Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"O dwóch takich co ukradli księżyc", czyli bracia Kaczyńscy wkraczają na arenę

Dariusz Chajewski
To był pierwszy film, na którym byłem w kinie. Może dlatego „O dwóch takich, którzy ukradli księżyc” zawsze oglądałem z wielkim sentymentem, z którym mierzyć mogą się tylko emocje wywołane przez „Historię żółtej ciżemki”. W czwartek minęło 58 lat od premiery historii o Jacku i Placku.

Nie było wtedy popcornu tylko drewniane ławki nowosolskiego kina „Odra”. Oprócz charakterystycznych dwóch płowowłosych głównych bohaterów i ich jaskrawopomarańczowych wdzianek z tamtego pierwszego seansu niewiele pamiętam. Ale i tak było to wiekopomne wydarzenie za sprawą odtwórców głównych ról, czyli Lecha (Jacek) i Jarosława (Placek) Kaczyńskich, którzy nadal starali się, i to z powodzeniem, grać główne role. Pierwszą falę popularności przyniósł im właśnie film „O dwóch takich, co ukradli księżyc”, który premierę miał 12 listopada 1968 r.

Niezapomniany spektakl "Odwóch takich..."

Prosto z Zapiecka

Biorąc pod uwagę dalsze losy Jacka i Placka, pisanie o tym filmie pozostawia ogromne pole do znaczących mrugnięć i chrząknięć. Nie oglądaliście? Proszę Was...

Oto we wsi Zapiecek na świat przychodzą dwaj bracia bliźniacy, rzeczeni Jacek i Placek, para piegowatych i płowowłosych urwisów (braciom Kaczyńskim rozjaśniano włosy i domalowywano piegi).

Są wiecznie głodni, nieusłuchani i leniwi. Nic nie wskazywało na to, że wyjdą na ludzi, mają dość „trucia” o tym, że powinni wziąć się do roboty. Co tu zrobić, aby się nie narobić, a zarobić? Postanawiają ukraść złoty księżyc i go sprzedać. Plan jest prosty - trzeba znaleźć miejsce, gdzie księżyc jest nisko, tuż nad ziemią, tuż nad horyzontem. Przed wyruszeniem w drogę kradną matce ostatni bochenek chleba, który później - za karę - zamienia się w kamień. Oj, dzieje się, dzieje. Wędrują przez pustynię, wpadają w ręce złoczyńców. Dopiero, gdy wyprawiają się do złotego miasta, poznają pozorną wartość wszystkich skarbów. Wracają zatem odmienieni do Zapiecka i wprost rwą się do pomocy i pracy... Ech.

Najlepsi z siedemdziesięciu

Ale my dajmy sobie spokój z wszelkimi pararelami z polityką i skupmy się na ciekawostkach... Już w 2018 roku Jarosław Kaczyński wznowienie filmu na płycie DVD odczytał jako pewną złośliwość.

Kandydatury Jarosława i Lecha Kaczyńskich na casting do głównych ról w filmie złożył ich wuj Stanisław Miedza-Tomaszewski. „Decyzję podjął nasz wuj, mąż siostry mojej mamy. Skądinąd znana postać, bohater II wojny światowej. To on wysłał list na kartce papieru wyrwanej z zeszytu i podobno to właśnie zwróciło uwagę. Zaproszono nas i później się udało” - mówił o tym w programie „Pytanie na śniadanie” Jarosław Kaczyński. W pokonanym polu zostawili siedemdziesiąt par bliźniaków. Matkę chłopców zagrała natomiast „polska Gingers Rogers”, czyli Helena Grossówna, gwiazda przedwojennego kina.

A tak casting wspominał Lech Kaczyński: Na samym początku usiedliśmy grzecznie gdzieś z tyłu, a potem podszedł do nas przystojny mężczyzna, potem okazało się, że prawdziwy hrabia Włodzimierz Grocholski, jeden z kierowników planu. I on nas przesadził z tylnych rzędów do pierwszego (wywiad dla „Rzeczpospolitej” - 15 X 1998).

Prace na planie obaj bracie wspominali jako ciężką, zwłaszcza że po dniu zdjęciowym trafiali w ręce nauczycieli, którzy dbali o to, aby Jacek i Placek nie mieli zaległości w nauce. Jarosław Kaczyński jako ciężkie i nudne wspominał zwłaszcza duble. Inne traumatyczne sceny to zrzucenia przez osła, który zrzucić ich z grzbietu wcale nie chciał i wreszcie lotu na pelikanach, który kończył się lądowaniem w stawie. Zdradził także, że bardzo irytowało go noszenie długich włosów. Rówieśnicy mu dokuczali i brano go za dziewczynkę.

