Większość rodziców, którzy mają dzieci w wieku 10-18 lat, daje im kieszonkowe. - To uczy dzieci odpowiedzialności i gospodarności - twierdzi gorzowianka Beata Kwiecińska, mama 13-letniego Przemka. Jej syn dostaje tygodniówki na drobne wydatki. - Rodzice dają mi 10 zł, a czasami nawet trochę więcej - mówi Przemek. Pieniądze przeznacza głównie na słodycze.
Trochę więcej, bo 40 zł, "zarabia" 12-letnia Patrycja Tadeja z Gorzowa. - Dostaję pieniądze za dobre stopnie w szkole, za to, że jestem punktualna i grzeczna - mówi. Kieszonkowego nie wydaje, bo chce kupić sobie telefon.
Nie płaćmy za oceny
Mama Patrycji trochę inaczej widzi sprawę. - To nie jest tak, że płacimy córce za oceny czy zachowanie. Chcemy od małego uczyć ją oszczędności, a, jak wiadomo, nie ma nic za darmo - tłumaczy pani Małgorzata.
Inaczej jest u dziewięcioletniego Maćka. - Gdy dostanę piątkę, mama daje mi 1 zł, a jak posprzątam pokój, dostaję 2 zł. Zbieram na motor i zostały mi jeszcze dwa lata takiej pracy - mówi z powagą chłopiec.
Jednak zdaniem pedagoga szkolnego Martyny Szarejko, płacenie dziecku za wykonywanie codziennych obowiązków czy za naukę to nie najlepszy pomysł. - Dziecko powinno uczyć się dla siebie, a nie dla pieniędzy - twierdzi, chociaż jest zwolenniczką kieszonkowego. - Dzieci powinny je dostawać, a kwoty powinny być dopasowane do wieku i potrzeb - twierdzi.
Podobnie uważa pan Paweł, ojciec drugoklasisty Patryka. - Daję synowi 5 zł na tydzień. Z czasem Patryk będzie dostawał większe sumy. Na razie tyle musi mu wystarczyć - stwierdza ojciec.
Jeszcze nie muszą zarabiać
Wielu licealistów stara się zarabiać na swoje potrzeby. Kornelia Sobczyńska udziela korepetycji młodszej sąsiadce. - Dostaję 100 zł miesięcznie. Dzięki temu mam na imprezy i inne przyjemności - mówi. Zastrzega, że od rodziców nie chce już brać pieniędzy.
Mamę i tatę chce też odciążyć 18-latek Michał Saliwon, który w wolnych chwilach pomaga wujkowi na budowie. - Rodzice kupują mi tylko bilety i inne naprawdę niezbędne rzeczy. Na resztę , np. imprezy, kino, wolę zarobić sobie sam. To daje mi satysfakcję - twierdzi.
- To dobrze, że młodzi chcą zarabiać. Warunkiem jest jednak, że nie opuszczają zajęć. Ciężko równocześnie uczyć się i pracować - przestrzega pedagog Katarzyna Wilczyńska.
Dlatego tegoroczne maturzystki z II LO przy Przemysłowej w Gorzowie Izabela Gabrysiak oraz Kinga Dziadas (ich zdjęcie mamy na okładce) na razie o pracy nie myślą. - Teraz najważniejsza jest nauka. O zarabianiu na siebie pomyślimy na studiach. Pieniądze bierzemy od rodziców, często resztę z zakupów - mówi Iza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?