Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Lech uratował już dwoje ludzi. Tym razem kolegę. A wcale nie jest lekarzem!

Redakcja
Lech Cebula pracuje w Miejskim Zakładzie Komunikacji od 1988 r. Aktualnie nadzoruje pracę kierowców autobusów.
Lech Cebula pracuje w Miejskim Zakładzie Komunikacji od 1988 r. Aktualnie nadzoruje pracę kierowców autobusów. Tomasz Rusek
- To zbieg okoliczności. Tego dnia o tej porze miało nie być mnie w pracy - mówi skromnie Lech Cebula.

Z pana Lecha można brać przykład. Już drugi raz w trakcie pracy uratował czyjeś życie. A wcale nie jest lekarzem! Od dzieciństwa pasjonowały go autobusy i tramwaje. Od 30 lat pracuje w Miejskim Zakładzie Komunikacji.

Kilka dni temu po rozpoczęciu zmiany zasłabł jeden pracowników przewoźnika. Mężczyzna przechodził zawał serca i z trudem doszedł do portierni. Gdy osunął się na ziemię, ochroniarz zawołał pana Lecha, a ten od razu pospieszył z ratunkiem. By nie tracić cennych sekund, gorzowianin znalazł nawet sposób na szybkie wezwanie karetki i pomoc jednocześnie. Włączył system głośnomówiący w telefonie, a sam sprawdzał tętno i zabierał się za reanimację. Przechodzącego zawał mężczyznę udało się uratować.

– Ta sytuacja pokazuje, że warto przeprowadzać szkolenia z udzielania pierwszej pomocy - mówi Robert Sołtys, ratownik medyczny. By takich bohaterów, jak pan Lech, było więcej, ma radę: - Gdy jesteśmy na festynach, gdzie uczą pierwszej pomocy, nie bójmy się podchodzić, by spróbować ratunku na fantomie. Nabierzemy pewności. A to może później komuś pomóc.

Pan Lech nie boi się pomagać. Uratował już dwóch ludzi

- Nie należy się bać pomagać – mówi nam Lech Cebula. To pracownik Miejskiego Zakładu Komunikacji w Gorzowie. Przez wiele lat był motorniczym. Dziś sam uczy innych, jak prowadzić tramwaje. A na co dzień nadzoruje pracę kierowców. Kilka dni temu – już po raz drugi w swoim życiu – uratował człowieka przed śmiercią!

- Teraz to był zbieg okoliczności. Miałem rozpocząć pracę o 16.00, ale zamieniłem się i przyszedłem na 14.00. Moje biuro znajduje się tuż na początku biurowca zakładu. Prowadzą do niego pierwsze drzwi. Około 14.50 wbiegł przez nie ochroniarz i powiedział, że w portierni, przy oddawaniu kluczy, jeden z pracowników osunął się na ziemię. Ja bardzo szybko podejmuję decyzję, więc od razu pobiegłem zobaczyć, co się stało – pan Lech zaczyna opowiadać o zdarzeniu z 6 marca.

Na podłodze portierni leżał kolega naszego bohatera.

Na podłodze portierni leżał kolega naszego bohatera. To mężczyzna, który pracuje w magazynie zakładu.
- Sprawdziłem, w jakim był stanie. Oddech zanikał, bo był tylko jeden na dziesięć sekund. Tętno już nie było wyczuwalne. Od razu zadzwoniłem pod 112. Nawet nie wiem, z kim rozmawiałem. Włączyłem zestaw głośnomówiący, położyłem telefon obok. Rozmawiałem z dyspozytorem a jednocześnie ratowałem. Cała akcja, aż do przyjazdu karetki, trwała 12-13 minut – mówi 51-latek, który w gorzowskim MZK pracuje od 1988 r. Mężczyznę udało się uratować. Próbowaliśmy się z nim skontaktować. Dziś nie chce on rozgłosu.

Pan Lech już nie pierwszy raz uratował ludzkie życie

- Z jakieś dziesięć lat temu jechałem tramwajem na Wieprzyce i koło Zakładów Energetycznych zobaczyłem, że na przystanku wśród grupki ludzi leży człowiek. Nie miał tętna, z ust leciała mu krew. Udało się go uratować wraz z przygodną pielęgniarką, która poprosiła, by jej pomóc – wspomina gorzowianin. Tamtego człowieka już nigdy nie spotkał. Wycinek z „Lubuskiej”, w której rodzina uratowanego dziękowała za pomoc, pan Lech ma do dzisiaj.

Jak nauczył się pierwszej pomocy? Pracownicy MZK mają szkolenia z jej udzielania. Poza tym pan Lech regularnie towarzyszy przyszłym motorniczym i obserwuje na kursach, jak wygląda pierwsza pomoc. Przyznaje, że dzięki temu czuł się pewnie, gdy kilka dni temu musiał zastosować zasdy w praktyce.

- Teraz pierwszy raz ratowałem kogoś samodzielnie. Co zrobić, żeby się nie bać? Po prostu zacząć. I mieć świadomość, że nawet najgorsza pomoc coś zawsze pomoże – mówi pan Lech.
– Ta sytuacja pokazuje, że warto przeprowadzać szkolenia z udzielania pierwszej pomocy. I warto z nich skorzystać. Dobrze, gdyby ludzie nie bali się podejść z pomocą, gdy zdarzy się sytuacja, że trzeba ratować życie drugiemu człowiekowi - mówi Robert Sołtys, ratownik medyczny z Gorzowa. Jest pod wrażeniem akcji pracownika MZK.

Szkolenia z pierwszej pomocy Miejski Zakład Komunikacji prowadzi juz od kilku lat. Umiejętności sprawdzane są m.in. podczas konkursu na najlepszego kierowcę i motorniczego.

- Jesteśmy dumni, że umiejętności przydają się do ratowania ludzkiego życia – mówi Marcin Pejski, rzecznik MZK. Pana Lecha za uratowanie życia koledze przewoźnik już nagrodził.

Telefon pomoże sprawdzić oddech

  • Jak sprawdzić puls czy oddech? - Przykładamy cztery palce na szyi poniżej ucha. Opuszki palców są czułe, więc wyczują tętno. Można też wyciągnąć telefon i przyłożyć ekranem do ust, by sprawdzić, czy jest oddech - demonstruje nam praktyczne sposoby Lech Cebula. Dodaje, że jeśli ktoś jest przytomny, a słabnie, trzeba umożliwić dostęp do świeżego powietrza. Można wtedy np. otworzyć na oścież okno.

Nie tracić siły przy reanimacji

  • - Ważne jest, aby przy wdechu zatkać ratowanemu nos i odchylić głowę do tyłu. Jeśli tego nie zrobimy, cały nasz wdech pójdzie w policzki - mówi gorzowianin. Przypomina, że dwa wdechy powinny przypadać na każde 30 uciśnięcia klatki piersiowej w okolicach mostku. Wdech zastępuje ratowanemu pracę płuc, natomiast uciśnięcia klatki - pracę serca.

Zobacz najnowszy odcinek "Kryminalnego czwartku":

Polecamy również:

Już wkrótce czekają nas duże zmiany w Kodeksie pracy. Nowe regulacje mają dotyczyć m.in. urlopów wypoczynkowych, premii uznaniowych, umów o pracę. Szczegóły mają być znane w połowie marca. Rząd powołał specjalną Komisję Kodyfikacyjną, która ma opracować projekty Kodeksu pracy i Kodeksu zbiorowego prawa pracy. Obecne przepisy obowiązują od ponad 40 lat i zdaniem resortu pracy są mocno przestarzałe. Co może się zmienić? Oto niektóre propozycje komisji, które już teraz są szeroko komentowane. Zobacz na kolejnych slajdach w galerii.Zobacz też: Kiedy ZUS może kontrolować co robimy na zwolnieniu lekarskim?wideo: Dzień Dobry TVN/x-newsPOLECAMY:

Urlopy i premie. Zwalnianie kobiet w ciąży i przerwa na papi...

W niedzielę (21 stycznia) w hali CRS w Zielonej Górze odbyła się VII edycja Lubuskich Targów Ślubnych. Impreza cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Tłumy odwiedzających miały okazję zapoznać się z bogatą ofertą najlepszych salonów sukien ślubnych, jubilerów, kwiaciarni oraz fotografów. W jednym z pokazów sukni ślubnych wzięła udział Anna Piszczałka z programu Top Model. Jej występ zapowiedziała pochodząca z Zielonej Góry aktorka, Sandra Staniszewska.Zobacz też: Izabela Janachowska zdradziła jakie suknie ślubne są teraz hitem

Najmodniejsze suknie ślubne na Lubuskich Targach Ślubnych w ...

Nieobyczajne wybryki w miejscu publicznym, zakłócanie ciszy nocnej, niszczenie mienia publicznego - za te i inne wykroczenia grożą srogie mandaty. Sprawdziliśmy, jaki mandat grozi za konkretne wykroczenie. Zebraliśmy te najbardziej nietypowe. Znajdziesz je na kolejnych zdjęciach w galerii.W internecie bardzo często trwają dyskusje, czy policja lub straż miejska słusznie wystawiła konkretny mandat. Dotyczy to m. in. plucia w miejscu publicznym, czy poruszania się niewłaściwą stroną drogi poza terenem zabudowanym. Mandaty dostawały też osoby, które wyrwały kwiaty z klombu w miejscu publicznym. Zdarzało się, że mundurowi karali mandatami pary, uprawiające seks w miejscu publicznym. Niektóre przepisy są dość skomplikowane. Poznać je powinni m. in. właściciele psów. Jest wiele niuansów, które decydują o ostatecznej karze dla właściciela w zależności od tego, czy pies wyrządził jakąś szkodę, czy może kogoś pogryzł.Sprawdź na kolejnych zdjęciach w galerii za jakie nietypowe wykroczenia można dostać mandat. Przeczytaj też:  Ceny mandatów i punkty karne za wykroczenia [MANDATOWNIK 2017]Zobacz też wideo: Policja wypatruje kierowców przez lornetki i wystawia wysokie mandaty za używanie telefonów

Mandat możesz dostać za sikanie, albo uprawianie seksu w mie...

Kiedyś piękne i zadbane, dziś zniszczone i zapomniane. Takich miejsc w województwie lubuskim nie brakuje. Rozsiane po miastach i malutkich miejscowościach popadają w ruinę. Niektóre z nich powoli odzyskują swój dawny blask dzięki nowym właścicielom, którzy remontują. Jednak wiele z nich nie da się już uratować. Zapraszamy Was na wędrówkę po ciekawych miejscach na Ziemi Lubuskiej.Na zdjęciach pałac w Bojadłach dwa lata temu (2014 r.) widziany z zewnątrz. Zdjęcia z wnętrza zrobione w 2016 roku. Pałac ma prywatnego właściciela, który prowadzi w nim prace konserwatorskie.Zobacz: Tajemnice hitlerowskiej fabryki amunicji D.A.G Alfred Nobel w Nowogrodzie Bobrzańskim

Opuszczone i zapomniane miejsca na Ziemi Lubuskiej [ZDJĘCIA, CZ. 1]

Zobacz też: Małe mądrale - odc.1 SMOG

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska