Do incydentu doszło po tym, jak szef powiatu zakończył okolicznościowe przemówienie. Sala widowiskowa sulęcińskiego ośrodka kultury pękała w szwach. Oprócz dzieci, które m.in. tańczyły poloneza, ich rodziców, mieszkańców oraz kombatantów byli też zaproszeni goście: marszałek Marcin Jabłoński, wicewojewoda Jan Świrepo, poseł Bożena Sławiak czy gospodarz burmistrz Michał Deptuch.
Wystąpienia radnego nie było w programie. Według świadków sam wprosił się na mównicę, chwilę po tym, jak przemawiał starosta S. Kubiak. Pomiędzy nim a dyrektorem Sulęcińskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji Bartłomiejem Skrzypczakiem, który prowadził całą uroczystość, miało dojść do krótkiej wymiany zdań. Jednak dyrektor nie był w stanie powstrzymać A. Żelechowskiego. Radny i były dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Tursku najpierw przedstawił swą rodzinę (- Mama i tata walczyli o niepodległość Polski - tłumaczył nam później), a następnie oznajmił, że starosta nie powinien uczestniczyć w uroczystości, bo łamie prawo.
A. Żelechowski potwierdził nam, że spontanicznie zabrał głos: - Starosta łamie prawa konstytucyjne i pracownicze i nie powinien przychodzić na takie uroczystości - podtrzymuje i dodaje. - Po moim wystąpieniu wśród niektórych zebranych pojawiły się brawa.
Konflikt między nim a S. Kubiakiem trwa już od dwóch lat (o sprawie pisaliśmy w "Głosie Gorzowa" z 23-24 października). Żelechowski był dyrektorem Domu Pomocy Społecznej w Tursku, ale został dyscyplinarnie odwołany przez zarząd powiatu po niekorzystnej dla niego kontroli. Niedawno Sąd Najwyższy nakazał rozpatrzyć sprawę jeszcze raz. Uczestnicy święta, z którymi rozmawialiśmy byli zniesmaczeni całym wydarzeniem. - To, co się stało to skandal. Święto z okazji odzyskania niepodległości to nie czas i nie miejsce na takie wystąpienia i przepychanki - mówi jeden z nich (dane do wiadomości redakcji).
- To był nieprzyjemny incydent. Szkoda było mi dzieci, które mimo woli wzięły udział w tych słownych przepychankach - dodaje kolejny z naszych rozmówców. Co na to radny? - Uważam, że to była odpowiednia chwila, bo ludzie w Sulęcinie w końcu poznali prawdę. Nie czuję się dumny z tego, co zrobiłem, ale w końcu ktoś musiał to powiedzieć - twierdzi.
S. Kubiak mówi, że czuje podwójną przykrość. - Starostwo chciało zorganizować uroczystość wspólnie z gminą, ale odmówiono nam. Później zostałem obrażony, a nikt z gospodarzy nawet nie zareagował. Przecież nie byłem tam prywatnie, tylko reprezentowałem powiat - komentuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?