Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obława zielonogórskiej policji w Bojadłach. Policjant chciał popełnić samobójstwo (wideo, zdjęcia)

(pij)
Policyjna akcja w Bojadłach
Policyjna akcja w Bojadłach Piotr Jędzura
Zablokowana droga i mnóstwo funkcjonariuszy. Tak w środę w nocy oraz w czwartek rano 17 września wyglądała jedna z ulic w Bojadłach. Trwała tam obława policji. Nikt nie wiedział, co się dzieje. Cały widok zagradzały policyjne busy, a miejsce akcji było strzeżone z każdej strony.

Początkowo podejrzewano, że ktoś zabarykadował się w domu i że to może być uzbrojony policjant. Na miejscu akcji pojawił się zastępca komendanta lubskiej policji oraz zastępca komendanta miejskiego z Zielonej Góry.

Przypomnijmy: cała akcja zaczęła się w środę 16 września nocą. O tym, co działo się na głównej ulicy w Bojadłach, nic nie było wiadomo. Zielonogórska policja nie udzielała informacji. Widać było, że dzieje się coś poważnego, skoro w akcji brało udział blisko 30 radiowozów, pojazdy oddziałów antyterrorystycznych, psy gończe oraz straż pożarna i karetka pogotowia ratunkowego.

W czwartek, 17 września, kilkanaście minut przed godz. 10 wydarzenia nabrały tempa. Pod dom, za którym miał stać policyjny radiowóz, podeszli strażacy z drabinami, a przy murze czekali już gotowi do akcji antyterroryści. Okazało się, że za budynkiem w radiowozie od kilku godzin znajdował się uzbrojony policjant, który chciał popełnić samobójstwo. Sytuacja była bardzo trudna. W akcji cały czas brali udział negocjatorzy. Tuż po godz. 10 nastąpił kluczowy moment i funkcjonariusze postanowili wkroczyć do akcji.

- Widziałem co się działo. Padł strzał - mówił świadek zdarzenia. Opowiadał, że mężczyzna został wyciągnięty z policyjnego radiowozu, rzucony na ziemię i skuty kajdankami. Po chwili pod budynek podjechała karetka pogotowia, która zabrała go do szpitala.

Policja uspakajała po akcji. - Nie było to wydarzenie, które wiązało się z zagrożeniem jakiejkolwiek postronnej osoby w tej miejscowości. Nie było to wydarzenie o charakterze kryminalnym. Mieliśmy do czynienia z bardzo wyjątkową i delikatną sprawą. Wszystko wskazuje na to, że nasz kolega na skutek problemów osobistych, które nie były związane ze służba, mógł spowodować sytuację dla siebie tragiczną - mówi kom. Sławomir Konieczny, rzecznik lubuskiej policji. - Nasze służby działały tak, jakby zrobiły to w każdym innym tego typu przypadku - dodał kom. Konieczny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska