Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skecz śmieszy, ale rodzi się w bólach

Zdzisław Haczek 68 324 88 05 [email protected]
Agnieszka Litwin-Sobańska i Przemek Żejmo z kabaretu Jurki.
Agnieszka Litwin-Sobańska i Przemek Żejmo z kabaretu Jurki. Zdzisław Haczek
Bawią nas scenkami, monologami, piosenką... I wydaje się, że cóż trudnego w stworzeniu skeczu? Tymczasem... - To ciężki kawałek chleba - przyznaje Przemek Żejmo z zielonogórskiego kabaretu Jurki.

Skąd artysta kabaretowy czerpie natchnienie? - Ja jestem mało pisząca, ale jak mi się coś skojarzy, to do skeczu wrzucam - mówi Małgorzata Czyżycka z zielonogórskiego kabaretu Ciach i jako autorów wskazuje Leszka Jenka i Mateusza Czechowskiego. - Sytuacje samo życie podsuwa. Na przykład Leszek był ostatnio u lekarza i w poczekalni tyle usłyszał, że powstał skecz o hipochondrykach. A Mati miał pomysł, żeby skecz kończył się w kościele. Ale kto? Co? A Lechu mówi, że niech to będzie spotkanie działkowców. Jeden rzucił pomysł, drugi otoczkę i to pisanie poszło sprawnie.
- Ale łatwo nie jest - kręci głową Leszek Jenek, który przed Ciach występował też m.in. w legendarnym Potem. - Czasem coś znienacka przyjdzie, a czasem się siedzi i wymyśla. A godziny lecą.
- Mieliśmy skecz "Widzenie" - opowiada Małgorzata. - Gramy go raz i... czegoś brakuje. Poprawiliśmy, znów gramy, znów poprawka. I... już go nie gramy.

Pomysł to zapalnik

Tomek Łupak z kabaretu Słuchajcie (wkrótce Zachodniego).
Tomek Łupak z kabaretu Słuchajcie (wkrótce Zachodniego). Zdzisław Haczek

Agnieszka Litwin-Sobańska i Przemek Żejmo z kabaretu Jurki.
(fot. Zdzisław Haczek)

- U nas najczęściej piszą Wojtek Kamiński z Michałem Zenknerem (aktor K2 - dop. red.). Marylka najczęściej pisze piosenki, a ja czasami z Marylą skecze - mówi Przemek Żejmo z Jurków. - Wyjście jest od pomysłu. To zapalnik.
A później co? Nocne nasiadówki w klubie studenckim UZ - Gęba, od 30 lat mateczniku Zielonogórskiego Zagłębia Kabaretowego? - A to zależy, gdzie komu najlepiej dojrzewa - śmieje się Przemek. - Każdy ma swoje ulubione miejsce. Generalnie przychodzi się jak do pracy. Czasem jest to 6-8 godzin i nic z tego nie ma. A czasami tekst powstaje w godzinę.
P. Żejmo przypomina jak to przed laty pisali z W. Kamińskim scenki do programu "Śmiechu warte". - W ciągu roku z 300 takich dwuminutowych scen napisaliśmy. Bywało tak, że spotykaliśmy się dwa tygodnie i nic nie wychodziło. Jechaliśmy do telewizji z niczym. I wtedy siadaliśmy o 10.00 wieczorem i do 7.00 rano pisaliśmy scenki do sześciu odcinków! - opowiada aktor kabaretu Jurki. - Pisanie skeczy to ciężki kawałek chleba. Mozolna praca. Napiszesz, czytasz, zmieniasz interpunkcję... Bo wiadomo: papier przyjmie wszystko. Potem weryfikacja na scenie. Czy tempa się zgadzają? Czy wszystko poustawiane dramaturgicznie?

Notesiki na wielkiej stercie

Tomek Łupak z kabaretu Słuchajcie (wkrótce Zachodniego).
(fot. Zdzisław Haczek)

- Ja mam tak, że długo międlę pomysł. Dużo notuję. Mam mnóstwo zeszycików, notesików, w których spisuję pomysły i potem jak następuje ten moment, że trzeba już coś robić na termin, to składam notesiki na wielkiej stercie, spisuję wszystko w komputerze, ale pomysły już mam poukładane w głowie - opowiada o swojej pracy Katarzyna Sobieszek z kabaretu Made in China, zajmująca się też stand-upem. - A potem próbuję to przełożyć jeszcze na żarty. Sprawdzam je po kilka razy na publiczności i następuje ten najbardziej stresujący moment, kiedy jako całość już jest świeżynka.
Co inspiruje?
- Czasem książka, czasem piosenka, czasem podsłucham rozmowę w pociągu. Czasem coś ot, tak! - przychodzi znienacka do głowy. Albo skojarzą mi się dwa fakty normalnie nieskojarzalne - dodaje K. Sobieszek.

Skecz musi żyć i trybić

- Nasz nowy program pokazaliśmy w Piwnicy Kawon w lutym, a już się bardzo zmienił. I to jest dowód na to, że pisanie skeczy nie jest proste - mówi Kamil Piróg z Nowaków. - Każdy kabaret, który robi premierę, za chwilę coś tam zmienia, bo skecz nigdy nie jest napisany od A do Z - ta wersja i już koniec. On musi żyć! Czasem całą postać się wymienia, wyrzuca tzw. puste przebiegi, czyli tekst, który za dużo nie wnosi. A najbardziej szukamy tzw. grepsów i nad tym naprawdę trzeba się pogłowić. Pomyśleć o rekwizycie do ogrania, o postaci, o tym, co się chce pokazać, co spowodować u widza... Często jest tak, że jak ktoś dobrze wejdzie w postać, to dopiero po jakimś czasie zaczyna to - mówiąc kolokwialnie - trybić.
- Napisanie tekstu czasami jest proste: wpada pomysł, postać coś fajnie mówi i się spisuje. A czasami niby jest fajny pomysł, a coś nie klei - dodaje Tomek Łupak z kabaretu Słuchajcie, który wkrótce przechrzci się na Zachodni. - Tekst to baza. Trzeba to przepuścić przez wykonawcę, a nie każdy potrafi zagrać postać tak, jak założyliśmy. Albo ktoś coś napisał i to jest śmieszne, ale tylko na papierze. Bo jak się to mówi, to się okazuje, że coś trzeba zmienić albo inaczej rozegrać.

Trzy lata w szufladzie

- Bywa i tak, że skecze długo dojrzewają w szufladzie - mówi K. Piróg z Nowaków. - Na przykład nasz "Zwykły dzień w USA" dojrzewał trzy lata. Było parę podejść poligonowych, ale cały czas coś było nie tak. I w końcu się udało. Bo można mieć dobry pomysł - napisać sobie historyjkę, która się tzw. kupy trzyma, ale jeśli grepsów tam nie ma i wszyscy w zespole mówimy, że to jest słabe, to zakopujemy to pod ziemię. A potem nagle odkrywamy w skeczu jakiś potencjał.
- A czasem jest fajny skecz, ale trafia do szuflady, bo temat przestał być aktualny - dodaje T. Łupak.
- I jest jeszcze coś, co utrudnia pisanie skeczy - to fakt, że jest ich już tyle! - rzuca Kamil Piróg. - Trzeba uprawiać slalom gigant między skeczami kolegów a własnymi, żeby się nie powtórzyć, nie powielić...
- Już w samej Zielonej Górze jest nas dużo, więc chodzimy na swoje występy, oglądamy. I też mówimy: - Nie, nie mogę tak zagrać, bo tak zagrała Gosia Czyżycka z Ciachów. Trzeba pokombinować - twierdzi T. Łupak i zachęca do takiego "podglądania". - To na poligonach w Gębie czy w Kawonie można zobaczyć skecze jeszcze niedopracowane, w fazie poczwarkowej. Często tylko raz pokazane w takiej a nie innej formie.
- Naprawdę warto przychodzić i zobaczyć coś, czego już nigdy i nigdzie się nie zobaczy - potwierdza Kamil.
Bo kiedy skecz żyje, to ewoluuje.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska