- Na mistrzostwach Europy w Wilnie wywalczyła pani kolejny złoty medal. Który pojedynek była najtrudniejszy?
- Stoczyłam cztery walki. Najtrudniejszy był finałowy pojedynek o złoto z Rosjanką Eleną Kartaszową. To waleczna zawodniczka, bardzo dobrze przygotowana technicznie. Walczyłam z nią już wcześniej. Pięć ostatnich pojedynków przegrałam. Ale w Wilnie byłam jednak lepsza. Elena zdobyła wprawdzie pierwszy punkt, ale ja wywalczyłam drugi, dlatego wygrałam pierwszą rundę. Druga trwała około 20 sekund. Moja rywalka wyszła poza strefę, straciła punkt, a ja zdobyłam złoto. Ku radości sporej grupy miejscowych Polaków, którzy kibicowali naszej ekipie podczas turnieju. To mój trzeci złoty krążek na Mistrzostwach Europy. Mam jeszcze dwa srebrne i dwa brązowe.
- Jak długo przygotowywała się pani do tych mistrzostw?
- Ostro trenuję od początku roku. W lutym byłam na dwutygodniowym obozie w Stanach Zjednoczonych, potem na zgrupowaniu w Szwecji, gdzie wystartowałam w turnieju międzynarodowym. Zajęłam drugie miejsce, ale muszę wyznać, że start w tej imprezie potraktowałam trochę ulgowo. Zbierałam siły na mistrzostwa Europy.
- Czy to prawda, że zapasy to rodzinny sport familii Michalików?
- Mam ośmioro rodzeństwa. Zapasy uprawia także moja 19-letnia siostra Marzena, która wywalczyła ostatnio brąz na międzynarodowych mistrzostwach Polski juniorów. Brązowym medalistą mistrzostw Polski jest także mój 18-letni brat Tadeusz. Oboje trenują w żarskim Agrosie.
- Przed Wilnem musiała pani zrzucicie pięć kilo. Jak to pani zrobiła?
- Musiałam zejść do 63 kilogramów, bo startuję właśnie w tej kategorii wagowej. Zajęło mi to dwa tygodnie. I wcale nie było takie trudne. Po prostu nieco ograniczyłam posiłki, a do tego doszły intensywne treningi i wiele godzin w saunie, gdzie wypociłam zbędne kalorie i kilogramy.
- Stosuje pani jakąś specjalną dietę?
- Nie. Jem nawet smażone mięso, czy ziemniaki z szarym sosem, ale w małych ilościach. Tak, żeby odchodząc od stołu czuć jeszcze lekki głód. Przed zawodami rezygnuje z łakoci. To dla mnie najtrudniejsze, bo uwielbiam słodkości. Przede wszystkim ptasie mleczko i pączki. Zwłaszcza, że trzcielski cukiernik robi chyba najlepsze pączki na świecie.
- Jakie będzie pani menu w czasie świąt?
- Święta spędzę w domu. Z białej kiełbasy z chrzanem i buraczkami na pewno nie zrezygnuje. Ani z jajek z majonezem, choć to prawdziwe bomby kaloryczne.
- A po świętach?
- Pod koniec kwietnia wystartuje w drugim Pucharze Polski, który rozegrany zostanie w Czarnym Borze. Pierwszy gładko wygrałam i teraz nie spodziewam się większych niespodzianek. Potem razem z moją przyjaciółką Agnieszką Wieszczek z klubu Heros wCzarnym Borze polecimy na tydzień do Turcji.
- Same?
- Nie. Zabieramy naszych chłopaków. Ktoś przecież musi nosić za nami walizki. A my będziemy na wakacjach.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?