Henryk Kochajewski to społecznik i wiceprezes nowosolskiego stowarzyszenia Spożywczak. Dawno upatrzył sobie pusty kawałek pola na tyłach os. Konstytucji pod słupami energetycznymi, z którego nikt nie korzysta.
Zaczął chodzić po urzędach i zaprojektował kompleks rekreacyjny z kortami tenisowymi i zapleczem gospodarczym, który idealnie wpasowałby się w ten wąski kawałek gruntu. Kompleks miałby być prowadzony przez stowarzyszenie, byłby zatrudniony instruktor tenisowy, każdy mógłby z tego skorzystać za niewielką opłatą.
Błędne koło
Pan Henryk od roku koresponduje z urzędami, odwiedza decydentów, pisze wnioski i prośby w tej sprawie. Ale końca nie widać. Chciał sięgnąć po pieniądze unijne na rozwój i modernizację infrastruktury rekreacyjnej w województwie. Ale warunek jest taki, że musi dysponować gruntem, na którym zamierza podjąć inwestycję. A właścicielem tego pola jest miasto.
Zwrócił się więc do miasta, ale kilka dni temu dostał odpowiedź od naczelnika wydziału gospodarki nieruchomościami magistratu Andrzeja Żuberka, w którym czytamy: "Miasto zobowiąże się do bezpłatnego użyczenia gruntu, pod warunkiem, że stowarzyszenie Spożywczak otrzyma 100 proc. dofinansowania na to przedsięwzięcie". - To błędne koło! Nie mogę dostać dofinansowania, bo nie mam gruntu, a nie mogę dostać gruntu, bo nie mam dofinansowania - ubolewa Kochajewski.
- Taka jest decyzja prezydenta - odpowiada Żuberek. - Ale ja widzę w tej sprawie inny problem: teren mieści się bowiem pod liniami wysokiego napięcia, gdzie powstaje silne pole elektromagnetyczne. My mamy kłopoty, żeby nawet dostać z energetyki zgodę na budowę drogi po tymi liniami.
To nie ma szans
Rzeczywiście, budowa jakichkolwiek obiektów pod drutami wysokiego napięcia jest możliwa pod warunkiem, że ludzie nie będą w nich przebywać dłużej niż cztery godziny na dobę.
Dlatego zielonogórski oddział Enei odparł, iż nie zaleca budowy między tymi liniami obiektów rekreacyjnych. Ale upór pana Henryka zaowocował tym, że energetycy stwierdzili, iż mogliby warunkowo wyrazić zgodę, z zachowaniem dostępu do swych urządzeń, oraz zachowania odpowiednich odległości, określonych przepisami. - Wszystkiego jesteśmy w stanie dopilnować - zapewnia społecznik.
Pozostaje jednak problem finansów, bo wg szacunków stowarzyszenia budowa może kosztować ok. 900 tys. zł. Stowarzyszenie chce pozyskać do tego sponsorów, w zamian za reklamy na przyszłych obiektach. Ale żeby zyskać wiarygodność w oczach firm, pan Henryk chce, żeby marszałek lubuski objął jego przedsięwzięcie swoim patronatem.
- Byłem już w urzędzie marszałkowskim, wprosiłem się do decydentów i cały czas czekam na jakąś reakcję - mówi pan Henryk.
Wiceprezydent Jacek Milewski od początku patrzy na to sceptycznie: - Nie odżegnujemy się od inicjatywy pana Kochajewskiego, ale patrzymy na to realnie. To nie ma szans.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?