Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżyciel z fiskusa

MICHAŁ IWANOWSKI 0 68 324 88 12 [email protected]
- Weszłam do ruiny, a tylko media wykreowały z Polskiej Wełny jakiś bursztynowy pałac - mówiła w piątek Jadwiga B., była prezes kombinatu, oskarżona o niegospodarność.

Na ławie oskarżonych zabrakło jednak w piątek głównego oskarżonego - Jerzego K., ściganego sześcioma listami gończymi, w tym jednym międzynarodowym. Poszukuje go nie tylko zielonogórski sąd, ale także prokuratura w Łodzi i sąd w Poznaniu. Ten były prezes Polskiej Wełny, nie stawiał się na poprzednie terminy rozpraw, przez co od ponad roku nie mógł ruszyć proces pozostałych oskarżonych o niegospodarność członkiń zarządu i byłej prezes fabryki, dziś zielonogórskiej radnej Jadwigi B.

Oskarżyciel z fiskusa

Sąd wyłączył więc jego sprawę do odrębnego postępowania. Nie wiadomo, kiedy Jerzy K. odpowie przed sądem, a za trzy lata zaczną się przedawniać niektóre z postawionych mu zarzutów. Ponieważ w grę wchodzą też przestępstwa o charakterze podatkowym, to do procesu pozostałych pań włączył się pełnomocnik zielonogórskiego urzędu skarbowego. Jako oskarżyciel posiłkowy, będzie wspomagał prokuratora.
Przypomnijmy, że akt oskarżenia dotyczy głównie działalności Jerzego K. To on miał - jak dowodzi prokurator - od 1993 r. powoływać wespół z innymi spółkami, prywatne firmy, do których systematycznie wyprowadzany był majątek Polskiej Wełny: nieruchomości, maszyny itp. Mechanizm wyprowadzania był różny, szczegółowo pisaliśmy o tym w cyklu publikacji pt. "Na żerowisku", w lipcu 2003 r.

Nie miała doświadczenia

W piątek prokurator odczytał zarzuty wobec Jadwigi B. i członkiń zarządu fabryki. Byłej prezes zarzuca m.in., że działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadziła do niekorzystnych dla Polskiej Wełny transakcji finansowych na ponad 1,6 mln zł i że powierzyła księgowość fabryki spółce nie mającej do tego uprawnień.
Jadwiga B. nie przyznaje się. W swych obszernych wyjaśnieniach dowodziła, że obejmując fotel prezesa nie miała doświadczenia w zarządzaniu i musiała korzystać z opinii fachowców. - W fabryce zastałam totalny bałagan, moja poprzedniczka nie przekazała mi protokolarnie żadnych dokumentów, była nieuchwytna - mówiła Jadwiga B. - Weszłam w ruinę, energetyka straszyła wyłączeniem prądem. To media wykreowały fabrykę jako jakiś bursztynowy pałac.
Zdaniem Jadwigi B., jej problem polega na tym, że jest osobą publiczną (była m.in. posłanką SLD) i wokół Polskiej Wełny zapadały decyzje bardziej polityczne, niż gospodarcze. - Gdyby prezesem był ktoś nieznany, to fabryka pewnie by działała do dziś - stwierdziła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska