Sobotni wieczór, zagubiona wśród lasów hala w 25-tysięcznym Wągrowcu. Im bliżej meczu, tym większe napięcie. Nielba musi wygrać, by przyklepać swoje miejsce w czołowej ósemce superligi. A gorzowianie nie mają nic do stracenia. Dla ich każdy punkt to zdobycz na wagę życia. - Widzę, że gospodarze są w dobrym humorze. Ale jak ich pacniemy, to stracą spokój - przewiduje wiceprezes GSPR Łukasz Bronowicki.
Zaczyna się pierwsza połowa. Nasi zdają się nie słyszeć kociego dopingu wypełnionych po brzegi trybun. W obronie, bez chorego bramkarza Luchiena Zwiersa, grają tak sobie. Za to w ataku imponują dawno nie oglądaną skutecznością. Z dystansu co chwilę trafiają Filip Kliszczyk i Robert Fogler, a Mateuszowi Przybylskiemu nie przeszkadza w zdobywaniu bramek nawet gra w liczebnym osłabieniu. Efekt jest zdumiewający: skazywany na pożarcie outsider rozgrywek trzykrotnie obejmuje prowadzenie różnicą dwóch goli: 7:5 w 10, 11:9 w 18 i 12:10 w 23 min!
- Co wy gracie, czemu stoicie?! - krzyczy na czasie do swoich zawodników rosyjski trener Nielby Giennadij Kamielin. I nagle wszystko się zmienia. Na ławkę kar wędruje Arkadiusz Bosy, a gospodarze w ciągu pięciu minut zdobywają pięć bramek z rzędu. - Trochę się zdrzemnęliśmy w obronie. Za dużo było rzutów z sześciu metrów. Rywale wchodzili w naszą obronę, niczym w masło - przyznaje potem bramkarz przyjezdnych Łukasz Wasilek.
Po zmianie stron boiska szybko wydaje się, że już wszystko stracone. Najpierw swego brata bliźniaka pokonuje Andrzej Wasilek, a chwilę później trafia trudny do zatrzymania na kole Przemysław Krajewski. Jest dopiero 32 min, a miejscowi wygrywają już 19:14. Poddamy się? Na szczęście nie! Gorzowianie zaciskają zęby, popełniają mało błędów, ze wszystkich sił biegają między strefą obrony a ataku. W bramce cudów zręczności dokonuje Ł. Wasilek, z koła co chwilę ,,kaleczy'' rywali Bosy, a w kontrach efektowne gole zdobywają Dariusz Śramkiewicz i Bartosz Starzyński. Przewaga miejscowych cały czas oscyluje między dwiema a czterema bramkami.
W 57 min, po kolejnym golu Śramkiewicza, przegrywamy tylko 29:30. Minutę później do stanu 30:31 doprowadza Tomasz Jagła. Wszystkim puszczają nerwy. Z trybun zaczynają płynąć pod adresem sędziów zarzuty o przekupstwo. Takie samo zdanie, tylko z odwrotnym wydźwiękiem, ma trener gorzowian Henryk Rozmiarek. - Co, cztery małe kroki to tylko trzy duże?! - rzuca w kierunku arbitrów, gdy A. Wasilek kolejny raz nurkuje w naszej obronie z wysuniętą do przodu głową. A kiedy 45 sekund przed końcową syreną, przy stanie 32:30 dla Nielby, sędziowie zabierają nam piłkę po rzekomo ruchomej zasłonie Bosego, ryczy na cały głos: - Tu jest tak zawsze?!
Jeszcze jeden zryw GSPR-u, jeszcze długie podanie do Mateusza Stupińskiego i... zgubiona w kontrze piłka. Syrena. Koniec. Ręce w górze graczy Nielby, owacja na stojąco publiki. Za bramką wielki plakat z podobizną Artura Siódmiaka i napisem: ,,Wągrowiec - tu rodzi się sukces''. Rzeczywiście się zrodził. Tylko w jakim stylu?!
NIELBA WĄGROWIEC - GSPR GORZÓW 32:30 (17:14)
NIELBA: Konczewski, Kubiszewski - Krajewski 7, A. Wasilek, Gierak, Przysiek i Szyczkow po 4, Białaszek 3, Witkowski, Płócienniczak i R. Przybylski po 2.
GSPR: Kiepulski, Ł. Wasilek - Kliszczyk 7, M. Przybylski 6, Śramkiewicz 5, Bosy i Fogler po 4, Starzyński 2, Stupiński i Jagła po 1, Ruszkiewicz, Tomczak, Jankowski, Krzyżanowski.
Kary: 12 min - 10 min. Sędziowali: Marek Majka (Gliwice) i Grzegorz Wojtyczka (Chorzów). Widzów: 900.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?