Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pieskie życie szczeniąt na miejskiej komisji

Janczo Todorow
- Panowie, trzeba się spieszyć, bo w ciągu miesiąca zdechło siedem psów - wołała do radnych Krystyna Rusin ze stowarzyszenia obrońcy zwierząt.
- Panowie, trzeba się spieszyć, bo w ciągu miesiąca zdechło siedem psów - wołała do radnych Krystyna Rusin ze stowarzyszenia obrońcy zwierząt. Janczo Todorow
Miłośnicy zwierząt alarmują, że psie maluchy, oddane do miejskiego schroniska masowo zdychają. Podkreślają też, że placówka nie spełnia swoich zadań. O tym mówili czwartkowej komisji mienia komunalnego.

W niedzielny wieczór, gdy ludzie otwierali serca podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, policjanci znaleźli pięć porzuconych szczeniąt. Zadzwonili do Kazimierza Bara, kierownika miejskiego schroniska, z prośbą o przygarnięcie zwierzaków. Ten odparł, że jest czynne tylko do 22.00 i nie ma możliwości ich przyjęcia. Kiedy nalegali, kierownik stwierdził, że mogą je oddać swojemu przełożonemu. Wówczas zadzwonili do zastępcy burmistrza Patryka Falińskiego. - Próbowałem skontaktować się z kierownikiem, ale się nie udało - wspomina wiceburmistrz. Podjąłem decyzję, aby przywieźli je do mnie. Po dwóch dniach przekazałem je do schroniska. A po kilku dniach dowiedziałem się, że tam cała piątka padła. Jest mi bardzo przykro z tego powodu. Dziwię się, że tak się stało, bo u mnie były w dobrej kondycji.

- Jak to możliwe, że zdrowe, ruchliwe pieski straciły życie w schronisku i nikt im nie pomógł? - pytała podczas posiedzenia komisji Jolanta Jureczko, przewodnicząca stowarzyszenia obrony zwierząt. - W tej placówce psy padają z głodu i brudu. Małe szczeniaki karmione są karmą dla dorosłych psów, więc nie mogą z niej skorzystać. Kojce są za wysokie i małe jak wypadnie na zewnątrz, to nie ma szans, żeby wrócić z powrotem na swoje miejsce - nie szczędziła słów krytyki.
J. Jureczko pod koniec starego roku uratowała przed zamarznięciem siedem szczeniąt, które zamknął wraz z suką właściciel w ciemnej i zimnej piwnicy. Po interwencji policji pieski umieszczono w miejskim schronisku. - Wcale się nie dziwię, że dwa z nich szybko zdechły, zwierzęta trzymane są w skandalicznych warunkach, na mokrych podestach. Złożyłam już doniesienie do prokuratury - poinformowała radnych.

Lekarz weterynarii Przemysław Grabowski tłumaczył "nam, że piątka szczeniąt, które przekazano wiceburmistrzowi, nie miała żadnych szans przeżycia, bo pieski były zbyt małe i oderwane od matki. J. Jureczko powiedziała nam, że nie zgadza się z taką opinią. Dodała, że także i w tej sprawie składa kolejne doniesienie do prokuratury.
- Jest to skandaliczna historia, żeby policja chciała oddać psy i nie było to możliwe, bo schronisko jest nieczynne. Przecież po to wydaliśmy 2 mln zł, żeby zbudować ten obiekt, który powinien być czynny całodobowo - powiedział nam Zenon Oleszewski, szef komisji mienia komunalnego.
W czwartek radni przez trzy godziny debatowali nad problemami schroniska. Jego kierownik Kazimierz Bar bronił się przed zarzutami i twierdził, że obiekt spełnia warunki, że psy nie są głodzone i nie leżą na mokrych podestach. - Żarskie schronisko jest jednym z najlepszych w kraju - zapewniał Krzysztof Jarosz, prezes Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej który administruje obiekt.

Na posiedzeniu komisji mówiono o konieczności kontroli w schronisku, o jego kosztach, o przygotowywanym programie dotyczącym bezdomności psów. Nie podjęto żadnych konkretnych decyzji. - Nic się tu nie mówi o miłości do zwierząt. Proszę pojechać do schroniska w Zielonej Górze i zobaczyć jak się tam opiekują psami - powiedziała nam jedna z wolontariuszek Stowarzyszenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska