Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkania za ,,złotówkę" do końca 2012 r.

Stefan Cieśla
Piotr Styczeń (fot. Kazimierz Ligocki)
Piotr Styczeń (fot. Kazimierz Ligocki)
Rozmowa z Piotrem Styczniem, wiceministrem infrastruktury.

- Trybunał Konstytucyjny uznał w grudniu minionego roku za niekonstytucyjny dotychczasowy wykup mieszkań za ,,złotówkę''. Co z tego wynika, bo jedne spółdzielnie wstrzymały sprzedaż, inne zawiesiły do czasu zmiany przepisów?
- Minister infrastruktury wydał oficjalny komunikat w tej sprawie i przeczytać go można na stronie internetowej ministerstwa.

Wynika z niego, że spółdzielnie powinny nadal sprzedawać mieszkania na dotychczasowych zasadach. Nie ma tylko kar dla prezesów za opóźnianie tej sprzedaży ponad trzy miesiące. Myślę, że po początkowym przyhamowaniu na początku roku, proces przekształceń ruszy na nowo.

 

 

- Stare przepisy mają obowiązywać do końca roku. Co będzie potem z przekształceniami? - Prawdopodobnie jeszcze przed końcem tego roku wejdzie w życie zmieniona ustawa o przekształceniach, która wprowadzi nowe zasady.

Jej projekt przewiduje m.in., że wróci odpłatność za wykup mieszkań, ale o jej wysokości i udzielanych rabatach decydować będą walne zgromadzenia spółdzielni, albo określone to zostanie w spółdzielczych statutach, uchwalanych na nowo przez członków spółdzielni.

Ale w takiej samej formie, czyli poprzez głosowanie na walnym albo w statucie, będzie można także postanowić, że sprzedaż mieszkań będzie taka jak dotąd, czyli za ,,złotówkę''.

Nowe przepisy obowiązywać będą od 1 stycznia 2010 r. i zakładają przedłużenie wykupu mieszkań do końca 2012 r. Ostateczna decyzja należeć będzie do parlamentarzystów.

 

 

- Trwają także prace nad nową ustawą o spółdzielczości mieszkaniowej. Szykuje się rewolucja czy ewolucja?

- W spółdzielczości mieszkaniowej i gospodarce nieruchomościami musi być ciągłość zasad i działania.

Dlatego nie może być rewolucji, tylko ewolucyjne przystosowanie niektórych dziedzin do rzeczywistości gospodarczej. Chodzi o to, aby gospodarowanie zasobami mieszkaniowymi, czyli kapitałem spółdzielni, decyzje dotyczące eksploatacji, remontów czy inwestycji, oparte były o udział własnościowy każdego członka.

Aby każdy lokator, który nie jest najemcą, tylko właścicielem mieszkania i gruntu pod nim, miał poczucie, że jego majątek jest prawidłowo obsługiwany przez spółdzielnię, że naprawdę jest to jego spółdzielnia. Dziś nie jest jeszcze tak, że członkowie spółdzielni decydują o niej i swoim majątku, którego są właścicielami.

 

 

- Jak zachęcić właścicieli mieszkań, aby poczuli się jak właściciele swojego majątku, jak kapitaliści?

- Przede wszystkim należy pokazywać im interes, wykazywać, że warto uczestniczyć w życiu spółdzielni, bo tylko wtedy mogą mieć wpływ na swoją własność.

To już widać w małych spółdzielniach, w których sprawy te są łatwiejsze do ogarnięcia. Ale faktem jest też, że większość ludzi zajęta pracą i zabiegana za codziennym życiem, nie ma czasu ani głowy, aby interesować się swoją spółdzielnią.

Stąd potem bierze się zdziwienie, zaskoczenie i protest, gdy coś się dzieje nie tak. Ale spółdzielczej demokracji nie da się uregulować i zapisać w ustawach. Zresztą nie ma sensu, aby w taki odgórny sposób jakaś władza narzucała spółdzielniom porządek prawny i gospodarczy.

Uważam, że spółdzielczość mieszkaniowa, wzorem spółdzielczości produkcyjnej, także powinna wdrożyć zasady gospodarki rynkowej, kierować się regułami efektywności ekonomicznej. W spółdzielniach mieszkaniowych dużo jest jeszcze fałszywego solidaryzmu społecznego, powodującego np., że część lokatorów ponosi mniejsze od innych koszty utrzymania swoich mieszkań.

Dlatego rachunek finansowy i rozliczenia trzeba prowadzić według nieruchomości, a nawet pojedynczych budynków, bo tylko wtedy można dokładnie wyliczyć i pokazać ile kosztuje ich utrzymanie, ile trzeba wydać na remonty i ile można zarobić na oszczędnym gospodarowaniu, ociepleniu, regulacji ogrzewania itp.

Brak takiego rachunku, topienie wszystkiego w jednym worku kosztów, powoduje konflikty interesów wewnątrz spółdzielni. A w konsekwencji chęć oderwania się od spółdzielni, aby rządzić się samemu we własnej wspólnocie.

 

 

- Nadal jednak w spółdzielniach widać podziały na ,,my'' i ,,oni''. My, czyli lokatorzy, szarzy członkowie, bez wpływu na cokolwiek. I oni, czyli wszechwładni prezesi i dyktatorskie zarządy, żyjące z naszych pieniędzy i wydający je

- To pokłosie komunizmu, czasów narzucania prezesów przez partię. Czasy minęły, ale rysy w świadomości ludzi zostały do dzisiaj.

A przecież prezesi i zarządy to ludzie wynajęci do zarządzania spółdzielnią przez jej właścicieli. Taki pojęcie obowiązuje w gospodarce rynkowej i spółdzielczość mieszkaniowa nie może być wyjątkiem.

Tego się nie załatwi żadną ustawą, ludzie sami powinni dojść do tego.

 

Piotr Styczeń ma 52 lata, ukończył administrację na Uniwersytecie w Szczecinie, od 1999 do 2005 r. był prezesem spółdzielni mieszkaniowej Włókno w Gorzowie Wlkp., potem wiceministrem budownictwa, a obecnie infrastruktury. Odpowiada w resorcie za mieszkalnictwo i procesy legislacyjne.

 

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska