DOTYKA KAŻDEGO
DOTYKA KAŻDEGO
Tzw. stres traumatyczny dotyka ludzi, którzy przeszli przez ciężkie chwile (wypadki, ataki terrorystyczne, katastrofy). Na początku lat 90. wykryto go także u żołnierzy, którzy brali udział w akcji Pustynna Burza. Od tamtej pory nie jest już niczym wstydliwym. Specjaliści do grupy ryzyka zaliczają też służby ratownicze.
Stres objawia się powracającymi koszmarami sennymi, problemami z koncentracją, stanami lękowymi. Część osób radzi sobie z tym za pomocną leków, innym wystarczą rozmowy np. z psychologiem.
O tej części swojej pracy strażacy nie chcą za dużo mówić. Ale przyznają: ucięte ręce, zalane krwią ciała czy zwęglone zwłoki zostają w głowie na dłużej. - Przeżywamy to, nikt nie jest w końcu robotem - mówią.
Krzysztof Nowak - 27 lat w mundurze - widział już niejedną tragedię. I choć podczas akcji stara się nie ulegać emocjom, to nie kryje, że śmierć dzieci i młodych ludzi zawsze go porusza. - Wszyscy tak mamy. Jednak tak samo jak lekarze nie możemy tracić zimnej krwi. Mamy swoją robotę do zrobienia. Im szybciej i bardziej precyzyjnie ją wykonamy, tym lepiej - tłumaczy.
Nie do zapomnienia
Dlatego gdy trzeba wycinać zmasakrowane ciała z rozbitych aut albo zanurzyć ręce w krwi, żaden z ratowników się nie waha. - Robimy to, do czego byliśmy szkoleni, co przećwiczyliśmy setki razy. Nie ma czasu na rozmyślanie nad życiem czy losem. Trzeba pomóc rannym, zabezpieczyć miejsce zdarzenia, zrobić swoje - mówi mł. kpt. Krystian Kosela (siedem lat w mundurze). St. straż. Tadeusz Fudalin (w jednostce dwa lata) tłumaczy: adrenalina w czasie wycinania ludzi z wraku czy podczas gaszenia pożaru jest taka, że pozwala działać niemal automatycznie.
Ale po akcji wracają obrazy z wypadku czy pożaru. - Przeżywałem to strasznie. Pamiętam, że przez pierwsze lata wracałem do domu i opowiadałem bliskim, w czym brałem udział. Przeżywali razem ze mną - mówi K. Nowak.
Gotowi do rozmowy
Dziś strażacy radzą sobie inaczej. Po trudnych akcjach, gdy któryś potrzebuje rozmowy, może liczyć na kolegów. - Siadamy i gadamy. Szczerze, długo. To pomaga się oswoić z tragediami. Bo przecież po wszystkim pamiętamy, co widzieliśmy. Nie jesteśmy robotami, mamy uczucia - mówią zgodnie T. Fudalin i K. Kosela. To pomaga.
A jeśli któryś z ratowników nie może się uporać z przeżyciami, może liczyć na pomoc psychologa. - To normalne, że po traumatycznych przeżyciach potrzeba rozmowy z fachowcem. Żaden to wstyd czy ujma. Taki system jest na całym świecie. My też mamy psychologa, który nikomu nie odmówi pomocy - mówi rzecznik lubuskich strażaków Dariusz Żołądziejewski. Komenda szuka też kapelana. Ksiądz ma być do dyspozycji strażaków.
Tomasz Rusek
0 95 722 57 72
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?