Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przywróćmy im nadzieję! Przyda się wszystko

Olga Klamecka, [email protected], 68 324 88 18
Jeśli chcesz pomóc rodzinie pani Mazur skontaktuj się z redakcją "Gazety Lubuskiej" już teraz!
Jeśli chcesz pomóc rodzinie pani Mazur skontaktuj się z redakcją "Gazety Lubuskiej" już teraz! Olga Klamecka
Pani Elżbieta Mazur mieszka w starej kamienicy z ośmiorgiem swoich dzieci. I choć niemal straciła już nadzieję, każdego dnia toczy walkę o przetrwanie i lepsze jutro.

TU CZEKAMY NA SPONSORÓW

TU CZEKAMY NA SPONSORÓW

* Zielona Góra: Ilona Burkowska, tel. 68 324 88 18, [email protected]
* Gorzów Wlkp.: Aleksandra Szymańska, tel. 95 722 57 72, [email protected]
* Żary: Lucyna Makowska, tel. 68 363 44 60, [email protected]
* Żagań: Małgorzata Trzcionkowska, tel. 68 377 02 20, [email protected]
* Nowa Sól: Jakub Nowak, tel. 68 387 52 87, [email protected]
* Głogów: Anna Białęcka, tel. 76 833 56 65, [email protected]
* Międzyrzecz: Ewelina Jarosz (biuro ogłoszeń "GL"), tel. 95 741 11 80
* Słubice: Beata Bielecka, tel. 95 758 07 61, [email protected]

Mieszkanie w małym bloku, trzecie piętro. Już w progu słychać śmiech dziewczynki. - To moja córka Weronika. Zawsze uśmiechnięta - mówi pani Aldona.

Weronika jest najstarsza z trojga rodzeństwa. W skład rodziny wchodzą też 4-letni Olivier i 11-letni Eryk. W domu się nie przelewa. Pani Aldona nie pracuje, mąż zarabia dorywczo. Żyją z tego, co zarobi, i z pożyczek. - Z jednych długów wpadamy w drugie. I tak w kółko. Ale jakoś musimy sobie radzić - wzdycha kobieta.

Chora na dziecięce porażenie mózgowe Weronika siedzi na swoim ulubionym fotelu. Rozumie wszystko, co się do niej mówi, stara się uczestniczyć w rozmowach. Eryk gra na komputerze, a Olivierek bawi się w chowanego pod stołem.
- Weronisia uczęszcza do Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Ma tam zapewnioną rehabilitację, muzykoterapię i dogoterapię. Nie chodzi sama, w ogóle właściwie nie porusza się na nogach - opowiada mama.

Jak pokonuje trzy piętra, by wydostać się z bloku? - Znoszę ją na rękach. Waży 50 kilo, więc to nie takie proste. Ale to nie znaczy, że siedzimy w domu! - dodaje pani Aldona. - Często chodzimy na spacery, do lasu. Najpierw wynoszę wózek inwalidzki z piwnicy, potem wracam na górę, biorę na ręce Weronikę i znoszę ją do wózka. Nie mamy możliwości zmienić mieszkania na takie na parterze. Zresztą nie stać nas.

Adamczykowie żyją za to, co dorywczo zarobi mąż pani Aldony, i za 1.080 zł miesięcznie (świadczenie rodzinne i zasiłek pielęgnacyjny). Nie kupują sobie nowych ubrań, większość dostają od ludzi. - Często wymieniamy się z innymi mamami. Nie tylko ja mam trudną sytuację - stwierdza kobieta.

Dzieci marzą o kolorowych prezentach: Eryk o grze komputerowej i rowerze (ma zepsuty), Olivier o klockach Lego ze smokiem, a Weronika o zabawce edukacyjnej - przesuwanych piłeczkach na drucikach. - To wspomoże jej sprawność motoryczną rąk, bo z tym mamy duży problem - mówi mama i pokazuje powykręcane, chude rączki córki.

Przydałyby się też porządniejsze ubrania dla dzieci, kurtka zimowa dla Eryka i mikser, na którym zależy pani Aldonie. - Zawsze to możliwość przyrządzenia czegoś innego na obiad - zauważa. - Mamy naprawdę trudną sytuację, ale kto dziś nie ma? Najważniejsze jednak, że jesteśmy razem. To Weronika uczy nas codziennego optymistycznego patrzenia na świat.

Pani Elżbieta ma 43 lata i ośmioro dzieci. Wychowuje je sama. Oprócz dzieci ma także wnuki. Jednak zamiast cieszyć się ze swoich pociech nowosolanka ma ciągle oczy pełne łez, a na jej zmęczonej, wychudzonej twarzy nie ma oznak choćby niewielkiego uśmiechu.

- Straciłam nadzieję. Biurokracja w ośrodkach pomocy, dziwne przepisy, ciągłe odmowy. Nie mam już siły, nie wiem skąd brać pieniądze i co dawać dzieciom na talerz - rozkłada bezradnie ręce i patrzy w ziemię.

Wokół niej zbierają się dzieci: Marta (9 l.), Nicola (6 l.), Kuba (7 l.), Agnieszka (13 l.), Karolina (12 l.) i maleńki, 9-miesięczny Szymuś w zniszczonym chodziku. Brakuje Arka (17 l.) i Remigiusza (15 l.), którzy wyszli z domu. Wszyscy milkną. Mimo, że są dziećmi rozumieją, o czym jest rozmowa i są świadomi bardzo trudnej sytuacji w domu.

Dzieci kochają mamę najmocniej na świecie. Tulą ją, głaszczą i starają się być dla niej oparciem w każdej sytuacji. Zapytane o prezenty na Mikołaja najpierw niechętnie się wypowiadały. Dopiero zachęcone przyznały, że nie pamiętają, kiedy ostatnio jadły słodycze. Marzą o paczkach ze słodkościami i zabawkach: nastolatki o ładnych ubraniach, żeby dorównać rówieśnikom, Nicola o lalce Monster High, Kubuś o rowerze a Karolina o rolkach.

Wszystkie zabawki ósemki dzieci to w tej chwili jedynie małe pudełko w kącie pokoju. Ale tak naprawdę przyda się wszystko, każda pomoc: jedzenie, ubrania, buty, plecaki, bo dzieci chodzą do szkoły z torbami, piórniki z wyposażeniem, bo pani Eli nie było stać na wyprawkę, pieluchy, kaszki dla maluszka… Długo by wymieniać. Pani Ela marzy o wykładzinie, garnkach, talerzach i węglu. Póki co syn kupił jeden worek. Nie wystarczy to na długo, a w domu ziąb. Jakby nieszczęść było mało, jedno z dzieci jest poważnie chore i co miesiąc pani Ela musi wybierać: kupić leki za ponad 200 zł czy jedzenie, lub opłacone rachunki.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska