- Bramki zdobyli: Vadym Korinenko (17), Nikodem Rafalik (32) i Jakub Śliwiński (53).
- Rafał Wojewódka, trener Pogoni: Drużyna z Ośna jest naprawdę solidna. Od paru sezonów trzyma poziom i muszę powiedzieć, że obawialiśmy się tego meczu.
- Artur Andruszczak, trener Spójni: Trudno, tak to się kończy... Jeżeli zespół popełnia tyle błędów niewymuszonych, to przeciwnik to wykorzystuje bezlitośnie.
Dwie bramki Pogoni, słupek Spójni i kontrowersje
Sobotni mecz od początku mógł się podobać kibicom. Dobre tempo gry, szybkie akcje, sytuacje po obu stronach boiska. W 6 min doskonałej okazji dla przyjezdnych nie wykorzystał Adrian Paradowski, z 5 metrów uderzając tak, że Michał Hajdasz obronił. W odpowiedzi w 16 min głową strzelał Nikodem Rafalik, ale Bartosz Grala był na posterunku.
Minutę później miejscowi prowadzili 1:0 po ładnym uderzeniu Vadyma Korinenki z lewej strony pola karnego. Z tej bramki cieszyli się jednak na raty, bo sędzia nie był pewien, czy może ją uznać, widząc uniesioną chorągiewkę asystenta. Po konsultacji stwierdził, że nie było pozycji spalonej, bo "podawał" zawodnik gości.
W 19 min Spójnia mogła wyrównać. Michał Dyc zbliżył się do pola karnego, przełożył sobie piłkę na lewą nogę, huknął z niespełna 20 metrów i obił słupek... Z kolei w 23 min po drugiej stronie boiska Rafalik świetnym podaniem uruchomił Korinenkę, ten uprzedził Gralę, ale nie trafił w bramkę.
Później doszło do kontrowersyjnej sytuacji w "szesnastce" Pogoni. Do piłki ruszyli Dyc i Hajdasz, "spotkali się" w okolicy 7 metra i obaj runęli na murawę. Arbiter był gotów podyktować rzut karny, lecz po konsultacji z liniowym zrezygnował z tego zamiaru, uznając, że interwencja bramkarza była zgodna z przepisami.
W 32 min miejscowi podwyższyli na 2:0 po akcji znanego nam już duetu. Z tą różnicą, że Korinenko wystąpił w roli podającego, a Rafalik - egzekutora. Po drugim golu tempo gry wyraźnie spadło. Widać było, że przyjezdnych podłamał ten niefartowny dla nich scenariusz.
Wzorcowa kontra Pogoni i trzeci cios po drugiej dobitce
Po przerwie goście wyszli na murawę mocno zmotywowani do odrabiania strat. Tymczasem to gospodarze w 53 min wyprowadzili wzorcową wręcz kontrę. Rafalik ze środka pola zagrał na lewe skrzydło do niezwykle szybkiego Korinenki, ten podał w pole karne, uderzał Jędrzej Jakimowicz, a Jakub Śliwiński dwukrotnie dobijał. Grala uwijał się jak w ukropie, dwa strzały obronił, ale przy trzecim był już bezradny.
Spójni nie można odmówić ambicji, bo nawet przegrywając 0:3, starała się przynajmniej zmniejszyć rozmiary porażki. W 66 min Dyc ładnie ściął do środka, lecz spudłował. W 77 min przymierzył Mateusz Torbiczuk, a w 90+5 min Łukasz Pińczyński, ale żaden z nich nie zdołał pokonać Hajdasza.
Rafał Wojewódka: Mecz fajnie nam się ułożył, 2:0 do przerwy
- Trzeba przyznać, że drużyna z Ośna jest naprawdę solidnym zespołem. Zresztą, już od paru sezonów trzyma poziom i muszę powiedzieć, że obawialiśmy się tego meczu - nie krył Rafał Wojewódka, trener Pogoni. - To zespół bardzo dobrze przygotowany fizycznie, wzrostowo chłopy takie, że jak na początku wyszliśmy, to martwiłem się o stałe fragmenty gry i to rzeczywiście była ich mocna strona.
- Mecz fajnie nam się ułożył, 2:0 do przerwy. Myślę, że w pewien sposób kontrolowaliśmy grę, prowadzona była w środkowej strefie boiska - dodał trener Wojewódka. - W drugiej połowie wyszliśmy na 3:0 i to już był spokojny wynik.
Obejrzyj wideo: Pogoń Świebodzin - Spójnia Ośno Lubuskie 3:0 (2:0). Radość Pogoni
Zapytaliśmy także o zmiany w ustawieniu Pogoni, o przesunięcie Mateusza Świtały z ataku do środka pola. - Rzeczywiście, obniżyłem Mateusza. Zatracił formę strzelecką, w paru meczach już nie strzelał, a wiemy, że to bardzo dobry zawodnik i dzisiaj środek pola był przez niego opanowany, fajnie kontrolował grę, przerzucał z jednej strony na drugą, oprócz tego stwarzał zagrożenie, no i miał bardzo dużo przechwytów - wyliczał trener Wojewódka. - W tym meczu akurat to się sprawdziło, zobaczymy, jak to będzie wyglądało w następnym, bo przeszliśmy też z gry jednym napastnikiem na dwóch.
Artur Andruszczak: Trudno, nic nie zrobimy, wyniku nie zmienimy
- Wynik może wskazywać na dużą przewagę i dominację miejscowych, ale tak nie było - stwierdził Artur Andruszczak, trener Spójni. - Po własnych błędach, przede wszystkim po stratach piłki dostaliśmy bramki. Trudno, tak to się kończy... Jeżeli zespół popełnia tyle błędów niewymuszonych, to przeciwnik to wykorzystuje bezlitośnie.
Czy gospodarze zaskoczyli czymś gości? - Znaliśmy ich mocne strony, znaliśmy atuty, byliśmy na to przygotowani, mieliśmy swój pomysł i plan na granie, jednak decyzje podejmowaliśmy zupełnie inne. Rozmawiamy w szatni przed meczem, jak mamy się zachować, a robimy wprost przeciwnie - tłumaczył trener Andruszczak.
Zagadnęliśmy także o brak szczęścia i kontrowersyjne sytuacje. - Dziwne to jest... Bramka dla miejscowych i decyzja, że nie ma bramki, później boczny sygnalizuje, że jednak było jakieś zagranie - nie wiedział kogo, ale twierdził, że było... Później z tym karnym - też już nie chcę tego komentować... Dla mnie był karny. Zresztą, takie też były opinie wszystkich, tylko nie bocznego sędziego. Trudno, nic nie zrobimy, wyniku nie zmienimy, musimy myśleć o następnym meczu i starać się gdzieś odrobić te punkty - skwitował trener Andruszczak.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?