Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie dał się złamać losowi

Eugeniusz Kurzawa
- Falubaz to magia! - ekscytuje się pan Artur.
- Falubaz to magia! - ekscytuje się pan Artur. Fot. Paweł Janczaruk
Hicior 10 lat temu złamał kręgosłup. Jest całkowicie bezwładny. Ale zawsze kibicuje swoim ukochanym żużlowcom.

Artur Franczak od wypadku samochodowego w 1997 r. jest zupełnie unieruchomiony. Dorosły mężczyzna (rocznik 1971) w codziennych czynnościach zdany jest na matkę i brata, z którymi mieszka.

W czasie wyjazdów na mecze ukochanego Falubazu pomagają panu Arturowi też znajomi kibice, których nie brak we wsi Chobienice w gminie Siedlec.

- Falubaz to magia! - ekscytuje się pan Artur. Potwierdza to wygląd jego pokoju, gdzie pełno żużlowych gadżetów, ale tylko zielonogórskich.

Franczakowie mieszkają na wysokim parterze bloku popegeerowskiego.
- Gdy wyjeżdżamy na mecz, wpierw ubieramy Artura, potem sadzamy na wózek i wyjeżdżamy na balkon skąd jest winda - wyjaśnia sprawy transportowe Bartek, najmłodszy z braci, gdyż jest jeszcze średni, Jacek, mieszkający w innym bloku.

Pod windą gmina wybudowała chodniczek. Dzięki temu pan Artur łatwiej dociera do samochodu. Franczak należy do zagorzałych kibiców zielonogórskiego ZKŻ-u Kronopolu. Od 2001 r. nie opuszcza nawet wyjazdowych zawodów w odległych stronach Polski.

- Bywam w Pradze, byłem w Vojens w Danii - podpowiada kibic, leżący bezwładnie na łóżku. Przyjaciele mówią na niego "Hicior".

Był oficerem wojska

- Gdy chodziłem do szkoły w Wolsztynie, mówiono o czymś "super", że to hicior, od słowa hit - tłumaczy A. Franczak. - Potem poszedłem do Technikum Mechanicznego w Świebodzinie, gdzie nie znano tego wyrażenia, więc gdy raz, drugi go użyłem zaczęto mnie tak przezywać.

Później Franczak został oficerem Wojska Polskiego. Pierwszy rok służby wypadł mu w Dębicy. - Przyszedł kolega i mówi: chłopaki, kupiłem auto. Pojechaliśmy we czwórkę - pan Artur opowiada o tragicznym wypadku. - Wjechaliśmy w mgłę, a gdy wyjechaliśmy z niej okazało się, że dalej nie ma drogi. Skończyło się to dla mnie złamaniem kręgosłupa na odcinku szyjnym, porażeniem wszystkich czterech kończyn i całkowitym niewładem.

Szpital w Krakowie, intensywna terapia, oddychanie przy pomocy respiratora. - Na własną prośbę odłączyli mnie od respiratora - przypomina pacjent. - Zacząłem ćwiczyć oddech.

Potem szpital w Konstancinie, następnie przez rok wojskowy w Bydgoszczy. - Usprawniłem się na tyle, że mogłem siedzieć na wózku; wcześniej byłem zupełnie "płynny", nie czułem nawet brody - tłumaczy. Dziś oddycha, rozmawia, nawet przez telefon, ba, korzysta z internetu, zatem może wysyłać maile do kolegów kibiców. Dzięki upartym ćwiczeniom ma czucie od barków w górę.

Sam mu pomaga

Rozmawiamy w jego pokoju. Centralne miejsce zajmuje duże łóżko. Nad nim "wyciąg ze szmatą", jak mówi Bartek. Tym sposobem rodzina może podnieść solidnego mężczyznę (ponad 80 kg), ubrać i umieścić w wózku. Taki sam wyciąg jest w łazience. Jednak to, co obecnie wydaje się dla Franczaka najważniejsze, bo jest jego ręką, nogą, to urządzenie zwane Samem.

- To ten monitorek - Hicior pokazuje brodą na regał przed łóżkiem. Na ekranie jasne prostokąciki, a na nich wypisane komendy: TV, telefon, światło, DVD, wideo, alarm. Tuż przy ustach urządzenie do sterowania Samem. Mała rurka, w którą lekko trzeba dmuchnąć lub wciągnąć powietrze. Tak ustawia się na ekranie dowolną komendę lub przesuwa na inną.

- Mogę włączyć i wyłączyć światło, rozmawiać przez telefon, obejrzeć program w telewizorze - wyjaśnia były oficer. - Korzystam też z komputera.

Za pośrednictwem komputera bierze udział w życiu ŻKŻ-u Kronopolu. Jest członkiem Falubaz Net F@ns. - Przed meczami trzeba pogadać o prognozach, zaś po zawodach wymienić opinie, o tym jak było - uważa. W takich momentach Bartek albo mama obu panów nakłada mu na głowę tzw. myszON-kę, czyli myszkę nagłowną. On zaś dmuchając do rurki, steruje komputerem.

- Mogę wchodzić do internetu, zaglądać na strony, wysyłać maile - wylicza A. Franczak. Pisze, wywołując na ekran klawiaturę z literkami. - A dalej to już łatwe - śmieje się, bo nie takie rzeczy potrafi. - Bez problemu rozlicza nasze PIT-y - podpowiada mama, Halina Franczak.

Zbierają złotówki

Życie bezwładnego kibica - dotychczas w ciasnym bloku, w małym pokoju - mogłoby być łatwiejsze, jeśli udałoby się powiększyć jego przestrzeń życiową i przebudować mieszkanie.

- Gdybyśmy mieli trochę grosza, moglibyśmy zrobić remont mieszkania i połączyć dwa pokoje w jeden większy dla Artura - pani Halina pokazuje gdzie i jak można to zrobić. - Stąd byłoby też bliżej do łazienki.

- Można by zrobić natrysk i wymienić wannę, a nawet kupić tzw. inteligentne łóżko - podpowiada zainteresowany. - No i poszerzyć drzwi, bo w tych "osiemdziesiątkach" wózki ledwo się mieszczą - dorzuca Bartek.

Najmłodszy brat pracuje w Gminnym Ośrodku Kultury w Siedlcu. Tam urodził się pomysł pomocy Arturowi pod hasłem "Koncert dla Hiciora".

- Za to, że żyje z ludźmi, a nie obok nich - mówi Marcin Sobieszek, szef placówki i pomysłodawca imprezy. - Szykujemy we wrześniu koncert w zielonogórskim amfiteatrze. Chcemy zebrać trochę grosza na przebudowę mieszkania. Liczę, że przyjdzie co najmniej 4 tys. kibiców żużla i miłośników dobrej muzyki.

Ponieważ "Hicior" jest wielbicielem muzyki zespołów Kult i TSA, spontanicznie zawiązana grupa samopomocowa chciała namówić na występy dla niego te właśnie zespoły.

- Wychowałem się na takiej muzyce - podkreśla A. Franczak. - Liczyły się teksty i atmosfera buntu w piosenkach. To odpowiadało mojej psychice.

Przyjdź do amfiteatru

- W czasie Bachanaliów studenckich pojechaliśmy z Arturem do amfiteatru, gdzie występował Kult; grupa zaprosiła Artura na występ! - podkreśla M. Sobieszek. - Niestety, gdy dotarliśmy na zaplecze, zespół akurat wyszedł na scenę i dość długo koncertował, a Artur nie wytrzymałby tyle czekania, więc rozmawialiśmy tylko z menedżerem, Piotrem Wieteską. W tym roku występ na rzecz Hiciora jest niemożliwy, ale powiedział, że w przyszłym Kult na 90 procent dla mieszkańca Chobienic zagra.

Czyżby koncerty dla pana Artura miały być stałym punktem imprez w Zielonej Górze? - Dlaczego nie?! - odpowiada M. Sobieszek. - Zakładamy stowarzyszenie pod nazwą Koncert dla Hiciora, ale rokrocznie chcemy "grać" w amfiteatrze z myślą o innych niepełnosprawnych. Dopracowujemy statut i zgłaszamy grupę do rejestracji.

W międzyczasie Witold Jasztal z urzędu gminy przygotował "w czynie społecznym" projekt przebudowy mieszkania Franczaków. Można zatem zaczynać.

Ostatnie wieści "z frontu koncertowego" mówią o pertraktacjach z grupą Dżem, zaklepane są już Złe Psy i Samowar. Poza tym grupa samopomocowa przygotowuje dla pana Artura miłą niespodziankę. Żeby ją jednak zobaczyć, trzeba przybyć we wrześniu do amfiteatru.

POMOCNA GRUPA
Oni przygotowują koncert: Beata Franczak, Maria Kulus, Marcin Sobieszek, Wiesław Matysik, Przemysław Zasiński, Michał Brykczyński, Marcin Czubkowski, Bartosz Franczak. Możesz się dołączyć.

STRONA W INTERNECIE
Wszelkie informacje o imprezie i Arturze Franczaku - Hiciorze znajdują się na stronie: www.koncertdlahiciora.pl, z organizatorami można się też kontaktować telefonicznie: 0 691 253 093.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska