Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy w Irlandii tęsknią za rosołem

Magdalena Bandurak
Polskie sklepy wyrastają jak grzyby po deszczu. Część emigrantów świetnie radzi sobie jednak bez nich.
Polskie sklepy wyrastają jak grzyby po deszczu. Część emigrantów świetnie radzi sobie jednak bez nich. fot. Magdalena Bednaruk
Irlandzkie miasteczko Lahinch zwane jest polską kolonią. W ciągu roku żyje tu około 70 Polaków, a w sezonie nawet dwa razy tyle.

W łazience na półce polskie kosmetyki, w lodówce dżem Łowicza, pasztet prochowicki, kabanosy, zamrożone pierogi i schłodzony Lech z Żywcem. Obok polskiego chleba herbata Saga, paluszki Lajkonik i soczek Kubuś. W salonie na półce magazyny Viva i Party...

Dorota przyleciała do Irlandii kilka lat temu po skończeniu szkoły kosmetycznej. Pracuje jako kelnerka w barze. Zna angielski.

Sebastian przyjechał bez języka i zaczynał od mycia naczyń i pracy w kuchni. W ciągu trzech lat podłapał angielski na tyle, żeby pracować jako barman. - Ale teraz nie mam pracy. Zamiast zarabiać, wydaję pieniądze, a utrzymanie w Irlandii jest drogie. Chętnie wróciłbym do domu, ale trzyma mnie tu moja Dorota - dodaje.

Piotrek miał dość życia w Niemczech i już od dwóch lat pracuje w kuchni, w irlandzkiej knajpie. - Mimo że można zarobić i z tygodniówki wszystko opłacić, jestem już zmęczony tym miejscem. Zimową stagnacją, tymi samymi twarzami i monotonią w pracy. Myślę o jakiejś zmianie, bo ciągnie mnie do Polski, ale nie wiem, czy do niej wrócę - mówi.

Wpadnie Polak i Amerykanka

Polskie sklepy wyrastają jak grzyby po deszczu. Część emigrantów świetnie radzi sobie jednak bez nich.

(fot. fot. Magdalena Bednaruk)

Seba z Dorotą oglądają film na TVP 1. Wykupili cyfrę, więc mają kilkadziesiąt polskich programów. Piotrek szpera po internecie i gada z kuzynem na gg. Do salonu wpada znajomy Tilu. Zwietrzył dostawę polskich papierosów, więc chce zrobić interes. Wagon LM-ów przywiezionych z Polski można kupić o połowę taniej niż w Irlandii, a i tak obie strony na tym zarobią.

Przyszła też Sara - Amerykanka, uczy się polskiego, więc chętnie słucha i rozmawia z Polakami. Brakuje tylko pracoholika, 31-letniego Daniela, który kilka miesięcy temu rozpoczął budowę domu i za wszelką cenę, stara się uzbierać pieniądze na jego wykończenie. Oszczędza na wszystkim: jedzeniu, mieszkaniu ciuchach… Pracuje od rana do wieczora siedem dni w tygodniu. Niedawno zjechał na parę miesięcy do żony i małej córeczki.

W odwiedziny wpada jeszcze Marcin Różański, z zawodu kucharz. Zrobił zakupy na dole w Centrze i bierze się za gotowanie obiadu. - We wrześniu minęły trzy lata, jak tutaj żyję. Zapłaciłem koledze, żeby załatwił mi pracę i wskoczyłem jako kucharz. Jedyne słowa, jakie znałem po angielsku to whisky i Malboro. Irlandia zrobiła na mnie duże wrażenie. Domy i budynki wyglądają jak z bajki albo westernu - mówi Marcin. Żyje z dziewczyną - Irlandką, Cristin. Niedawno urodził im się syn, Davidek, więc Marcin nie myśli o powrocie do kraju.

Polak da się lubić

Irlandczycy o Polakach mówią różnie, często źle - że pijaki, złodzieje… Donald, Irlandczyk, smakosz czarnego piwa Guinnes, ma inne zdanie. W jego ulubionym barze, w sezonie pracuje nawet po dziesięciu Polaków. - Widać, że się starają. Są pracowici i jak nie mówią wzorowo po angielsku, to nadrabiają czymś innym. Zaprzyjaźniłem się z młodą kelnerką i nawet posyłamy sobie kartki na święta. Lubię Polaków, bo są mili i nie boją się ciężkiej pracy -ocenia Donald, zwany przez tutejszych Krasnalem.

Polaków w Irlandii jest coraz więcej i Irlandia nie może tego ignorować. W Dubline ukazuje się kilka polskich dzienników, a w mniejszych ośrodkach do gazet dodawane są często wkładki po polsku.

Spacerując po oddalonym o 30 minut od Lahnich mieście Ennis, można znaleźć kilka polskich sklepów. Na półkach Grześki, ptasie mleczko z Polski, biały ser (w Irlandii go nie sprzedają), jogurty Jogobella, Kubusie, zupy Winiary. Ceny po przeliczeniu na złotówki są wyższe niż w Polsce, ale jak na irlandzkie warunki - nie odstraszają.

W malowniczym miasteczku Galway (na północ od Lahnich) można skorzystać z Polskiego Centrum Informacji Finansowej, a prawie w każdej bibliotece wypożyczymy książki i magazyny po polsku.

- Sworzyliście w Irlandii Polskę poza Polską, czego więc wam brakuje? - pyta reporterka. - Gołąbków, pierogów ruskich, zupy pomidorowej, rosołu, polskiego "dzień dobry", mamy, siostry, samochodu z kierownicą po lewej stronie, słońca, dzieci... Polski po prostu - mówią Polacy w Irlandii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska