O uciążliwej dla lokatorów restauracji "Oaza" pisaliśmy we wrześniu. Doszło wtedy do debaty mieszkańców z udziałem policji oraz przedstawicieli Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, który zarządza tym budynkiem.
Restauracja jest prowadzona przez obecną właścicielkę od kwietnia i czynna od południa do pierwszej w nocy. Po debacie, kobieta dostała ultimatum od dyrekcji ZGM.
Jeśli będą dalsze skargi na działalności restauracji, komunalka zamknie lokal.
Za zamkniętymi drzwiami
- Spokój trwał tylko przez miesiąc - przekonuje jeden z mieszkańców budynku. - Od końca listopada już trzy razy interweniowała tam policja. Pisałem sobie daty. Policja była w barze 28 listopada, a potem 12 i 14 grudnia.
Słowa lokatora potwierdził nam rzecznik policji. W nocy, w ubiegłym tygodniu, były w "Oazie" dwie interwencje. Właścicielkę lokalu upomniano za to, że było zbyt głośno.
- Raz ktoś wezwał policję, bo jakiś mężczyzna bardzo głośno mówił, a za drugim razem doszło do szarpaniny między dwoma klientami - przypomina sobie kobieta.
Właścicielka restauracji zapewnia, że dostosowała się do zaleceń policji. Zlikwidowała ogródek piwny, a po godz. 22.00 ścisza muzykę, zamyka drzwi i okna lokalu, żeby hałas się nie wydobywał na zewnątrz.
- Moim zdaniem, hałas przeszkadza tylko dwóm, trzem osobom, które złośliwie na mnie donoszą - uważa kobieta. - Żaden z mieszkańców nigdy nie przyszedł do mnie z pretensjami, tylko powiadamiają policję. Gdyby porozmawiali ze mną, na pewno znaleźlibyśmy jakiś kompromis. Przez miesiąc był spokój, dlatego, że jedna z tych osób wyjechała. Mam żal do policji, bo miał tu przyjść dzielnicowy, żeby sprawdzić, czy faktycznie w mieszkaniach nad lokalem słychać hałasy. Do tej pory się nie pojawił.
Słowa rzucane na wiatr?
Kobieta tłumaczy, że restauracja jest dla niej jedynym źródłem utrzymania i nie może skrócić godzin jej otwarcia, bo najwięcej klientów przychodzi późnym wieczorem. Gdyby tak zrobiła, nie zarobiłaby na życie.
Mieszkańcy bloku nr 26 nie tylko poskarżyli się "GL". Byli również w administracji osiedla, gdzie zostawili pismo ze skargą.
- Jeśli policja pisemnie potwierdzi mi, że były tam już trzy interwencje, to złożę do mojego szefa wniosek o zamknięcie tego lokalu - grozi kierownik administracji osiedla Hutnik Grażyna Przybylska. - Słów na wiatr nie powinno się rzucać. Ta pani zobowiązała się, że w barze będzie cisza, ale nie wywiązała się z umowy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?