Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodziny górników zjechały do kopalni (wideo, zdjęcia)

Anna Białęcka
Matki, żony i córki górników miały okazję przekonać się na własnej skórze w jakich warunkach pracują ich najbliżsi. Były między innymi w kopalni soli.
Matki, żony i córki górników miały okazję przekonać się na własnej skórze w jakich warunkach pracują ich najbliżsi. Były między innymi w kopalni soli. Anna Białęcka
Taka okazja zdarza się raz w roku, na kilka dni przed Barbórką. Rodziny górników zjeżdżają na dół, by zobaczyć na własne oczy jak ich wygląda praca ich najbliższych. - Było ciężko - oceniła po powrocie Emilia Gazda.
Kopalnia rudy i miedzi

Kopalnia Polkowice Sieroszowice

Odwiedziny w kopalni to już barbórkowa tradycja. W sobotę 30 matek, żon i córek a także kilku ojców i znajomych górników zjechało tysiąc metrów pod ziemię, do kopalni Polkowice-Sieroszowice, by przekonać się w jakich warunkach pracują ich bliscy. Towarzyszyli im dziennikarze. - Z okazji święta Barbary kopalnie od wielu lat organizują zjazdy dla rodzin górników - wyjaśnił Waldemar Konarski, nadsztygar górniczy na rejonie SW1. - Każda kopalnia organizuje dwa takie zjazdy. W sumie z tej propozycji w ciągu roku może skorzystać około 200 osób.

- Będę w kopalni pierwszy raz - powiedziała nam przed zjazdem Aldona Adamek. - Być może to sprawi, że będę się chociaż trochę mniej bała o męża, może mniej nerwowo będę czkała na każdy jego powrót z pracy do domu.

Spotkanie w kopalni wyznaczono na 6.45, choć zjazd planowany był na godz. 9.00. Potrzebny był czas na podstawowe szkolenie na temat tego jak zachować w razie zagrożenia, jak poradzić sobie ze sprzętem ratunkowym, w który wyposażona jest każda osoba przebywająca pod ziemią.

Kolejnym miejscem, do którego trafili uczestnicy tej niecodziennej wycieczki, była szatnia. Każdy dostał flanelową koszulę, drelichowe spodnie, odblaskowe szelki, bawełniane skarpety, kalosze i kask. Tak przebrani, zostali wyposażeni w aparaty ratunkowe, baterie i lampki górnicze, ważące kilka kilogramów, a także markę czyli znaczek rozpoznawczy, jeden trafił do kieszeni, drugi został w miejscu pobrania sprzętu.

Wiele emocji budziło oczekiwanie na kopalnianą windę. Zjazd na głębokość tysiąca metrów trwa zaledwie dwie minuty. - Nie było tak źle - z ulgą powiedziała już na dole Barbara Walecka.
Wycieczka rozpoczęła się od kopalni soli. Temperatura tu panująca to ponad 40 stopni i wszędzie unoszący się biały, słony pył. - Samo chodzenie w tych warunkach i noszenie tych baterii i aparatów to ogromny wysiłek, a co dopiero czują górnicy, którzy na dodatek muszą tu pracować - zastanawiała się Emilia Gazda.

Rodziny miały okazję poznać pracę górników, obejrzeć maszyny, w tym kombajn do urobku soli. - Pracuję w kopani 21 lat - powiedział nam Roman Drop, górnik obsługujący kombajn. - Ale do tej pory nie udało mi się przekonać żony do zjazdu, boi się.
Kolejnym etapem było zwiedzanie kopalni rudy miedzi. Tu także było gorąco, a na dodatek trzeba było brnąć w błocie. Panie miały okazję zobaczyć wszystkie etapy wydobycia rudy, były na przodku, widziały załadunek urobku.

Wiele szczęścia tego dnia mieli Krystyna i Jan Skałeccy. Na jednym z korytarzy rodzice spotkali swojego syna Dariusza. - Synku, nawet sobie nie wyobrażałam jak ciężko pracujesz - mówiła wzruszona spotkaniem mama. - Ale chyba teraz będę bała się o ciebie jeszcze bardziej.

Już na powierzchni, wszyscy uczestnicy barbórkowego zjazdu do kopalni otrzymali pamiątkowe certyfikaty. - Było bardzo ciężko na dole - powiedziała nam Kamila Wydra żona i córka górników. - Ale cieszę się, że mogłam to wszystko zobaczyć i przeżyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska