Przy Wiatracznej jest około stu garaży. Ich właściciele narzekają na fatalny stan gruntowej drogi łączącej garażowisko z ul. Gorzycko. Jest poszatkowana dziurami jak ser szwajcarski. W dodatku po deszczu zamienia się w grzęzawisko, a latem unoszą się nad nią tumany kurzu.
- Dziury i błocko to jednak przysłowiowy pikuś przy stertach śmieci, które wciąż podrzucają nam laweciarze. Mamy tego dość - mówią.
Kim są laweciarze? Mieszkańcy nazywają tak mężczyzn, którzy sprowadzają z zachodu uszkodzone zazwyczaj auta. To taka lokalna specjalizacja, z której międzychodzianie są znani w całym regionie.
Laweciarze sami remontują skraksowane pojazdy i potem je sprzedają. Handlują też używanymi częściami samochodowymi. Niektórzy mają jak najbardziej legalne firmy, część jednak zajmuje się tym na czarno.
- Nie płacą podatków, nie mają umów z firmą wywożącą śmieci. Dlatego zniszczone części samochodowe, zużyte opony i rozmaite akcesoria wywożą do lasu, albo podrzucają koło naszych garaży - opowiada jeden z Czytelników.
Gmina płaci jak za zboże
Nasi rozmówcy nie chcą, żeby podawać ich nazwiska w gazecie. Boją się zemsty. - Nie chcę kłopotów. A nuż sfajczą mi garaż lub auto - tłumaczy jeden z nich.
Razem z Czytelnikami spacerujemy wokół pawilonów z garażami. Ani śladu po śmieciach, o których mówili mim kwadrans wcześniej. Przy gruntowej drodze stoi tylko metalowy pojemnik na olej, a przy nim dwie puste butelki.
- Akurat wczoraj zostały wywiezione przez pracowników firmy komunalnej. Niebawem znowu będziemy zawaleni tym odpadami. Przyjedź pan za tydzień, lub dwa - radzą.
Dzikie wysypiska są likwidowane na koszt władz miejskich, czyli mieszkańców. - Tylko w pierwszym półroczu wydaliśmy na to ponad trzynaście tysięcy złotych - wylicza Grażyna Flajszer z referatu gospodarki komunalnej w międzychodzkim magistracie.
Właściciele garażów mówią, że śmieci są podrzucane wieczorami i w dni świąteczne. - Dlatego sprawców trudno złapać na gorącym uczynku, bo przecież urzędnicy po nocach nie pracują. Ale od czego mamy policję i straż miejską - pytają.
Sprawdzają umowy
Nasi Czytelnicy przypominają, że przed kilkoma miesiącami laweciarze zasypali samochodowym śmieciem kontenery na tzw. odpady wielkogabarytowe, które z inicjatywy władz i spółki Clean City ustawiono w kilku punktach miasta. Zapytaliśmy burmistrza man Musiał, w jaki sposób władze gminy walczą ze śmieciarzami i dzikimi wysypiskami?
- Od roku nasi strażnicy sprawdzają, czy właściciele posesji, zakładów usługowych, sklepów i firm mają umowy ze spółkami, które zajmują się wywozem i utylizacją odpadów komunalnych. Zarówno w mieście, jak i na wsiach. Każdy musi mieć taką umowę. Bo co robi z odpadami, jeśli jej nie ma - pyta.
Zdaniem burmistrza, akcja zaczyna już przynosić efekty. - Liczba dzikich wysypisk maleje. Problem jednak jest i sami go nie rozwiążemy. Liczymy na pomoc mieszkańców. Bez ich informacji nie ustalimy, kto wyrzucił zderzak, czy stare opony - mówi samorządwiec.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?