[galeria_glowna]
(fot. fot. Mariusz Kapała)
Do wypadku doszło tuż po 17.00. Podczas próby lądowania jeden ze spadochroniarzy z aeroklubu Ziemi Lubuskiej z impetem uderzył w ziemię. Wypadek wyglądał bardzo groźnie. - Skoczek odbił się od ziemi na jakieś dwa metry i gdy uderzył w nią drugi raz, słychać było, jak kość gruchnęła - opowiadają świadkowie zdarzenia.
Mężczyzna doznał otwartego złamania nogi. - To był błąd skoczka przy podejściu - zapewnił nas na miejscu Arnold Schneider, instruktor spadochronowy, który z ziemi naprowadzał na cel czterech spadochroniarzy.
Dwaj pierwsi, w tym poszkodowany lecieli bardzo szybko, lądując, jakby walczyli z mocnym wiatrem. Czyżby pogoda była za ciężka na skok. - Nie. Warunki były normalne - zapewnił A. Schneider.
Na miejsce wezwano helikopter z Zielonej Góry, który zabrał poszkodowanego do szpitala. Czemu nie zawieziono poszkodowanego do szpitala w Żarach? - O wezwaniu lotniczego pogotowia zadecydował prowadzący akcję - dowódca jednostki strażaków - mówi nam anonimowo jeden z ratowników medycznych, który był na miejscu.
Śmigłowiec przyleciał po ok. 50 minutach od wypadku, karetka w Żarach byłaby zapewne w 10-15 minut. Będziemy wyjaśniali skąd taka decyzja strażaka.
Inscenizacja Wielkiej Ucieczki ze Stalagu Luft III rozpoczęła z około godzinnym opóźnieniem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
