USA, Francja byłoby jakieś przełożenie, koncerty, etc. Tu nie dzieje się nic niesamowitego. Dalej dzwonimy po domach kultury, a tam ludzie nie wiedzą, kim jesteśmy, nie słyszeli o "Paszportach".

Więc jak w tym kraju mają zaistnieć młodzi ludzie? I w jaki sposób ma być promowana nowa sztuka? Czy cały czas będzie Perfect i Kult - muzyka, która jest fajna, ma wiele wartości, ale zabija poprzez swój monopol potężny potencjał podziemia polskiego. Tak - podziemia, pomimo że brzmienie tego podziemia jest często światowe. Mówię tu o produkcjach, które są dużo lepsze od moich a nikt o nich nie słyszał.

- Masz w biografii współpracę z Leszkiem Możdżerem, Marią i Janem Peszkami, Andrzejem Smolikiem, którzy są już rozpoznawalni i to też ci nie przeciera szlaku?
- W jakiś sposób tak, ale nie traktuję tego promocyjnie. Nie chcemy zbytnio szafować nazwiskami tych ludzi - geniuszy, często ze światową marką, żeby się na nich podciągać. Najważniejsze z tej współpracy jest energia, jaka powstaje podczas współpracy.

- Skąd u ciebie ten język giętki?
- Może z tych dywagacji w młodości pod BWA? Nie wiem. Poza tym specjalne kremy do zębów i taki hantelek na język. Codzienne treningi i pompki na krtani.

- Recytowałeś w dzieciństwie?
- Właśnie nie. Ja bardzo mało czytałem. Po części dlatego, że na jedno oko prawie nie widzę. Przy czytaniu wszystko mi się zlewa, kręci mi się w głowie i albo zasypiam, albo wymiotuję.

- Ale z pisaniem tekstów nie masz problemów.
- To zajmuje mi dużo czasu. Nie przepadam za mówieniem wprost, wolę zakamuflowane, ukryte wielosensy. Wzięło się to z tego, że zmęczony słuchaniem muzyki, która od pewnego czasu mówi o tym samym w podobny sposób, zacząłem tworzyć innym językiem: zagmatwanym, krzywym, dziwnym. Zafascynowała mnie technika wyginania słów. Apogeum osiągnąłem na poprzedniej płycie, teraz jestem na etapie upraszczania.

Odchodzę od udziwniania na rzecz trafnych puent czy metafor. Zdałem obie sprawę, że można osiągnąć wysoki poziom giętkości i szybkości, ale czemu to służy? Tylko własnej dumie. A zaciera się przekaz. Ludzie przestają cię rozumieć. A to przecież głównie dla nich ta cała sztuka.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska