Ten tekst powinien rozpocząć się od... przekleństw. Które towarzyszą szukaniu jakiegokolwiek adresu przy ulicy Krasickiego. Szczególnie numerów parzystych. Próżno bowiem dopatrzyć się w tym chaosie logiki. Nawet zaprawieni w podobnych bojach listonosze i kurierzy poruszają się po tym osiedlu jak dzieci we mgle.
- Bo u nas polityka jest ważniejsza niż zdrowy rozsądek - kiwa tylko głową Helena Kwiatkowska. - Dla urzędników istotne było to, czy patronem naszej ulicy jest Janek, czy też Ignacy, a nie to, aby układ numerów był czytelny.
Długi blok z numerami w okolicy czterdziestki. Regułą jest, że przy każdej z klatek są co najmniej dwie tabliczki z numerami. "Co najmniej", bo bywają i takie z trzema, czterema. Numer ten sam, ale za to nazwa ulicy... Mamy zatem "Janka Krasickiego", "Ignacego Krasickiego", "Krasickiego" i wreszcie wariacje z pierwszą literą imienia któregoś z panów.
- To polityka proszę pana, polityka - komentuje pani Maria spod "43". - Ten Janek nie pasował ideologicznie do naszych czasów. Szczerze mówiąc mi idealnie jest obojętne, o którym z Krasickich jest mowa. Ważne, że nie kazali nam dokumentów zmieniać, przez lata miałam wszystkie papiery z Jankiem, mimo że oficjalnie związaliśmy się z Ignacym.
Na fali przemalowywania ulic u progu lat 90. to osiedle miało farta. W przeciwieństwie do Lenina czy Armii Czerwonej tutaj znaleziono prawdziwie salomonowe rozwiązanie. Jednego Krasickiego zamieniono na drugiego. Janka, działacza komunistycznego, przewodniczącego Związku Walki Młodych, zastąpił Ignacy, zwany księciem polskich poetów. Wielu mieszkańców dopiero po pewnym czasie zauważyło, że na tabliczkach "J" zostało zastąpione przez "I". Niby drobiazg, a jak cieszy. Urzędników.
- Wiele osób podając nazwę ulicy, nadal odruchowo mówi Janka Krasickiego - dodaje Krzysztof Kosiec. - Dla nas, mieszkańców, to naprawdę żadna różnica.
Zwłaszcza że pytając przechodniów, a nawet mieszkańców nie dowiedzieliśmy się tak naprawdę ani kim był Janek, ani Ignacy. Natomiast wszyscy narzekali na bałaganiarską numerację.
- Czy oni myślą, że jak na bloku powieszą dziesięć tabliczek z numerami to nam się utrwali, że to sposób na Alzheimera? - śmieje się pan Karol. - Powinni tak naprawdę zostawić samą nazwę "Krasickiego", a imię każdy może sobie przecież sam dopowiedzieć.
Idąc tym tropem podpowiadamy kilka podobnych rozwiązań. Weźmy chociażby ulicę Wiśniewskiego. Może być ten Janek, co to padł, ale może być Michał, ten z czerwonymi włosami i kilku innych znamienitych mężów o tym nazwisku. A co powiecie o Kowalskich i Nowakach... To naprawdę nazwy praktyczne i ponadczasowe. Bardziej niż chociażby ulicy Jaskółczej, na której ostatnią jaskółkę widziano piętnaście lat temu...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?