Okazało się, że akcja w kłębach gęstego dymu, nie będzie łatwa. Czerwony kur obejmował niemal całą 6-metrowej wysokości hałdę na powierzchni około 100 x 100 metrów, która zapewne została podpalona. Nocą zadymienie było tak wielkie, że strażacy nie byli w stanie podejść w pobliże tego piekła, lecz - żeby je ugasić - musieli jakoś dostać się do środka. I udało się!
Świebodzińskich strażaków, wprawionych w tego typu akcjach, wsparły również zastępy ogniomistrzów z Zielonej Góry, Nowej Soli, Krosna Odrzańskiego i Słubic, a także jednostki ochotnicze z Dąbrówki i Zbąszynka, a później także z Lubrzy. Zielonogórzanie dowieźli cysternę. Strażacy z Nowej Soli, Krosna i Słubic zajęli się gaszeniem pożaru systemem piany sprężonej.
Jeszcze tego samego dnia, około godz. 16.00 zaczęła się ewakuacja mieszkańców z domostw znajdujących się najbliżej zadymionej hałdy. Postulowała ją inspektor ochrony środowiska, dlatego decyzję o ewakuacji do jednego z przedszkoli w Zbąszynku podjął burmistrz Wiesław Czyczerski. Powodowane to było bezpieczeństwem mieszkańców. Wszyscy znaleźli jednak schronienie w domach swoich rodzin. Większość z nich kwitowała całe zamieszanie sakramentalnym westchnieniem - O, Jezu!
W niedzielę sytuacja była już lepsza. - Główne zamierzenie akcji gaśniczej zostało osiągnięte. Pożar powierzchniowy hałdy odpadów został zatrzymany w najwyższych miejscach, na wysokości 7 - 8 metrów, a następnie opanowany – oceniał bryg. Dariusz Paczesny, zastępca komendanta świebodzińskich strażaków.
Pozostało dogaszanie tlącej się hałdy. Polegało ono na tym, że składowany materiał musiał być dokładnie rozdrobniony, co czynione było przez sprzęt i pracowników zakładu, a następnie polewany wodą przez strażaków i przenoszony na drugą hałdę, aby wtórnie się nie zapalił. Jeszcze w miniony poniedziałek przy dogaszaniu uwijało się 11 zastępów strażackich, wyposażonych w trzy podnośniki koszowe, z których precyzyjnie podawana była woda czerpana pompą wysokoprężną z pobliskiego stawu lub dowożona cysternami z jeziora w Lutolu Mokrym.
Niepokój miejscowych wzbudzał jedynie dym, w którym dopatrywali się szkodliwych substancji. Pod wpływem zmieniającego się kierunku wiatru zaczął się bowiem przemieszczać w stronę szkoły i Zbąszynka, ogarniając całą ulicę Piastowską i te bardziej odległe - Zbąszyńską, Główną, Chlastawską. W tej sytuacji Sztab kryzysowy podjął decyzję o dalszej dobrowolnej ewakuacji mieszkańców. Zamknięta też została do kolejnego poniedziałku miejscowa szkoła.
W poniedziałek pomiary powietrza w Dąbrówce przeprowadził wojewódzki inspektor ochrony środowiska. Podobne badania na obecność w powietrzu szkodliwych substancji wykonał zastęp ratownictwa chemicznego z Poznania. - Strażackie przyrządy nie wykazały podwyższonego poziomu szkodliwych substancji - stwierdził bryg. Paczesny.
Mieszkańcy są już zdeterminowani i mocno zmęczeni, szczególnie widokiem różnych inspekcji i kontroli oraz obecnością mediów. - Gdzie żeście byli wcześniej?! - rzucali rozgoryczeni.
W poniedziałek odbyło się wiejskie zebranie, zapowiadające się na bardzo burzliwe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?