Potrzebni ratownicy

- Gdy jechaliśmy do Żagania, zobaczyliśmy ogromną górę piachu. Postanowiliśmy sprawdzić co to takiego. Widok przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Macie tu świetne miejsce do wypoczynku - mówili w ub. r. pracownicy telewizji Tele5, którzy przyjechali do Żagania realizować transmisję z meczu piłkarskiego.

Rzeczywiście, miejsce jest bardzo ładne. I od lat trwały o nie spory. Teren otwarty jest własnością Polskiego Związku Wędkarskiego. Wędkarze mają tam swoje stawy a te, których nie używali, zajęli amatorzy kąpieli. Kłócono się o to, kto ma sprzątać teren i czerpać z niego korzyści.
Aż wreszcie rok temu osiągnięto porozumienie. Podobnie jest przed tym sezonem. - Byłem na spotkaniu w urzędzie miasta w Żaganiu. Porozumienie czeka jeszcze na podpisy, ale gwarantuje nam rzeczy, które nas interesują - informuje dyrektor biura okręgu zielonogórskiego PZW Jerzy Tonder. - Urzędy miasta i gminy gwarantują sprzątanie terenu i ratowników. Reszta jest po naszej stronie.
Najważniejszą decyzję dla mieszkańców już podjęto. - Za wjazd, czy parkowanie na Gryżycach nie trzeba będzie płacić - zapewnia Ryszard Muzylak, szef WOPR w powiecie, koordynator spraw związanych z dzikim kąpieliskiem. - Obecnie szukamy ratowników, którzy przez wakacje będą tu pracowali.
Jest szansa, że płace dwóch z nich pokryje urząd pracy, natomiast za trzeciego wspólnie zapłacą miasto i gmina wiejska Żagań.

Lokalne samorządy zapewnią też sprzątanie terenu. - Będzie nad tym czuwać sześciu pracowników interwencyjnych, a nieczystości wywiezie żagańskie przedsiębiorstwo oczyszczania - zapewnia R. Muzylak.
O resztę ma zadbać związek wędkarski. - Jak co roku poprawimy jakość drogi dojazdowej. Oznakujemy także cały teren według wskazówek żagańskich ratowników WOPR - tłumaczy J. Tonder.
Wiemy już prawie wszystko na temat dzikiego kąpieliska, które nabiera normalnego wyglądu. Kiedy jednak ruszy sezon? - Pomiędzy 24 czerwca a 1 lipca. Wszystko zależy od pogody i od stanu przygotowań. Będziemy jednak chcieli wystartować jak najszybciej - dodaje R. Muzylak.