Jednak nad tym, aby wszystko toczyło się, jak trzeba, czuwała matka słynnych bliźniaków Jadwiga Kaczyńska, polonistka w jednym z warszawskich liceów, która na sześć miesięcy zrezygnowała z pracy, aby dopilnować dwunastoletnich synów podczas pracy na planie.

Jak później opowiadano, bracia różnili się charakterami. Lech był bardziej spokojny, zrównoważony. Za to Jarosław...

„Jarek wysłuchał nagany, a wszystko to działo się w nowym gmachu, prawie zupełnie pustym. Jarek pokiwał głową, wyszedł, a potem… przekręcił klucz w drzwiach. Zamknął sekretarkę i pana Petersile. Wynikła z tego wielka draka, oni wezwali kogoś przez telefon. Petersile rozwścieczony znów woła Jarka. On przeprasza, po czym wychodzi i… znów przekręca ten klucz. Do dziś twierdzi, że bezwiednie…” – tak jeden z psikusów brata wspominał Lech Kaczyński w książce „Alfabet braci Kaczyńskich” Piotra Zaremby i Michała Karnowskiego.

Dwa czorty

Jednocześnie w tym samym łódzkim studio realizowano „Historię żółtej ciżemki”, w którym dziecięcą gwiazdą był młodszy od przyszłych polityków o rok Marek Kondrat. Aktor tak wspominał w 2003 roku w wywiadzie dla „Dużego Formatu” tamte dni: „To były dwa czorty, które ze swoją piękną matką mieszkały w tym samym hotelu i przewracały go do góry nogami”.

Z kolei Lech Kaczyński w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” wspominał: „Lubiliśmy włóczyć się po wytwórni, w której było bardzo dużo ciekawych rzeczy. Kończyli tam wtedy „Pasażerkę” Munka. Pamiętam, że prosiliśmy Aleksandrę Śląską, żeby pokazała, co ma w kaburze. Niestety, była pusta. Kilkakrotnie dosiadł się do naszego stolika w bufecie Bogumił Kobiela, który był bardzo miłym, sympatycznym i wesołym człowiekiem. Był tam też Marek Kondrat, który równolegle z nami grał w „Historii żółtej ciżemki”. Był od nas o rok młodszy i też mieszkał w „Grandzie”, ale w zwykłym pokoju. Co nas, mieszkańców apartamentu, napawało zrozumiałą pychą.

Zdjęcia do filmu trwały od lipca 1961 r. do lutego 1962 r. Na udziale w filmie zarobili - jak wspominał Lech Kaczyński - ok. 40 tys. zł, czyli na ówczesne czasy jakieś 30 przeciętnych pensji. Jednak to nie wszystko...

"Zaskoczę panów - właśnie wtedy postanowiłem zostać politykiem” - wyjawił Zarembie i Karnowskiemu Lech Kaczyński. Jarosław wyznał, że o karierze polityka myślał nawet wcześniej, przed zdjęciami do filmu Jana Batorego.

Film zachował surrealistyczny klimat i moralizatorski przekaz książki Makuszyńskiego, o tym, że w życiu są cenniejsze wartości niż bogactwo. Współautorem scenariusza był sam Jan Brzechwa. Obraz był kinowym przebojem, a z odtwarzających główne role Jacka i Placka braci Kaczyńskich zrobił gwiazdy. Jarosław Kaczyński podobno długo się obawiał, że rola Placka to szczyt jego dorobku życiowego... Ale po latach tak wspominał w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”: „Kłamałbym, gdybym powiedział, że pamiętam choć jedną recenzję. Ale pewnie czytałem. Z Shirley Temple nas nie porównywano (...). Ani przez sekundę nie miałem zamiaru być aktorem. Jeśli w jakimś kierunku byliśmy w rodzinie delikatnie sterowani, to żeby zostać naukowcami”.

Jeszcze gdy obaj panowie byli w szóstej klasie, otrzymali propozycję gry w kolejnym filmie. Byli nawet na próbnych zdjęciach, ale - jak twierdzą - tylko po to, by nie pójść do szkoły. To była „Wielka, większa i największa”. Biorąc pod uwagę tytuł i fabułę tego filmu, może i dobrze, że obaj panowie z filmem skończyli. A jeszcze długo nucono piosenkę „Ja jestem zuch i ty jesteś zuch, jest nas razem zuchów dwóch” z filmu o Jacku i Placku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska