Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżona dyrektorka znowu przed sądem

Lucyna Makowska 697 770 399 [email protected]
Sprawa Ewy Bortnik, byłej dyrektorki domu dziecka wraca na wokandę w żarskim sądzie
Sprawa Ewy Bortnik, byłej dyrektorki domu dziecka wraca na wokandę w żarskim sądzie Lucyna Makowska
Na wokandę powraca sprawa Ewy Bortnik, naczelniczki wydziału organizacyjnego żarskiego magistratu, oskarżonej o pobicie wychowanków byłego Domu Dziecka w Łęknicy. Proces rusza od nowa.

Przeczytaj też: Świetlice wychowują i bawią

Pod koniec kwietnia ub., po toczącej się blisko 6 lat sprawie, żarski sąd uznał kobietę winną znęcania się nad wychowankami i skazał na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Do incydentu doszło w sierpniu 2005 r w Bolkowie, na kolonii, na którą wyjechali wychowankowie placówki. E. Bortnik była wówczas jej dyrektorem. Tam zastała w niedwuznacznej sytuacji 15-letniego chłopaka z dwulatkiem. Nie miała wątpliwości, że chodzi o wykorzystywanie seksualne chłopczyka. Dowiedziała się, że nastolatek jeszcze w Łęknicy "zabawiał"się tak z innymi dziećmi.

Podczas pierwszego procesu mówiła, iż jedna z wychowawczyń wiedziała o procederze, ale zataiła incydent, bo wyjazd miał być nagrodą dla podopiecznych. Właśnie wtedy zdaniem oskarżenia w ruch poszedł skórzany wojskowy pas. Dyrektorka miała nim pobić kilku wychowanków, którzy również brali udział w zabawach. Sprawę zgłosiła policji lekarka badająca dzieci. Na ławie oskarżonych oprócz dyrektorki, zasiadła trójka wychowanków domu, dorosłych już młodych ludzi. Z materiałów sprawy wynika, że mieli oni na polecenie dyrektorki bić nakrytych na brzydkich zabawach wychowanków.

Od wyroku, który zapadł w kwietniu zeszłego roku odwołała się zarówno skazana, jak i oskarżenie - prokuratura rejonowa w Kamiennej Górze. - Nie mamy zastrzeżeń, co do wymiaru kary, ale wobec dyrektorki domagaliśmy się też zakazu pracy z dziećmi na trzy lata - powiedziała Helena Bonda, szefowa prokuratury.

E. Bortnik także się odwołała się, ale swego stanowiska nie chciała tłumaczyć ani wtedy ani teraz.
W lutym sąd okręgowy w Zielonej Górze odesłał sprawę do ponownego przewodu w sądzie rejonowym w Żarach. Uzasadnienie trafiło tam przed dwoma tygodniami. - Zasadniczym powodem zwrotu sprawy do pierwszej instancji było nie przeprowadzenie pełnej i obiektywnej oceny materiału dowodowego - tłumaczy Ryszard Rólka, rzecznik Sądu Okręgowego w Zielonej Górze.- W pisemnym uzasadnieniu wyroku brak odniesienia się do ustawowych znamion znęcania się, w kontekście faktycznych ustaleń w tej sprawie.

Proces będzie toczył się od nowa. Sąd raz jeszcze przeanalizuje materiał dowodowy. Dla E. Bortnik, która była ostatnio urzędniczką, pod koniec września zeszłego roku została naczelnikiem wydziału organizacyjnego, to kwestia być albo nie być. Jeśli sąd ponownie uzna ją winną, będzie musiała pożegnać się z pracą w urzędzie. Sprawa wywarła na niej olbrzymie piętno. Na rozprawie mówiła, że winna czuje się jedynie temu, że zbyt późno dowiedziała się o lubieżnych praktykach w placówce i nie potrafiła przed nimi uchronić dzieci

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska