MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie zmarnuj szansy na bycie fajną mamą

Katarzyna Borek 0 68 324 88 37 [email protected]
Sylwia w maju urodziła swoje pierwsze dziecko. - Przez kilka miesięcy nie mogłam złapać kontaktu z synkiem.

Bo tyle osób kręciło się wokół niego, że poczułam się zwolniona z bycia mamą - opowiada.

- Gdybym dziś mogła cofnąć czas, pogoniłabym z domu wszystkich, którzy przychodzili pomagać mi w opiece nad Wiktorkiem. Wiem, że chcieli dobrze, ale wyszło fatalnie - opowiada Sylwia.

Ale od początku. W maju urodziła swojego pierwszego synka. Poród trwał kilkanaście godzin i był trudny. Bo personel podłączył ją do KTG i kazał leżeć nieruchomo na łóżku przez cały czas porodu. Mogła wstać i wyjść jedynie do toalety. Synek był owinięty pępowiną, dlatego lekarze dosłownie wyciskali Wiktorka z jej brzucha. Gdy przyszedł na świat, tylko na chwilkę położyli go na jej brzuchu. Potem natychmiast gdzieś zabrali.

- Zanim wrócił, już spałam. Potem jak się obudziłam, to on spał. Właściwie przez pierwszych kilkanaście godzin jego życia nie było okazji, byśmy sobie spojrzeli w oczy. Potem też nie było lepiej, bo mały wciąż płakał. Miałam zapalenie piersi. Każdy ruch sprawiał mi ból i jedyne o czym marzyłam, to by wyspać się w ciszy i w spokoju.

Żywa laleczka

Po trzech dniach mama i syn wrócili do domu. - Mieszkamy z moją mamą, która nie mogła doczekać się wnuka. Dlatego chciała robić przy nim wszystko. Ja miałam go tylko karmić. Ona nosiła Wiktorka, przewijała, kąpała. A jak tylko od niego odchodziła, to zastępował ją mój mąż. Mnie wszyscy odganiali mówiąc, że powinnam odpocząć po porodzie…

Tak minęły dwa miesiące. Sylwia nie czuła żadnej więzi ze swoim synkiem. Owszem, kochała go, ale tak jak się kocha malutkie dziecko. Trudno żywić inne uczucia wobec delikatnej, bezbronnej kruszynki.

- Potrafiłam jednak przydusić go poduszką, żeby przestał wyć… Sama nie mogłam uwierzyć w to, jak się zachowuję! Lubiłam go, ale tak, jak się lubi lalkę. Tylko przebierałam po kilka razy dziennie. Wyłącznie po to, żeby ładnie wyglądał.
Nie wiadomo, jak by to się skończyło, gdyby nie babcia Sylwii.

- Powiedział mi, że albo sama zacznę od początku do końca zajmować się Wiktorkiem, albo zmarnuję szansę na bycie fajną mamą. Bardzo szanuję swoją babcię. Jest mądrą i doświadczoną kobietą, dlatego postanowiłam i tym razem zrobić to, co radziła.

Ukochany synek

Sylwia z dnia na dzień oznajmiła rodzince, że od dziś to ona zajmuje się głównie Wiktorkiem. Mąż może go wykąpać. Babcia poprzytulać. Ale główny ciężar zajęć spada na nią.

- Było ciężko. Ale coraz bardziej się do siebie przyzwyczailiśmy. I stało się tak, jak w książkach. Któregoś dnia popatrzyłam w oczka mojego synka i wiedziałam, że kocham go najbardziej na świecie! - mówi Sylwia.

Za dwa, trzy lata planuje urodzić kolejne dziecko. I już teraz wie, że będzie się nim zajmować wyłącznie na spółkę z mężem. Pomocy innych nie odrzuci, ale nie pozwoli, by zamieniła się w codzienną obecność. Pierwszych gości, nawet dziadków, przyjmie najwcześniej dwa lub trzy tygodnie po porodzie.

- Bo rodzice muszą mieć czas, by zapoznać się z własnym maluszkiem. To są wyjątkowe chwile. Tak intymne, że nie powinno się nimi dzielić z nikim innym - kwituje Sylwia. Koleżanki twierdzą, że trochę przesadza. Ale babcia mówi, że ma stuprocentową rację.

- A moja babcia jeszcze nigdy się nie pomyliła! - śmieje się Sylwia.

Piszcie do nas

Dziś przedstawiamy historię Sylwii, która zadzwoniła do redakcji. Ty też możesz odnaleźć swoją opowieść w "Gazecie Lubuskiej"! Bo czekamy na wasze historie z życia.

Możesz się podzielić z nami wszystkim tym, o czym wstydzisz się mówić głośno, ale chciałbyś wyrzucić to z serca. Może tylko wydaje ci się, że twój problem jest jedyny w swoim rodzaju? Zwykle okazuje się, że ktoś już coś podobnego przeżył, przecierpiał. Może coś ci doradzi?

Czekamy na takie porady naszych Czytelników. Opowiedzcie nam, jak sobie poradziliście z sytuacjami, gdy życie stawiało wam wielkie wymagania.

Najciekawsze historie opublikujemy (mogą być anonimowe).

  • Jeśli chcesz ze mną porozmawiać, zadzwoń: 0 68 324 88 37.
  • Możesz też napisać: [email protected]
  • Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!
    Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska