MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ogień zabrał Edwardowi Ugierskiemu wszystko co miał

Bożena Bryl
- My się z Azorem stąd nie ruszymy, bo tu jest nasz dom - mówi Edward Ugorski.
- My się z Azorem stąd nie ruszymy, bo tu jest nasz dom - mówi Edward Ugorski. fot. Wojciech Obremski
- Odkąd spaliła się altanka, w której pan Edward od dawna mieszkał, świat mu się zwalił - opowiadała sąsiadka z działki Teresa Boczarska. - Niech wasza gazeta mu pomoże, bo jest tego wart - prosiła.

Mężczyzna zamienił swój ogródek działkowy w małe gospodarstwo. W altanie miał prąd i piec. - Żyłem tu jak król, miałem telewizor, meble, było na czym ugotować - opowiadał nam wczoraj. Od wiosny do jesieni zajmował się uprawą działki, pod folią hodował nowalijki. Ten, jak mówi, raj stracił w połowie stycznia, kiedy altana poszła z dymem. Jedynym jego towarzyszem jest zadbany owczarek colie. - On jest całym moim życiem - podkreślał starszy, mocno schorowany mężczyzna.

Trzeba coś zrobić

Po pożarze zostało tylko maleńkie, osmolone pomieszczenie bez drzwi. Teraz to tam mieszka pan Edward ze swoim Azorem. - Nocą wzajemnie się grzeją, żeby nie zamarznąć - opowiadała T. Boczarska. - Kobieta codziennie przywozi z domu wózkiem jedzenie dla pogorzelca i jego psa, pamięta o gorącej kawie i słodkich bułkach. Kupiła mu pierzynę.- Ja mogę tylko tyle, ale na pewno można zrobić o wiele więcej - mówiła. - A wszystko co do tej pory zrobiła opieka społeczna, to zaproponowała przeprowadzkę do noclegowni, bez psa oczywiście - dodała.

- Tymczasem on prędzej tu umrze, niż odda gdzieś Azora - podkreślała.
Pan Edward mówił, że nigdzie stąd nie pójdzie. Nie chce od gminy mieszkania ani pieniędzy. - Mam rentę socjalną - twierdził. - Gdyby tylko ktoś mi pomógł uporządkować teren po pożarze, dał trochę materiałów budowlanych i jakieś narzędzia, to bym sobie jakoś domek odbudował - przekonywał.

Urząd mu pomoże

- Przecież pan Edward gruzu gołymi rękami nie wyniesie, bo sam ledwo trzyma się na nogach - mówiła T. Boczarska. Opowiadała, że kiedy 19 stycznia przyjechali tu miejscy strażnicy z opieką społeczną, to była mowa o podstawieniu kontenera na śmieci, ale dotąd nikt nic nie zrobił.

Historię pana Edwarda opowiedzieliśmy szefowej biura promocji i marketingu Urzędu Miejskiego w Słubicach Irminie Balcerek. - Temu panu szybko trzeba pomóc - stwierdziła i zaczęła działać. Razem z naczelnikiem wydziału gospodarki i inwestycji Bartoszem Sianożęckim ustalili, że resztki po pożarze zostaną wywiezione.

- Postaramy się dostarczyć jakieś materiały budowlane i narzędzia, rozejrzę się też, co tam jeszcze pilnie trzeba zrobić - dodał B. Sianożęcki. Osoby, które chciałyby pomóc Edwardowi Ugorskiemu w odbudowie i urządzeniu spalonej altany prosimy o telefon do naszej redakcji w Słubicach: 095 758 07 61 od 9.00 do 17.00.

Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska