Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Międzyrzecz: Kolejny wątek afery w wodociągach

DARIUSZ BROŻEK 095 742 16 83 [email protected]
Od ponad miesiąca afera w wodociągach jest tematem numer jeden w Międzyrzeczu
Od ponad miesiąca afera w wodociągach jest tematem numer jeden w Międzyrzeczu
Sąd przedłużył areszt kierowniczce miejskiej oczyszczalni Sylwii D. oraz właścicielowi firmy spod Trzciela Jerzemy Ś, który wykonywał prace budowlane na zlecenie gminnej spółki.

Pod koniec października kierowniczka i przedsiębiorca zostali aresztowani na okres jednego miesiąca. Jak nas poinformował rzecznik prokuratury okręgowej w Gorzowie Wlkp Dariusz Domarecki, ostatnio na wniosek prokuratury gorzowski sąd przedłużył im areszt o kolejny miesiąc. Przypominamy, że za kraty trafił też Janusz S -prezes Międzyrzeckiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, który od razu został aresztowany na dwa miesiące. Prokuratura postawiła im blisko 20 zarzutów, w tym kilka korupcyjnych.

O aresztowaniu prominentnych urzędników i biznesmena piszemy już od ponad miesiąca. Przypominamy, że jako pierwsi poinformowaliśmy o ich zatrzymaniu oraz odsłoniliśmy kulisy afery w miejskiej spółce wodno-ściekowej. - W powojennej historii miasta jeszcze się nie zdarzyło, aby w jednej sprawie gospodarczej aresztowano aż trzy osoby - zaznacza jeden z naszych rozmówców.

Pojawiły się nowe dowody

Ujawniona przez nas afera to wciąż temat numer jeden w Międzyrzeczu. Otrzymujemy wiele telefonów i maili w tej sprawie, pod dziesięcioma artykułami na ten temat w naszym portalu internetowym pojawiło się już ponad 530 komentarzy. Ostatnio dostaliśmy od czytelników list, dzięki któremu udało się nam odsłonić jej kolejny wątek. Autorzy odnieśli się do naszych publikacji, w których pisaliśmy m.in., że powodem zatrzymania kierowniczki oczyszczalni mogły być działki, które na początku 2004 r. kupiła od MPWiK, a później wybudowała na nich dom.

Sprawę wyjaśniali wcześniej radni Robert Krzych i Józef Kaczmarek, którzy przygotowali raport na ten temat. Stwierdzili w nim, że kierowniczka nabyła działki bez przetargu i po mocno zaniżonej cenie. A później opierając się na tym dokumencie komisja rewizyjna rady miejskiej zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezesa spółki.

Teraz od Czytelników dowiedzieliśmy się o tym, że w połowie lipca gorzowska prokuratura rejonowa odmówiła jednak wszczęcia dochodzenia w tej sprawie. Czy obecnie organy ścigania wyjaśniają te zarzuty?

- Tak. Odmowa wszczęcia dochodzenia nie oznacza, że nie możemy wrócić do sprawy, kiedy pojawią się nowe materiały dowodowe. A tak się stało - odpowiada D. Domarecki.

List jest podpisany przez ,,Mieszkańców Międzyrzecza''. Jego autorami są prawdopodobnie pracownicy międzyrzeckiego ratusza, albo radni. Bo tylko oni mają dostęp do korespondencji trafiającej do Rady Miejskiej, a na dołączonej do listu kopii pisma z prokuratury jest pieczęć biura rady.

Sprawa nie jest nowa

W lipcu spółka znajdowała się już pod lupą międzyrzeckich prokuratorów. O nieprawidłowościach w księgowości zawiadomił ich Janusz S. Potem do prokuratury zgłosiły się jego pracownice, których zeznania obciążyły jednak prezesa. Później dochodzenie przejęła prokuratura okręgowa w Gorzowie Wlkp. W tym czasie wodociągi kontrolowali już inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli. Zajmowali się m.in. sprzedażą kierowniczce dwóch działek. Sprawę opisali na 13 stronach protokołu. Czytamy tam m.in., że spółka nie ogłosiła przetargu w mediach, ani w internecie. Informację ponoć wywieszono na tablicy w siedzibie spółki, ale żaden 17 przesłuchanych pracowników i członków rady nadzorczej nie widział ogłoszenia, choć niektórzy byli zainteresowani kupnem za znacznie wyższą cenę, niż zapłaciła za nieruchomości Sylwia D.

Jedna pracownic zeznała, że Janusz S. polecił jej nie ujawniać pracownikom zamiaru sprzedaży działek. Sprawa wyszła na jaw, kiedy z jej biurka zginął rejestr nieruchomości. Na stronie 93 raportu NIK czytamy jej zeznania; ,,Prezes był wściekły na mnie, jak sprawa wyszła na jaw. Powiedział mi, żebym lepiej nie mówiła w spółce o tym, że to Sylwia D. kupiła działki od spółki''.

Działki wyceniono na ponad 27,6 tys. zł. plus wynoszący 22 proc. podatek VAT. Sylwia D. zapłaciła jednak 20 tys. zł. Ich cenę obniżono, bo - jak wyjaśniał prezes i członkowie rady nadzorczej spółki - ponoć znajdowała się tam nieczynna już studnia głębinowa. Tymczasem w przygotowanych przez rzeczoznawców tzw. operatach nie stwierdzono, żeby na szacowanych nieruchomościach znajdowała się studnia, ujęcie wody, itp.

Już cztery lata temu o nieprawidłowościach przy sprzedaży działek głośno mówił ówczesny radny Ryszard Duda. Rada nadzorcza spółki uznała jego zarzuty za bezpodstawne. - Wtedy ukręcili sprawie łeb, ale mam nadzieję, że teraz śledczy odkryją prawdę - mówił nam wczoraj były radny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska