Dwa tygodnie temu zaapelowaliśmy, żeby pozostała tradycyjna nazwa. - Szanujemy przywiązanie zielonogórzan do tradycji włókienniczych miasta i zachowamy nazwę Polska Wełna - zapowiedziała we wtorek Agnieszka Driucis z Parkridge. - Dokładnie, w którym miejscu będzie ten napis i jak będzie wyglądał jeszcze nie wiemy.
To reakcja na listy i opowieści naszych Czytelników. Przecież tysiące ludzi pracowało w tej fabryce. W większości dobrze ją wspominają. Czy tylko dlatego, że spędzili w niej młodość i pół życia?
Na starych krosnach
- Nie miałam jeszcze 16 lat, gdy zaczęłam tam pracować, za przysłowiową miskę zupy. Ten Fokus mi nie odpowiada. Dla mnie to jest Polska Wełna, w której przepracowałam 30 lat - mówi Jadwiga Brzoza. - To moja jedyna firma, jedyne miejsce pracy.
Pani Jadwiga przepracowała 15 lat jako tkaczka w głównej hali produkcyjnej fabryki. Przez drugie 15 lat była brakarzem międzyoperacyjnym, w charakterystycznym budynku z dwoma wieżami. Do dziś hale na drugim piętrze robią wrażenie, chociaż nie ma w nich maszyn. Może dlatego, że nie są tak zniszczone jak inne obiekty? A może dlatego, że za oknem rozpościera się piękna panorama śródmieścia Zielonej Góry?
- Pracowaliśmy na przedwojennych, niemieckich krosnach. Panował straszny hałas. Cały czas trzeba było być na nogach. Wszystko robiło się ręcznie. Trzeba było samemu przynieść wątek ważący 15-20 kg i odnieść materiał. Sztuka tkaniny ważyła ok. 30 kg - wspomina J. Brzoza. - Obsługiwałam trzy krosna, a gdy je wymieniono na nowsze i zautomatyzowane, to pracowałam już przy ośmiu maszynach.
Spośród pliku zdjęć wyjmuje duży dyplom "za zdobycie 1-go miejsca w indywidualnym współzawodnictwie pracy". To ogólnopolskie wyróżnienie przyznane 5 listopada 1954 r.
Do pracy i tańca
Pani Jadwiga rozpoczęła pracę w fabryce w 1951 r. Trzy dni pracowała, trzy dni uczyła się w przyzakładowej szkole. - A w niedziele były jeszcze czyny społeczne - śmieje się.
Człowiek jednak nie tylko pracą żyje. - Przy Polskiej Wełnie mieliśmy klub korespondentów "Gazety Zielonogórskiej". Byłam jego członkiem - wspomina. - I tańczyłam w zakładowym zespole tanecznym. Jeździliśmy po całym województwie. A mąż był sportowcem.
Kazimierz Brzoza grał w piłkę nożną we Włókniarzu. Również pracował w Polskiej Wełnie - 35 lat.
- 30 marca obchodziliśmy 50-lecie ślubu. Dostaliśmy odznaczenie i list od prezydenta Lecha Kaczyńskiego - kończy J. Brzoza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?