Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes wodociągów nagle stracił robotę

Tomasz Rusek
Leszek Rybka: - Poszukam sobie pracy, ale nie w firmie związanej z miastem. tam musiałem nadepnąć komuś na odcisk.
Leszek Rybka: - Poszukam sobie pracy, ale nie w firmie związanej z miastem. tam musiałem nadepnąć komuś na odcisk. fot. Kazimierz Ligocki
- Zwolnili mnie, bo zacząłem odcinać ludzi od tortu - mówił w piątek rozgoryczony Leszek Rybka. Ale rada nadzorcza konkretny zarzut: brak właściwego nadzoru nad inwestycjami.

Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji to prawdziwe. Firma należy do miasta - Gorzów ma w niej 92 proc. udziałów. Jej majątek jest szacowany na ponad 150 mln zł. Zatrudnia 240 osób. Zarobki w wodociągach należą do najwyższych w mieście: średnio to niemal 2,8 tys. zł brutto (wszystkie dane za raportem za 2007 r.).

Rybka został tu prezesem pod koniec kwietnia po wygranym konkursie. Pierwsze, co zrobił, to wymienił władze spółki zależnej: Trans-wod-kan. - Przez lata księgowa kradła tam pieniądze, nikt nie reagował - mówi Rybka.

Odcinanie od tortu

Potem zaczął przyglądać się zamówieniom PWiK. - Wszystkie roboty robiło kilka tych samych firm. Gdy spotkałem się z przedstawicielami innych, mówili: - O kurczę, przez lata nie mieliśmy do PWiK dostępu. I właśnie takie praktyki za mojej prezesury chciałem poucinać. Widać stara gwardia nie chciała zmian - mówi Rybka.

W piątek stracił robotę. - Jestem po ludzku wk... Chciałem z tą firmą zrobić coś dobrego, zarządzać jak menedżer, a nie sołtys, więc odcinałem kolejnych ludzi od tortu. Nie chciałem, by moim jedynym zadaniem było podnoszenie co rok opłat za wodę i ścieki. Teraz okazuje się, że byłem niewygodny - powiedział w piątek naszemu reporterowi L. Rybka.

Szefem rady nadzorczej spółki jest Jerzy Oleksiewicz. Odrzuca oskarżenia byłego prezesa. Zapewnia, że rada (cała była za odwołaniem) ma konkretny zarzut wobec Rybki: brak właściwego nadzoru nad przygotowaniami do inwestycji. - Pojawiły się opóźnienia, przekroczone zostały terminy składania zamówień. I tylko tyle mogę powiedzieć - usłyszeliśmy w piątek od Oleksiewicza.

Miastu nic do tego

Rybka dziwi się słowom szefa rady nadzorczej. - Jak można mi zarzucić cokolwiek w sprawie inwestycji, skoro one przez półtora roku przed moim przyjściem były w proszku? W kilka miesięcy cudu nikt by nie dokonał. Zastałem źle przygotowaną dokumentację i musiałem poodkręcać kilka rzeczy. I dlatego pojawiły się opóźnienia - tłumaczy były już prezes.

Teraz bierze się za szukanie pracy. Mówi, że będzie szukał wszędzie, tylko nie w firmach powiązanych z miastem. - Widać komuś nacisnąłem na odcisk - dodaje Rybka.

Oleksiewicz to urzędnik miejski, na co dzień naczelnik wydziału geodezji i katastru. Podlega prezydentowi Tadeuszowi Jędrzejczakowi. L. Rybka przed odejściem do wodociągów też był naczelnikiem - tyle że wydziału gospodarki komunalnej. Błyszczał w mediach, potrafił sprzedać swoją robotę. Instalował pamiątkowe kamienie i płyty, sypał pomysłami, budował place zabaw, kreował się na skutecznego urzędnika.

Wówczas z kilku źródeł dowiedzieliśmy się, że taka aktywność przeszkadza jego przełożonym. Wtedy Rybka zniknął z gazet, stacji radiowych i telewizji. Potem zawalczył o fotel prezesa wodociągów i wygrał konkurs. Czy odwołanie było sterowane z miasta? - Absolutnie nie. Dowiedziałem się o zamiarze odwołania Leszka od rady nadzorczej. Działa samodzielnie i niezależnie. Miastu nic do tego - powiedział nam w piątek Tadeusz Jędrzejczak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska