Nieszczęście wydarzyło się podczas czwartkowego treningu. Paweł Maciejewicz tak niefortunnie wylądował po jednym z wyskoków, że skręcił sobie staw skokowy i stopę. W następnej kolejce pewno wróci do gry, jednak w Pile nie przystąpił nawet do rozgrzewki. Zastępujący w ataku lidera gorzowian Marcin Olichwer starał się ze wszystkich sił, lecz za wiele nie wskórał. Po 99 minutach gry nasi zostawili w północnej Wielkopolsce wszystkie trzy punkty.
Początek spotkania nie zapowiadał później katastrofy przyjezdnych. Pierwszego seta rozpoczęli bez własnych błędów, ze skaczącym w tempo blokiem i w nagrodę wygrywali po kilkunastu minutach 11:5. Problem zaczął się, gdy w polu zagrywki gospodarzy pojawił się Mateusz Jasiński. To głównie dzięki niemu Joker Rodło szybko wyrównał na 13:13. W końcówce dwa błędy pilan dały naszym prowadzenie 22:20, ale zaraz potem rozpoczął się show skrzydłowego miejscowych Radosława Zbierskiego. Odzyskał zagrywkę sprytną kiwką pod końcową linię boiska, by następnie pokarać rywali... czterema serwisowymi asami. Nie ma co: czapki z głów przed taką serią!
W drugiej odsłonie gospodarze poszli za ciosem. Serwowali tak piekielnie mocno i precyzyjnie, że rozgrywający Rajbudu GTPS Konrad Woroniecki biegał po całej hali za piłką, niczym lekkoatleta. Przykład z Jasińskiego i Zbierskiego wzięli wszyscy ich koledzy. - To wręcz niewiarygodne, by całemu zespołowi tak siedziała zagrywka! - mówił ze zdumieniem trener gorzowian Andrzej Stanulewicz. Zgrzytanie zębami nic nie dało. Nasi polegli bez walki do 17.
Role odwróciły się w partii numer trzy. Serwisy pilan na chwilę zelżały, więc Maciej Mordysz i Olichwer trochę poszaleli sobie ze skrzydeł. Swoje trzy grosze dołożył też kąśliwymi zagrywkami oraz skutecznymi akcjami na środku siatki Michał Stępień. I choć w końcówce przewaga gości zmalała z sześciu do zaledwie dwóch oczek, to od stanu 20:22 potrafili zdobyć trzy punkty z rzędu, równoznaczne z przedłużeniem pojedynku.
Nadzieje naszych na doprowadzenie do tie breaka trwały tylko do rezultatu 12:11 w czwartym secie. Po skutecznym uderzeniu Patryka Strzeżka za serwisy znów wziął się Zbierski i... na świetlnej tablicy błyskawicznie pojawił się rezultat 17:11. Nasi - głównie za sprawą Kordysza - podciągnęli jeszcze na 20:15. Chwilę później gwóźdź do trumny wbił im jednak rezerwowy Jokera Rodła Pawel Kaczorowski. Też serwisami asami, bo w sobotę był to popisowy numer pilan.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?