- Został pan wybrany przez studentów Belfrem Roku w kategorii najlepszy prowadzący. Jak się zdobywa zaufanie wśród studentów?
- Staram się prowadzić zajęcia tak, by po pierwsze mieć ze studentami bezpośredni kontakt, normalne, czyli bez zbędnego dystansu, relacje, zawsze być dobrze przygotowanym do zajęć i w sposób atrakcyjny przekazywać wiedzę. Po prostu przypominam sobie swoje czasy studenckie…
- A jakich cenił pan wówczas profesorów?
- Zawsze ceniłem ludzi, którzy traktują mnie poważnie, potrafią dostrzec potencjał, który w człowieku tkwi, akceptują moje zainteresowania i potrafią mną tak pokierować, bym mógł się rozwijać. Dlatego wyznaję zasadę, że częściej słucham, niż mówię. Z wykładu studenci zapamiętają 20-25 procent treści. Chodzi jednak o to, by coś w nich zaszczepić, zachęcić do poszukiwań. Studiowanie właśnie na tym ma polegać.
- Kto jest dla pana mistrzem?
- Profesor Bogusław Śliwierski z Polskiej Akademii Nauk, ale także nasi profesorowie z uniwersytetu: Ewa Narkiewicz-Niedbalec i Zbigniew Izdebski.
- A pan jest drogowskazem dla studentów. Słyszałem, że na pana wykładach są tłumy. Może sprawdza pan obecność albo w inny sposób zmusza do chodzenia na zajęcia?
- Zmuszanie nic nie daje. Za każdym razem staram się prowadzić wykłady w ten sposób, że na początek przekazuję ciekawostki, zadaję zagadki, by pobudzić słuchaczy do myślenia. Potem przechodzę do konkretnych treści, jakie mam do przekazania. A na koniec nawiązuję do praktyki, do dnia codziennego. To się studentom najbardziej podoba.
- Widzi pan, że student się nudzi?
- Oczywiście, jeśli student nie jest zainteresowany wykładem, to widać to choćby przez pryzmat ułożenia głowy. Jeśli ma ochotę uciec, to trzyma nogi w starterach, czyli zakłada je za nogi siedziska. Albo układa je w kształcie litery X.
- Zwraca pan uwagę na mowę ciałem. Jaki zatem najczęściej popełniamy błąd w kontaktach z ludźmi?
- Aby kontakt był poprawny, musimy pamiętać o zachowaniu odpowiedniej odległości - maksymalnie do 1,2 metra. Nie powinniśmy stać dalej. Ale też nie za blisko. Jeśli dzielić nas będzie mniej niż 30 cm, wejdziemy w strefę intymną. A każdy z nas, gdy ktoś się tak do nas zbliży, np. w autobusie, stara się wtedy odwrócić. Czujemy się bowiem niekomfortowo.
- Niektórych jednak dopuszczamy do naszej intymnej sfery?
- Ona jest zarezerwowana dla naszych najbliższych, żony, dzieci, które siadają nam na kolana…
- Mnie też coś teraz zdradza?
- Chowanie małego palca dłoni. To znak, że się zamykamy na kogoś.
- No to ładnie. Ale nóg nie mam w starterach, więc uciekać nie chcę. Poszukam czegoś więcej na ten temat. Jak student… Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?