Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal w zakładzie pogrzebowym. Czy doszło do profanacji zwłok?

Małgorzata Trzcionkowska 518 135 502 [email protected]
Prosektorium, to zdecydowanie nie miejsce, które nastraja do żartów.
Prosektorium, to zdecydowanie nie miejsce, które nastraja do żartów. fot. Mariusz Kapała
Do prokuratury trafił film, na którym widać, ciało starszej kobiety, które ktoś układa na martwym mężczyźnie, w pozycji przypominającej stosunek seksualny. Śledczy sprawdzają, czy nie doszło do profanacji zwłok.

20 sekundowy film został nagrany na telefonie komórkowym przez byłego pracownika zakładu pogrzebowego. - Nie rozpoznałem nikogo - stwierdza jeden z grabarzy. - Był bardzo niewyraźny. Było widać tylko jakieś nogi i zwłoki.

Prokurator Jacek Buśko, rzecznik prokuratury okręgowej w Zielonej Górze informuje, że nie ma w nim dźwięku. Za to krewny zmarłej kobiety, której ciało zostało sprofanowane, twierdzi, że dźwięk był. Ale w jakimś dziwnym formacie, który trudno było odtworzyć. - Odsłuchałem ścieżkę dźwiękową - mówi. - Nie było na niej wulgaryzmów, ani śmiechów. Za to ktoś mówił, żeby położyć ich odwrotnie. To z pewnością nie było to godne traktowanie zmarłych.

Krewny stwierdza, że przekazał sprawę prawnikowi i woli jej nie nagłaśniać, bo zrobiła się wielka sensacja i szum. - Film trafił do żagańskiej prokuratury - informuje Jacek Buśko, rzecznik prokuratury okręgowej w Zielonej Górze. - Jednak koledzy przekazali sprawę nam, z wnioskiem o wyłączenie ich z jej badania, ponieważ stale współpracują z prosektorium.

Śledztwo podejmą prokuratorzy z Nowej Soli.
- Doniesienie do prokuratury złożyła również dyrekcja 105. Szpitala Wojskowego w Żarach, który zarządza prosektorium - dodaje prokurator.

Na nagranym filmie widać zwłoki dwóch osób ułożone na sobie, a następnie włożone do lodówki. Trudno wyrokować, czy doszło do profanacji, czy też nie.

Dyrektor zakładu pogrzebowego zastrzega, że sprawa z całą pewnością nie dotyczy aktualnych pracowników. Jednak nie chce powiedzieć nic więcej, zanim nie zostanie przesłuchany przez prokuraturę. Jeden z grabarzy twierdzi, że ułożenie zwłok na sobie zostało sfingowane przez byłego pracownika, który miał do dyrektora żal za zwolnienie z pracy. Klucz do prosektorium mógł dorobić, a do nocnej akcji zawołać kolegę.

O możliwości takiej wersji wydarzeń świadczy fakt, że prosektor, który przyszedł do pracy rano, zastał zwłoki leżące obok siebie, co jest zgodne z przepisami. Grabarz wspomina, że w nocy 25 lipca w prosektorium były ciała pięciu osób, zaś lodówki były cztery. W takich przypadkach można dwie osoby położyć obok siebie na jednej tacy, ale w żadnym wypadku nie jedną na drugiej. A rano ciała leżały obok siebie. - Zresztą tak często bywa - zaznacza pracownik. - Gdy zmarłych jest więcej, niż lodówek.

Pracownicy zakładu pogrzebowego mają klucze do kostnicy, z której mogą korzystać przez całą dobę. Tego wymaga specyfika ich pracy i jak zaznacza grabarz, nie ma w tym niczego nadzwyczajnego, bo przecież ludzie umierają o różnych porach dnia i nocy.
Wydarzeniami w prosektorium wstrząśnięta jest rodzina i przyjaciele zmarłej. - O całej sprawie dowiedziałam się od mediów - twierdzi Maria Kalenik, siostrzenica i najbliższa krewna pani Janiny. - Opiekowałam się ciocią, która była kochaną i wspaniałą osobą. Była dla mnie jak druga mama. Nigdy nie wyszła za mąż i nie miała własnych dzieci. Za to bardzo kochała wszystkie dzieci w rodzinie. My również kochaliśmy ją. Teraz sama zapadłam na zdrowiu, ale przez całe życie czułam, że mam wobec niej dług wdzięczności. Było mi bardzo przykro, że ktoś zrobił taki film. Nikt się do mnie nie zgłosił, ani nie poinformował o tym, co się stało, chociaż to ja byłam jej najbliższą rodziną i to ja się nią opiekowałam.

Równie przykro było siostrom PCK, które przychodziły do starszej kobiety i codziennie odwiedzały ją w mieszkaniu. - Mimo, że życie bardzo boleśnie ją doświadczyło, to była osobą niezwykle mądrą, wrażliwą i pogodną. Bardzo ją lubiłyśmy i szanowałyśmy - podkreśla Mariola Kozłowska, siostra PCK. - Byłyśmy zszokowane, gdy została w ten sposób pokazana. Nie zasługiwała na takie traktowanie po śmierci. Byłyśmy nawet na jej pogrzebie. Przeżyłyśmy to bardzo. I do tej pory wspominamy z żalem.
Pani Janina mając trzy lata zapadła na wirusową chorobę Heinego-Medina, czyli dziecięce polio. Wówczas była to choroba, z którą lekarze nie potrafili walczyć. Wykrzywiła jej nogę, przez co kobieta przez całe życie miała problemy z poruszaniem się.

M. Kozłowska wspomina, jak ścisnęło ją za serce, gdy zobaczyła klepsydrę z informacją o pogrzebie pani Janiny, leżącą na chodniku. Podniosła kartkę papieru, żeby nie zmoczył jej deszcz, ani nikt nie podeptał. Bezradnie rozłożyła w dłoniach.

Pani Janina zawsze starała się być osobą czynną, mimo ciężkiej choroby. Ostatni rok już leżała, co bardzo wyczerpało jej organizm. Zmarła mając 88 lat, jako osoba godna miłości i szacunku. Zarówno ze strony rodziny, jak i znajomych. Nie zasługiwała na to, żeby ktoś bezcześcił jej zwłoki i nagrywał na telefon komórkowy. - Ten film to przejaw prawdziwego zezwierzęcenia - mówi z goryczą Danuta Hrycak z biura żagańskiego PCK. - Nasza podopieczna nie zasługiwała na to, żeby ktoś ją traktował w ten sposób. Nie ważne, czy za życia, czy po śmierci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska