Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownicy kradną w miejscu pracy i oszukują swoich pracodawców na różne sposoby

Agnieszka Stawiarska 68 324 88 51 [email protected]
fot. archiwum
W sklepach pracownicy kradną więcej niż klienci. Przez ostatnie dwa lata 90 procent pracodawców poniosło straty, bo byli oszukiwani przez ludzi, których sami zatrudnili. "Pracownikowi zawsze będzie mało" - pisze na naszym portalu "Szef świnia".

TO WŁAŚNIE NASZA PRACA

TO WŁAŚNIE NASZA PRACA

Sprzedawca warczy na klienta, klient obrzuca wyzwiskami kasjera w markecie, lekarz lekceważy pacjenta, pacjent uważa, że wszystko może, a urzędniczka zachowuje się jak księżniczka i opryskliwie traktuje petenta. Za tydzień oddamy im głos. Skąd w nas tyle wrogości? Uprzejmość jest na wagę złota. Dlaczego tak łatwo przychodzi nam w pracy traktowanie drugiego człowieka jak śmiecia? Czekamy na Państwa opinie i historie z życia: [email protected]

Czytaj też: Pracownik dwa razy okradł swojego szefa. Za drugim razem ukradł prostownik, bo... chciał spłacić grzywnę za pierwszą kradzież!

Właścicielka hurtowni kwiatów (dane do wiadomości redakcji) do dziś żałuje, że nie zwolniła kierowców dyscyplinarnie. Teraz myśli, że przez to okradają kogoś innego. - Codziennie odbierali od nas bukiety. Sprzedawali kwiaty drożej, o 10-20 groszy na sztuce - opowiada. - Żeby nas okraść, musieli przeklejać ceny rano i po południu, gdy zwracali nam niesprzedany towar. Dziwię się, że im się chciało.
Marek Prędkiewicz z Zielonej Góry, właściciel restauracji Ramzes i zakładu produkcyjnego, uważa, że pracodawcy sami są sobie winni: - Trzeba płacić odpowiednio wysokie pensje i kontrolować. Pracownik musi wiedzieć, że jest pilnowany i ponosi konsekwencje za oszustwo.
Nie chce mówić o swoich stratach i co zrobił ze złodziejami. Daje pracę 50 osobom i od dwóch lat nie wykrył żadnej kradzieży. Od siedmiu wszędzie w firmie ma zamontowane kamery. - Nawet w komórce mogę w każdej chwili zobaczyć, co się dzieje - przyznaje. - Trzeba się trochę wysilić, żeby nie być oszukiwanym.

Czytaj też: Złodziej uratował ochroniarza, który go zatrzymał na gorącym uczynku

- Nie powiem, jaki dokładnie mam system sprawdzania załogi - zastrzega Bruno Kieć z Zielonej Góry, który od 14 lat prowadzi klub "4 Róże dla Lucienne". - Lada dzień zakładam kamery. Wiadomo, że prowadzimy inwentaryzację i każde braki i nadmiar jest podejrzany. Między właścicielami klubów obowiązuje lojalność w przekazywaniu informacji o pracownikach złodziejach. Nie dostają już roboty.
Opowiada, jak jeden z pracowników okradał jego, a przy okazji kumpla, który płacił za te straty z własnej kieszeni, bo był odpowiedzialny za bar. Wynosił alkohol, chipsy... - Okazja czyni złodzieja - komentuje Kieć. - Dlatego trzeba być czujnym, choć w gastronomii trudno udowodnić kradzież.
Z notorycznymi kradzieżami od lat walczy właściciel kilku sklepów spożywczych. - I co, ręce mam ucinać? - wzrusza ramionami. - Założyłem kamery, to przestali wynosić mięso i warzywa. Ale jak kamera uchroni mnie od lewych zwolnień? Wiem, że udają, a ja płacę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska