Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy chcą pomóc pogorzelcowi

Wojciech Obremski 0 95 758 07 61 [email protected]
- Praca nie jest lekka, ale cieszymy się, że możemy pomóc temu panu - mówili pracownicy PUK-u: Lesław Mieszkowicz (od lewej) i Leszek Galas
- Praca nie jest lekka, ale cieszymy się, że możemy pomóc temu panu - mówili pracownicy PUK-u: Lesław Mieszkowicz (od lewej) i Leszek Galas fot. Wojciech Obremski
Po naszym środowym artykule o panu Edwardzie, który ze swoim psem mieszka na zgliszczach swojej altanki, w redakcji rozdzwoniły się telefony. - Temu człowiekowi trzeba koniecznie pomóc - zareagowała Edyta Pawlik, która chce przekazać mężczyźnie drzwi do altany.

Przypomnijmy: nasza Czytelniczka Teresa Boczarska zaalarmowała nas, że w jednej z altanek na ogródkach działkowych mieszka mężczyzna. Odkąd jego domek spłonął, Edward Ugorski żyje bez drzwi, wody, prądu i ogrzewania (pisaliśmy o tym w środę w tekście "Zostały mu zgliszcza").

Jego jedynym towarzyszem niedoli jest ukochany pies Azor. Pan Edward od gminy nie chce ani nowego mieszkania, ani pieniędzy. - Chciałbym jedynie, aby ktoś pomógł mi uprzątnąć bałagan po pożarze, dał trochę materiałów budowlanych, to wtedy mój domek bym sobie jakoś odbudował - tłumaczył nam.

Dotrzymali słowa

Historię pana Edwarda opowiedzieliśmy w poniedziałek szefowej biura promocji i marketingu Urzędu Miejskiego w Słubicach Irminie Balcerek, która stwierdziła, że trzeba zacząć działać. Razem z naczelnikiem wydziału gospodarki i inwestycji Bartoszem Sianożęckim ustalili, że resztki po pożarze zostaną wywiezione. Słowa dotrzymali. Już na drugi dzień przy działce pana Edwarda pojawili się pracownicy Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych, którzy zabrali się za usuwanie spalonych odpadów.

- Nie dość, że człowiek biedny, to jeszcze takie nieszczęście go spotkało - kręcił głową Lesław Mieszkowicz, który łopatą usuwał zalegający wokół spalonej altanki popiół. Podkreślił, że przed nim i jego kolegami mnóstwo pracy. - Sądzimy, że zajmie nam to 2-3 godziny. Ale myślimy, że wszystko uda się wywieźć za jednym razem - przewidywał pracownik PUK-u. Wkrótce potem spalone śmieci i popiół trafiły na wysypisko.

Dzwonią i pytają

Tymczasem w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony. - Temu człowiekowi przytrafiło się prawdziwe nieszczęście - mówiła nam mieszkanka Słubic Magdalena Pawłowicz, która zaoferowała się, że podaruje panu Edwardowi naczynia, pościel oraz ubrania. Z kolei Edyta Pawlik ma do przekazania drzwi i trochę materiałów budowlanych. - Zostało mi to po remoncie, więc czemu tego nie wykorzystać? Człowiekowi trzeba pomóc w biedzie - twierdziła słubiczanka.

Kiedy powiedzieliśmy o tym E. Ugorskiemu, kręcił głową ze zdumieniem. - Nie spodziewałem się, że będzie aż taki odzew i to jeszcze tak szybko. Najpierw gmina usuwa mi odpady, a teraz mieszkańcy miasta chcą mnie obdarować? - pytał z niedowierzaniem, a po chwili dodał wzruszony: - wszystkim, również waszej gazecie, jestem bardzo wdzięczny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska