Subtelna, delikatna artystka przyjęła nas na poddaszu swego atelier. Dookoła obrazy. Choć trudno tak je nazwać, bowiem są to właściwie wyszywanki. Każde z dzieł ma swoją historię. Każde kosztowało kilkadziesiąt godzin pracy. No i mamy… Fridę, wyszytą, jak żywą, a obok tego klasyczny surrealizm. – Nudziłam się koszmarnie na urlopie macierzyńskim, no i postanowiłam tworzyć – mówi Ewa Sokół - Bojarek. – Widziałam w Internecie takie dzieła i stwierdziłam, że chyba też bym tak potrafiła. Dlaczego akurat meksykańska malarka Frida była moją pierwszą inspiracją? Bo to była kobieta wyzwolona.
Wideo
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!