Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proszę dzwonić później

SYLWIA MALCHER-NOWAK (68) 324 88 70 [email protected]
- Po śmierci męża syn mi zarzucił: przecież kiedyś mogliście wyjechać za granicę, dlaczego zostaliście w tym kraju - mówi Danuta Kokot
- Po śmierci męża syn mi zarzucił: przecież kiedyś mogliście wyjechać za granicę, dlaczego zostaliście w tym kraju - mówi Danuta Kokot Tomasz Gawałkiewicz
Pani Danuta nie może opanować płaczu. - Zabili go - mówi. - A my, głupcy, myśleliśmy, że to będzie tak ładnie, jak w telewizji. Zadzwonią, zoperują i wrócimy do domu. Zadzwonili, ale za późno.

Roman Kokot był człowiekiem spokojnym, ufnym, nie wchodził nikomu w drogę. Właśnie szukał pracy, gdy w sierpniu 2002 r., w wieku 49 lat, miał rozległy zawał.
Przeżył, ale od kardiologa z Poznania, do którego poszedł na konsultację, usłyszał, że musi mieć operację - trzeba założyć baypassy. Mimo to, gdy wyszedł z zielonogórskiego szpitala, czuł się jak młody bóg. - Danusia, dawno już tak wspaniale się nie czułem - mówił do żony.
Przed operacją konieczna była koronarografia. Miał szczęście, bo właśnie zaczęli ją wykonywać w Zielonej Górze, więc kolejka nie była długa. Wiosną ub.r. przeszedł badanie. - Nie jest źle - powiedziała lekarka odczytująca wyniki. - W Poznaniu się ucieszą, bo nie będą mieli z panem dużo roboty.

Proszę dzwonić później

Skierowanie na oddział kardiochirurgii poznańskiego szpitala przy ul. Szkolnej dostał od pracującego tam kardiologa Jarosława Jasińskiego. Operację wyznaczono mu na 28 lipca 2003 r. Dwa tygodnie przed terminem miał zadzwonić i potwierdzić datę. - Mamy remont sali operacyjnej, proszę zadzwonić za miesiąc - usłyszał.
Zadzwonił i znów usłyszał: za miesiąc. Skrupulatnie zaznaczał daty w kalendarzu. Aż z lipca zrobił się grudzień.
- Mówiłam mu, że coś jest nie tak, że to trwa zbyt długo - wspomina pani Danuta. - Ale on mnie uspokajał i twierdził, że lekarze w Poznaniu wiedzą, co robią, że mają dokumentację. Był taki ufny, taki naiwny. Chciałam sama zadzwonić, ale schował numery. Bał się, że zrobię awanturę i mu zaszkodzę. Dlaczego go posłuchałam!?

Lekarz sam zadzwonił

Gdy kolejny raz trafił na konsultację, usłyszał, że minęło pół roku od koronarografii, więc trzeba zrobić nową. Te wyniki są już nieaktualne. Załamał się, bo to oznaczało kolejne miesiące czekania. - Ja już się nie liczę - mówił. - Tyle czasu mnie zbywali.
Miał powody do niepokoju, bo czuł się coraz gorzej. Często miewał kłopoty z oddechem, wejście na pierwsze piętro stawało się problemem.
I wtedy pojawiło się światełko w tunelu. - Znajoma pracująca w kiosku powiedziała, że jej brat niedawno wrócił z operacji zakładania bypassów we Wrocławiu - wspomina pani Danuta. - Był bardzo zadowolony, długo nie czekał. Wysłaliśmy dokumenty do Dolnośląskiego Centrum Chorób Serca we Wrocławiu. W kopertę włożyliśmy tylko medyczną dokumentację i swój adres.
Dziewięć dni później odebrali telefon. Dzwonił kardiolog Paweł Kwinecki z Wrocławia. - To był dla nas szok - mówi pani Danuta. - Lekarz z naukowym tytułem dzwoni, żeby umówić się z moim mężem! Kazał przyjechać w styczniu, by zrobić dodatkowe badania. Pytał, czy Poznań kierował męża do innego ośrodka, skoro tam operacja nie mogła się szybko odbyć. I dziwił się cały czas: jak to możliwe, że w 2002 r. był zawał i do dziś nie przeprowadzono zabiegu.
Pan Roman bardzo się cieszył. - Trafiłem na cudownego człowieka - mówił wszystkim. - Wreszcie coś się ruszy.

Pan już się nie nadaje

Robił różne badania, bo czuł się już fatalnie. Zaczął też poważnie chorować na płuca. - Miał zlecone tzw. badania nuklearne w Zielonej Górze, ale nie wyszły, bo sprzęt jest stary - opowiada żona. - Trzeba je było zrobić w Poznaniu, a na to znów potrzebna była zgoda Narodowego Funduszu Zdrowia. Gdy wreszcie je zrobił i znów trafił na konsultacje, usłyszał: pan już się nie nadaje na operację.
- Ale ja się przecież nadawałem - żalił się z łzami w oczach żonie. - Danusia, ja tego nie rozumiem. To ja już w odstawkę tylko mogę iść?
I łapał ciężko oddech, bo płuca odmawiały posłuszeństwa.
W poradni kardiologicznej jedna z lekarek powiedziała: - Trzeba podleczyć płuca i jechać gdzie indziej. Co to, jeden Poznań w Polsce?

Umarł, umarł, umarł...

Na wizytę u pulmonologa czekał miesiąc. Wtedy już spędzał całe noce w fotelu, bo gdy leżał, nie mógł tchu złapać. Specjalista stwierdził obstrukcję płuc trzeciego stopnia i powiedział, że w takim stanie żaden ośrodek nie podejmie się operacji. Nawet Wrocław.
Doktor dał leki i kazał modlić się o poprawę. Roman brał je zaledwie przez tydzień.
10 kwietnia poczuł się tak źle, że sam zadzwonił po pogotowie. Przyjechali, a lekarz powiedział: - Ma pan kłopoty z oddechem, bo sam się pan tak nakręca.
Wylądował na SINK-u, czyli sali intensywnego nadzoru kardiologicznego.
- Wyszła do mnie pielęgniarka i kojącym głosem zaczęła mówić, że nie udało się - mówi ze łzami w oczach pani Danuta. - A ja tylko słyszałam: umarł, umarł, umarł... I ciągle mam przed oczami ten jego wzrok, a w nim strach, pytanie: dlaczego?
30 kwietnia pani Danuta odebrała telefon od doktora Kwineckiego. Kardiolog radosnym głosem powiedział, że udało mu się skompletować grupę lekarzy, którzy podejmą ryzyko i przeprowadzą operację. - Znalazłem najlepszych - poinformował. - Na pewno się uda.
Nie udało się. Było za późno.

Sami są winni

Zadzwoniłam do poznańskiej kliniki z pytaniem, dlaczego pacjenci tyle czekają na zakładanie baypassów. Rozmawiałam z lekarzem odpowiedzialnym za planowe operacje.
- Czasami sami są sobie winni - usłyszałam. - Nie przyjeżdżają w wyznaczonym terminie albo lepiej się czują i nie odzywają się trzy miesiące. Kiedy indziej chorują i też wszystko się przesuwa. A dlaczego pani o to pyta?
- Roman Kokot z Zielonej Góry czekał na operację dziewięć miesięcy i się nie doczekał.
- Musiałbym bliżej przyjrzeć się sprawie tego konkretnego pacjenta. Ale nie będę się wypowiadać do prasy. Nie życzę sobie też, by pani wymieniała moje nazwisko w gazecie. Jeśli rodzina ma problem, to niech przyjdzie do mnie osobiście.
Teraz? Chyba tylko po to, żeby odebrać dokumenty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska