Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy narzekają na dzikie wysypisko na Wiatracznej w Międzychodzie

Dariusz Brożek 095 742 16 83 [email protected]
Podczas wizyty reportera przy garażach było czysto, bo dzień wcześniej pracownicy zakładu komunalnego wywieźli smieci. Stał tam tylko zbiornik na olej i dwie puste plastikowe butelki.
Podczas wizyty reportera przy garażach było czysto, bo dzień wcześniej pracownicy zakładu komunalnego wywieźli smieci. Stał tam tylko zbiornik na olej i dwie puste plastikowe butelki. Fot. Dariusz Brożek
Właściciele garażów koło torów kolejowych narzekają na tzw. laweciarzy, którzy wyrzucają tam zużyte i uszkodzone części samochodowe: opony, połamane plastikowe nadkola i błotniki. - Mamy dość tego śmietnika - mówią.

Przy Wiatracznej jest około stu garaży. Ich właściciele narzekają na fatalny stan gruntowej drogi łączącej garażowisko z ul. Gorzycko. Jest poszatkowana dziurami jak ser szwajcarski. W dodatku po deszczu zamienia się w grzęzawisko, a latem unoszą się nad nią tumany kurzu.

- Dziury i błocko to jednak przysłowiowy pikuś przy stertach śmieci, które wciąż podrzucają nam laweciarze. Mamy tego dość - mówią.

Kim są laweciarze? Mieszkańcy nazywają tak mężczyzn, którzy sprowadzają z zachodu uszkodzone zazwyczaj auta. To taka lokalna specjalizacja, z której międzychodzianie są znani w całym regionie.

Laweciarze sami remontują skraksowane pojazdy i potem je sprzedają. Handlują też używanymi częściami samochodowymi. Niektórzy mają jak najbardziej legalne firmy, część jednak zajmuje się tym na czarno.

- Nie płacą podatków, nie mają umów z firmą wywożącą śmieci. Dlatego zniszczone części samochodowe, zużyte opony i rozmaite akcesoria wywożą do lasu, albo podrzucają koło naszych garaży - opowiada jeden z Czytelników.

Gmina płaci jak za zboże

Nasi rozmówcy nie chcą, żeby podawać ich nazwiska w gazecie. Boją się zemsty. - Nie chcę kłopotów. A nuż sfajczą mi garaż lub auto - tłumaczy jeden z nich.

Razem z Czytelnikami spacerujemy wokół pawilonów z garażami. Ani śladu po śmieciach, o których mówili mim kwadrans wcześniej. Przy gruntowej drodze stoi tylko metalowy pojemnik na olej, a przy nim dwie puste butelki.

- Akurat wczoraj zostały wywiezione przez pracowników firmy komunalnej. Niebawem znowu będziemy zawaleni tym odpadami. Przyjedź pan za tydzień, lub dwa - radzą.

Dzikie wysypiska są likwidowane na koszt władz miejskich, czyli mieszkańców. - Tylko w pierwszym półroczu wydaliśmy na to ponad trzynaście tysięcy złotych - wylicza Grażyna Flajszer z referatu gospodarki komunalnej w międzychodzkim magistracie.

Właściciele garażów mówią, że śmieci są podrzucane wieczorami i w dni świąteczne. - Dlatego sprawców trudno złapać na gorącym uczynku, bo przecież urzędnicy po nocach nie pracują. Ale od czego mamy policję i straż miejską - pytają.

Sprawdzają umowy

Nasi Czytelnicy przypominają, że przed kilkoma miesiącami laweciarze zasypali samochodowym śmieciem kontenery na tzw. odpady wielkogabarytowe, które z inicjatywy władz i spółki Clean City ustawiono w kilku punktach miasta. Zapytaliśmy burmistrza man Musiał, w jaki sposób władze gminy walczą ze śmieciarzami i dzikimi wysypiskami?

- Od roku nasi strażnicy sprawdzają, czy właściciele posesji, zakładów usługowych, sklepów i firm mają umowy ze spółkami, które zajmują się wywozem i utylizacją odpadów komunalnych. Zarówno w mieście, jak i na wsiach. Każdy musi mieć taką umowę. Bo co robi z odpadami, jeśli jej nie ma - pyta.

Zdaniem burmistrza, akcja zaczyna już przynosić efekty. - Liczba dzikich wysypisk maleje. Problem jednak jest i sami go nie rozwiążemy. Liczymy na pomoc mieszkańców. Bez ich informacji nie ustalimy, kto wyrzucił zderzak, czy stare opony - mówi samorządwiec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska