Nasz Czytelnik (nazwisko do wiadomości redakcji) po raz pierwszy poszedł do poradni chorób naczyń przy ul. Walczaka w czerwcu ub. roku. - Odesłali na 1 lipca. Poszedłem i zostałem zarejestrowany na 2 sierpnia. Miałem się stawić między 12.00 a 17.00. W wyznaczonym dniu lekarza nie było. Na drzwiach wisiała kartka, że do końca miesiąca jest na urlopie. We wrześniu przyszedłem ponownie. Znów wisiała kartka. Tym razem lekarz był chory. Panie w recepcji kazały przyjść w październiku - opowiada pan Tadeusz. Ale w październiku też nie udało mu się zarejestrować. Ani w następnych miesiącach starego roku. W styczniu usłyszał: proszę przyjść po święcie Trzech Króli. Poszedł, bo dla chorych nóg spacery są wskazane. I... - Panie rejestratorki nie wiedziały ani kiedy będzie lekarz, ani kiedy ruszą zapisy. Ponoć poradnia nie ma kontraktu z NFZ. Żeby w Gorzowie przez pół roku nie można było się doprosić o termin wizyty u chirurga naczyniowego? To kaplica jest! - denerwuje się gorzowianin.
Czytaj w dzisiejszym wydaniu ,,Gazety Lubuskiej".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?