MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie spaść ze schodów

DANUTA P. MYSTKOWSKA (68) 324 88 44 [email protected]
Krzysztof Krawczyk tylko na estadzie rozstawał się ze swoim wachlarzem i chevroletem Edyta Bartosiewicz zaraz po występie zamykała się w garderobie
Krzysztof Krawczyk tylko na estadzie rozstawał się ze swoim wachlarzem i chevroletem Edyta Bartosiewicz zaraz po występie zamykała się w garderobie Andrzej Wiktor/FotoRzepa
41. Sopot Festival przeszedł do historii. Kosztował trzy miliony złotych. O jedną trzecią mniej niż roku temu.

To informacja nieoficjalna. Oficjalnie organizatorzy, czyli ekipa Telewizji Polskiej, o pieniądzach rozmawiać nie chcieli. - Musieliśmy szukać oszczędności. Dodam tylko, że około 80 milionów złotych kosztowała nas obsługa olimpiady i mistrzostw Europy w piłce nożnej, stąd cięcia między innymi na festiwalu - dyplomatycznie odparł Maciej Grzywaczewski, szef telewizyjnej "Jedynki". To był ostatni "Sopot" realizowany od dziesięciu lat przez ekipę TVP. Na pożegnanie zafundowano nam wspomnieniowy koncert piosenek Czesława Niemena, benefis Krzysztofa Krawczyka i dzień francuski z udziałem trzech gwiazd oraz gorzowianina, który robi wielką karierę we Francji.

Nie spaść ze schodów

W Sopocie zabrakło żony i córek Czesława Niemena. - Trudno było się z nimi domówić - wyznał po cichu Marek Sierocki, szef artystyczny festiwalu. Dla Małgorzaty Niemen byłoby to zbyt wielkie przeżycie. Córki Natalia i Eleonora odmówiły, bo (ponoć) nie spodobał im się dobór wykonawców. A zaśpiewało w sumie dziesięciu artystów różnego pokolenia. Nie przyjechała Kayah (w ostatniej chwili zastąpił ją Stanisław Sojka), bo - jak głosi plotka - nie cierpi Justyny Steczkowskiej. Oficjalnie artystka wymówiła się chorobą gardła. Za to Justyna Steczkowska zaśpiewała z przyjemnością. - Byłam fanką Niemena - wyznała. - Na koncert ubrałam się najskromniej jak potrafię (na próby ubierała się seksownie).
Ewelina Flinta bała się. "Dziwny jest ten świat" to dla niej prawdziwe wyzwanie. - I ogromne przeżycie - powiedziała tuż po występie. - Tremę miałam ogromną. Bałam się, żeby czegoś nie przeinaczyć, żeby z wrażenia po prostu nie spaść ze schodów.

Chevrolet za odchudzanie

Krzysztof Krawczyk nie znosi upałów. Nawet gdy pada i jest chłodno nie rozstaje się ze swym wachlarzem. I wiatrakiem, który za artystą nosi jego asystent i kierowca w jednej osobie Marek Gołębiewski - z zawodu kapitan żeglugi morskiej.
Pan Krzysztof obchodził w Sopocie swój jubileusz. - Czterdzieści lat to powód do radości - wyznał, zapraszając do swojego klimatyzowanego, niebieskiego chevroleta. (w samochodzie ma materac, na którym śpi podczas długich tras). Pokaźne auto, jak mówi, dostał w darze od Pana Boga. A było tak: do artysty zgłosili się Francuzi, że będą go proszkami odchudzać (wcześniej odchudzili Demisa Russosa). Pan Krzysztof ustalił honorarium: 400 tysięcy złotych polskich. Zażądał zaliczki: 200 tysięcy i po jej otrzymaniu przystąpił do zrzucania wagi. Ale po dwóch tygodniach Francuzi wycofali się z dalszego odchudzania polskiego artysty, bo... firma zbankrutowała. Zaliczki zwracać nie kazali. - I tak oto za te dwieście tysięcy kupiłem sobie tego chevroleta! Prawda, że to dar od Boga?
Pan Krzysztof nie lubi chodzić, bo szybko się męczy. Dlatego spod sceny odjechał chevroletem 50 metrów do pobliskiego budynku. Na konferencje prasową. Dziennikarzom wyznał, że w listopadzie ukaże się jego kolejna płyta. Tym razem ze standardami piosenek amerykańskich z lat 30. i 40 ("mój syn robił korektę języka amerykańskiego"). Piosenkarz wyznał, że wkrótce ponownie poślubi swoją eks - żonę Ewę, która obecnie jest jego narzeczoną.

Chłopak dla Kate

Przed wyjściem na scenę Patricia Kaas tradycyjnie przytuliła Tequilę. - Ona przynosi mi szczęście - wyznała francuska gwiazda (sprzedała 15 milionów płyt, śpiewała na wszystkich kontynentach). - Dlatego zawsze zabieram ją ze sobą. Do Sopotu Tequila (biała, sympatyczna suczka, prezent od francuskiego reżysera Clauda Leloucha) i jej pani przyleciały z Zurichu. Gwiazda nie miała żadnych wymagań. Poza jednym: żeby jej ukochana suczka mogła uczestniczyć w festiwalowym życiu. Obie stawiły się na spotkaniu z dziennikarzami.
W sali konferencyjnej na Tequilę czekała inna suczka: Bu-Bu Mon Cheri, wyfryzowany pudel, bohaterka programu telewizyjnego Ewy Drzyzgi, 37-krotna medalistka w swojej rasie. Dziennikarz Bogdan Gadomski, właściciel Bu-Bu nie posiadał się z radości, gdy obie "panie" wymieniły krótkie "hau, hau" , po czym konferencja z Patricią Kaas mogła się rozpocząć. Artystka wyznała, że nie ma czasu na prawdziwą miłość, bo dużo pracuje. Ideałem jest dla niej mężczyzna, który nie udaje. Do tej pory takiego nie spotkała. Fotoreporterom nie pozwoliła robić zdjęć na próbie, a w trakcie koncertu tylko przez trzy pierwsze piosenki.
Takiego problemu nie było z Kate Ryan. Pozowała chętnie. Odkryła nawet plecy, żeby pochwalić się wytatuowaną w okolicach pupy gwiazdą. Podobną, ale mniejszą ma poniżej łokcia. Kate jest piękna i także samotna. - Może w Polsce znajdę dla siebie chłopaka?
Bezkonkurencyjna okazała się In-Grid. - Ręce do góry! - rozkazała po polsku dziennikarzom, po czym zrobiła nam zdjęcie. Fotografuje od 15 lat: pejzaże, ludzi, miejsca w których jest. W Sopocie zachwyciła się żaglówkami. W ogóle lubi do nas przyjeżdżać. - Najbardziej smakuje mi żurek - znów powiedziała po polsku.
Ale największe wrażenie wywarł na żurnalistach Michał Kwiatkowski: dowcipny, inteligentny, skromny. - Moim największym marzeniem jest zaśpiewać w duecie z Kayah i Kasią Nosowską - wyznał skromnie. - I żeby na dobre zagościć z moimi piosenkami w polskich domach. Nie potwierdził, ani nie zaprzeczył, że ma romans z Elodi Frege, zwyciężczynią francuskiej Akademii Gwiazd, z którą objechał teraz kawał świata (Michał zajął w Akademii drugie miejsce).

Jak Tygrys z narzeczoną

Najczęściej w kawiarni pod sceną można było spotkać Jana Borysewicza (burza włosów i nieodłączna chustka na głowie) w towarzystwie Dariusza Michalczewskiego (rozpięta biała koszula, złoty łańcuch). Obaj panowie delektowali się szlachetnymi trunkami. Na kolanach Tygrysa przesiadywała jego narzeczona Patrycja. - Jestem pierwszy raz na festiwalu, jest bardzo fajnie, fajne piosenki - wyjawiła blond piękność w dżinsach. A Tygrys dodał: - Przyjechaliśmy specjalnie dla Krawczyka. W naszym domu w Niemczech mamy wszystkie jego płyty i w ogóle słuchamy polskich nagrań. Ale i dla innych tu jesteśmy. Ewa Bem, którą na żywo widziałem...
Przed dziennikarzami uciekała Edyta Bartosiewicz. Plotka głosi, że ma problemy z własną osobowością, że brała narkotyki. Dziennikarze narzekali: nie mieli dostępu do innych gwiazd również. Zwłaszcza tych z młodszego pokolenia. Może za rok - kiedy festiwal weźmie we władanie TVN - będzie lepiej?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska