Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radni Zielonej Góry kłócili się o autobusy

Danuta Kuleszyńska
Janusz Kubicki i Krzysztof Kaliszuk nie byli w stanie odpowiedzieć radnym na dociekliwe pytania. O szczegóły dopytywali wówczas Bogdana Klima ( z lewej), prezesa zarządu PKS.
Janusz Kubicki i Krzysztof Kaliszuk nie byli w stanie odpowiedzieć radnym na dociekliwe pytania. O szczegóły dopytywali wówczas Bogdana Klima ( z lewej), prezesa zarządu PKS. fot. Ryszard Poprawski
Podczas sesji Kazimierz Łatwiński do kolegów radnych z komisji gospodarki: - Albo się wszyscy zbieramy, albo robimy sobie żarty. Adam Dygas: - Jestem zorientowany w sprawie i nie widzę potrzeby, by tu siedzieć. To pan Barczak ma jakieś problemy.

Czy Zielona Góra powinna przejąć nieodpłatnie 49 proc. udziałów w spółce PKS? Taką propozycję złożył miastu w grudniu minister skarbu. Przychylił się do niej prezydent Janusz Kubicki, który przygotował odpowiedni projekt uchwały i zwołał nadzwyczajną sesję. By radni ostatecznie zadecydowali co "z tym fantem" zrobić.

Radni tymczasem nie kryli swoich wątpliwości. I choć wcześniej zapoznali się z raportem o sytuacji finansowej PKS, temat zaczęli drążyć.

Najbardziej dociekliwy okazał się Piotr Barczak (PiS). Zadawał tak drobiazgowe pytania, że ani prezydent Kubicki, ani Krzysztof Kaliszuk nie byli w stanie "od ręki" odpowiedzieć. Wtedy w sukurs przyszedł prezes PKS Bogdan Klim. Obu prezydentom szeptał do ucha odpowiedzi, by ci z kolei mogli wykazać się wiedzą przed radnymi.

Sytuacja zrobiła się komiczna. - Życzymy sobie, żeby prezes stanął na mównicy i głośno odpowiadał, a nie szeptał na ucho prezydentowi - oburzyła się Eleonora Szymkowiak.

- Nie ma sensu bawić się w głuchy telefon, a ja statutu łamać nie mogę, bo prezes na sesji nie ma prawa głosu - wtrącił Adam Urbaniak, szef rady.

Wtedy Kubicki zaproponował półgodzinną przerwę w trakcie której mogłaby zebrać się komisja gospodarki, by prezesa Klima o szczegóły wypytać. Ale chętnych do słuchania, poza kilkoma radnymi z PiS, nie było. Salę jako pierwsi opuścili sami członkowie komisji. Jej szef Kazimierz Łatwiński nie krył irytowania. Doszło do pyskówki między nim a Adamem Dygasem (PO) i
Edwardem Markiewiczem (SLD). Obaj są członkami tejże komisji.

Łatwiński "szantażował", że jeśli na zebraniu nie zostaną, to poniosą konsekwencje finansowe. To radnych przekonało, bo usiedli przy stole. I słuchali, jak prezes Klim przez 45 minut przekonywał, że sytuacja w PKS nie jest taka zła.

A potem wrócono do debaty. - Mam nadzieję, że przyjęcie przez miasto udziałów spółki nie odbije nam się czkawką - zastanawiał się głośno Jacek Budziński.

- Miasto nie jest dobrym gospodarzem, co widzimy to na przykładzie Palmiarni, zakładu pogrzebowego i Centrum Biznesu. Obawiam się, że dojdzie do tego, że zaczniemy dopłacać także do PKS? - wątpił Mirosław Bukiewicz.

Podobnie mówili inni.

Kubicki apelował do sumienia radnych. Przyznał, że spółka nie jest w najlepszej kondycji.

- Ale czy nie jesteśmy po to, by tym ludziom pomóc? To nasz obowiązek myśleć o zielonogórskich firmach - przekonywał.

- No, jeśli ktoś potrzebuje pomocy, to trzeba jej udzielić. Czy jednak dać wędkę, czy raczej nauczyć łowić - zastanawiał się Piotr Barczak.

- Skoro ma to być szansa na uratowanie pracowników, to będę głosował za uchwałą - zapowiedział Włodzimierz Drozd.

Ostatecznie uchwałę przyjęto. Pięcioro radnych wstrzymało się od głosu. Prezes Klim odetchnął z ulgą. - To najlepsza wiadomość dla naszej załogi - powiedział "GL".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska