- O 4.00 w nocy usłyszałam huk, który mnie obudził - powiedziała nam Barbara Piwowar, właścicielka posesji, która jednak na stałe mieszka w Bydgoszczy. - Gdy odsunęłam cegły z rozwalonej ściany i wyszłam zobaczyłam samochód bus, który wbił się w nasz dom. Siedziało w nim kilka osób, które natychmiast się ulotniły, kierowca został. Choć tak naprawdę nie wiem czy to był kierowca. Zadzwoniłam na 112, szybko przyjechała karetka, policja i straż pożarna z Sulechowa.
Niewielki, ale zadbany domek przy ul. Wolsztyńskiej 7 jest przez cały sobotni ranek obiektem zainteresowań przechodniów. Zatrzymują się, młodsi robią zdjęcia, ba, nawet kręcą filmy. Jest co oglądać! Wpierw rzucają się w oczy solidne stalowe słupki połączone nie mniej solidnym łańcuchem, które zostały ścięte "równo z trawą". W nie najpierw uderzył pojazd, co na szczęście wyhamowało jego rozpęd. Jednak nie zatrzymał się wcześniej niż na ścianie budynku. Zwaliła się do wnętrza. W pokoju widać stary kredens, na nim stoi krzyż.
- Przyjechałam do rodziców na Święto Kobiet, poza tym chciałam omówić nadchodzącą rocznicę 60-lecia ich małżeństwa - opowiada pani Barbara. - Położyłam się na tapczanie właśnie w tym pokoju, który teraz jest zawalony. Gdyby tapczan stał w innym rogu pokoju, to strach mówić... Kobieta cudem przeżyła.
Policja spisała protokół i zbadała kierowcę. Okazał się nim 29-letni mieszkaniec Kargowej. B. Piwowar nie zna go, nie mieszka w rodzinnym mieście już od 20 lat. Miał 1,5 promil alkoholu we krwi. - Został zatrzymany do wyjaśnienia - wyjaśnia kom. Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka zielonogórskiej policji. - Był w szoku - uważa B. Piwowar.
W sobotę nie pomogą
Rankiem pojawiła się pomoc, rzec można, sąsiedzka. Przedstawicielka burmistrza z pomocy społecznej pytała, w czym może pomóc. - Przyjechała gospodarka komunalna od pana Jagody, która użyczyła wsporników podpierających ważną belkę, tzw. murłatę, żeby dom się nie zawalił - wyjaśnia Piotr Bugaj, mieszkaniec domku. Jego syn, Zygmunt Bugaj, który rankiem na hasło siostry przyjechał na pomoc rodzicom spod Międzyrzecza dodaje: - Komunalka odcięła też kaloryfery w tym rozwalonym pokoju, bo lała się z nich woda. Teraz, dzięki Bogu, rodzice mają przynajmniej ciepło.
- Ten dom moi rodzice kupili w 1931 roku - opowiada Halina Bugaj, która mieszka w nim od czasów przedwojennych. - Przetrwał wojnę, nawet jak szły tędy ruskie czołgi to nie zahaczyły go, choć stoi na zakręcie. I nigdy nic podobnego się nie zdarzyło. A tu masz... Teraz się boję co dalej, czy możemy tu mieszkać, czy dom się nie zawali, bo czuję, że się trzęsie.
Pani Halina i jej mąż Piotr oraz córka Barbara, która jest formalną właścicielką domu, mają od rana problem ze znalezieniem agenta ubezpieczeniowego Compensy, firmy, w której ubezpieczony był kierowca. Chodzi bowiem o szybkie oszacowanie szkód, żeby rozpocząć naprawę.
- Dom jest ubezpieczony w PZU, ale odszkodowanie musi wypłacić Compensa - tłumaczy B. Piwowar między jednym telefonem a drugim. Próbuje namierzyć numer agenta Compensy. - Podpowiedziano nam jednak, żeby nic w domu nie ruszać, nie porządkować, zanim to nie zostanie odnotowane, udokumentowane. Co teraz mamy robić? Dziś jest sobota, firmy są nieczynne.
Jednak w końcu rodzinie udało się dodzwonić do oddziału Compensy w Gorzowie. Lokatorzy rozwalonego przez samochód domu dowiedzieli się, że dziś nic nie da się załatwić. Mają czekać do poniedziałku...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?