Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podczas uroczystości niepodległościowej radny Sulęcina Andrzej Żelechowski publicznie stwierdził, że nie powinien w niej uczestniczyć starosta

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
Stanisław Kubiak przemawia na uroczystości 11 listopada. Chwilę później za mównicą stanął radny Andrzej Żelechowski.
Stanisław Kubiak przemawia na uroczystości 11 listopada. Chwilę później za mównicą stanął radny Andrzej Żelechowski. fot. Archiwum starostwa
- Skandal. To nie było miejsce ani czas na takie teksty - mówią mieszkańcy.

Do incydentu doszło po tym, jak szef powiatu zakończył okolicznościowe przemówienie. Sala widowiskowa sulęcińskiego ośrodka kultury pękała w szwach. Oprócz dzieci, które m.in. tańczyły poloneza, ich rodziców, mieszkańców oraz kombatantów byli też zaproszeni goście: marszałek Marcin Jabłoński, wicewojewoda Jan Świrepo, poseł Bożena Sławiak czy gospodarz burmistrz Michał Deptuch.

Wystąpienia radnego nie było w programie. Według świadków sam wprosił się na mównicę, chwilę po tym, jak przemawiał starosta S. Kubiak. Pomiędzy nim a dyrektorem Sulęcińskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji Bartłomiejem Skrzypczakiem, który prowadził całą uroczystość, miało dojść do krótkiej wymiany zdań. Jednak dyrektor nie był w stanie powstrzymać A. Żelechowskiego. Radny i były dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Tursku najpierw przedstawił swą rodzinę (- Mama i tata walczyli o niepodległość Polski - tłumaczył nam później), a następnie oznajmił, że starosta nie powinien uczestniczyć w uroczystości, bo łamie prawo.

A. Żelechowski potwierdził nam, że spontanicznie zabrał głos: - Starosta łamie prawa konstytucyjne i pracownicze i nie powinien przychodzić na takie uroczystości - podtrzymuje i dodaje. - Po moim wystąpieniu wśród niektórych zebranych pojawiły się brawa.

Konflikt między nim a S. Kubiakiem trwa już od dwóch lat (o sprawie pisaliśmy w "Głosie Gorzowa" z 23-24 października). Żelechowski był dyrektorem Domu Pomocy Społecznej w Tursku, ale został dyscyplinarnie odwołany przez zarząd powiatu po niekorzystnej dla niego kontroli. Niedawno Sąd Najwyższy nakazał rozpatrzyć sprawę jeszcze raz. Uczestnicy święta, z którymi rozmawialiśmy byli zniesmaczeni całym wydarzeniem. - To, co się stało to skandal. Święto z okazji odzyskania niepodległości to nie czas i nie miejsce na takie wystąpienia i przepychanki - mówi jeden z nich (dane do wiadomości redakcji).

- To był nieprzyjemny incydent. Szkoda było mi dzieci, które mimo woli wzięły udział w tych słownych przepychankach - dodaje kolejny z naszych rozmówców. Co na to radny? - Uważam, że to była odpowiednia chwila, bo ludzie w Sulęcinie w końcu poznali prawdę. Nie czuję się dumny z tego, co zrobiłem, ale w końcu ktoś musiał to powiedzieć - twierdzi.

S. Kubiak mówi, że czuje podwójną przykrość. - Starostwo chciało zorganizować uroczystość wspólnie z gminą, ale odmówiono nam. Później zostałem obrażony, a nikt z gospodarzy nawet nie zareagował. Przecież nie byłem tam prywatnie, tylko reprezentowałem powiat - komentuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska