Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śladami poddanych króla Jana

HENRYK ANKIEWICZ
natalijar/ sxc.hu
Była sobie kiedyś wioska taka mała Leżała wśród lasów - Amrozy się zwała Kawał świerkowego lasu przejść jeszcze musimy A już pierwsze chaty Kozaków ujrzymy A tuż przy dębinie, gdzie ta leśna łąka Czaiła się wśród sadu zagroda Pająka.

Są to cytaty wyrwane z rymowanej epopei pisanej w 1965 roku przez małorolnego chłopa ze wsi Pyrzany w powiecie gorzowskim Jana Pająka. Cytaty pochodzą z pierwszej części epopei, gdzie autor z perspektywy dwudziestu lat wspomina wieś Kozaki i przylegle przysiółki w przedwojennym powiecie złoczowskim niedaleko źródeł Bugu. Utwór ma się zakończyć opisem dzisiejszej wsi Pyrzyny w powiecie gorzowskim gdzie od dwudziestu lat żyją mieszkańcy dawnych Kozaków - Stojanowscy, Wilki i Pełechy. Stwierdzenie, że autor epopei jest dziś małorolnym chłopem nie mija się, z prawdą Dodać wszakże należy, że Jan Pająk legitymuje się dobrą znajomością greki i łaciny a swobodnie posługuje się językiem rosyjskim i niemieckim. Dlaczego zatem od lat dwudziestu zadowala się gospodarowaniem na dwóch haktarach ziemi? Jan Pająk mieszka we wsi Pyrzyny, a wieś ta, jej mieszkańcy, ich losy - to bardzo skomplikowana historia.

Reporter jest kronikarzem dnia dzisiejszego, dlatego czytelnik zechce mu wybaczyć, iż skomplikowanej historii Stojanowskich i Wilków nie rozpocznie od czasów króla Jana Sobieskiego, który to monarcha- jak pisze w swojej epoepei Jan Pająk - "wiernych kozaków osadził w Kozakach". Potomkowie poddanych króla Jana od dwudziestu lat gospodarzą w Pyrzanach i na to ich dwudziestolecie reporter chce rzucić okiem.

Ze Złoszczowa transport ruszył 29 czerwca 1945 a do Witnicy dotarł 26 lipca. Dwa tygodnie pociąg stał w Kędzierzynie. Nikt nie szukał szczęścia na własną rękę. Wszyscy jak załadowali się w Złoczowie, tak w komplecie wyładowali się rampie dworca w Witnicy. W Łańcucie stan osobowy transportu powiększył się o jedną osobę. Czekał tu na swoich Jan Pełech - były partyzant z oddziału "Kołapaka" a potem więzień obozu w Gross Rosen. To on właśnie przeczytał w jakiejś ulotce w Kędzierzynie: "Jedź dzisiaj do Gorzowa, jutro będziesz szczęśliwy". Niektórzy mężczyźni chcieli istotnie tego szczęścia szukać w Gorzowie, ale kobiety chciały na wieś. Z ramy Witnicy do Pyrzan jest z pięć kilometrów, w ciągu dnia byli na miejscu. Od paru tygodni był tu już sołtys - Franciszek Fabijański z Poznańskiego oraz piekarz Bolesław Małuszczyk - również Wielkopolanin. Te dwa nazwiska nie brały jednak długo udziału w życiu wsi. Jeszcze w latach czterdziestych Fabijański oraz Małuszczyk zmienili miejsce zamieszkania. Możemy więc mówić w dalszym ciągu tylko o Stojanowskich, Wilkach i Pełechach. Są tu inne nazwiska, ale łącznie te inne nie stanowią nawet 10 procent liczby mieszkańców.

26 lipca wchodzili do wsi, którą zrazu chcieli nazwać Nowe Kozaki, żeby sobie stworzyć pozór, iż tylko krajobraz się zmienił, a reszta pozostanie nienaruszona. Wytłumaczono im jednak, że nazwę Pyrehne można zmienić tylko na Pyrzany. Zajmowali domy jak popadło, potem dopiero okazywało się ile komu przypadło ziemi. Z tą ziemią działy się rzeczy dziwne, których Wielokopolanie sołtys Fabijański i piekarz Małuszczyk zupełnie nie pojmowali. Najbardziej bowiem cieszyli się ci, którym najmniej ziemi przypadło więc jak tu się nie dziwić. A sprawa była prosta. Ci chłopi z Kozaków od razu poznali się, że tu nie taka ziemia, którą patykiem wzruszysz i pszenica wyrośnie wielgachna. Bronili się przeto przed braniem tych piachów i chyba dlatego do dziś największe gospodarstwa mają po 9 ha, z czego zresztą połowę stanowi łąka. Jedni od razu rezygnowali z rolnictwa, szukali roboty w Witnicy, Gorzowie nie przypuszczając, że za lat kilkanaście z powodu hektara, jaki sobie na wszelki wypadek zostawili, ochrzczeni zostaną dziwnym terminem chłoporobotników. Nie wszyscy jednak umieli tak z lekkim sercem oderwać się od pługa, od tego piachu, na którym przecie coś chyba wyrośnie, bo jeśli rosło dotąd, to dlaczego... Reperowali przeto pługi, orali, siali, a potem zbierali po 4-5 kwintali żytka z hektara i wspominali te czasy, gdy w Kozakach bez specjalnego zachodu z hektara było przeszło dwadzieścia.
Niezbyt dostatnie to było życie, ale skoro już zaczęli, skoro wzięli się za te piachy, to trzeba było ciągnąć dalej. Szybko też spostrzegli, że tutaj tylko z łąki można wyżyć, postawili więc na łąkę, na hodowlę. Ale wszystko tu trzeba było robić inaczej. Wszystkiego się uczyć. Ta edukacja, to przystosowanie się przychodziło z trudem, ale w końcu dało wyniki. Zrównali się z tymi z Poznańskiego, co w sąsiednich wioskach gospodarzyli, a sprzyjała temu okoliczność, że tamci najczęściej nie byli tęgimi rolnikami, bo przed wojną stanowili część owych milionów rąk zbędnych na wsi i dopiero tu, na Ziemiach Zachodnich uczyli się gospodarzyć na swoim. Było im łatwiej, bo od początku nie mieli złudzeń co do wydajności piaszczystych sandrów dominujących w okolicach Pyrzan. Tak oto rodził się nowy typ zachodniopolskiego rolnika, takimi krętymi ścieżkami zdążały województwa zachodniej i północnej Polski, by po latach, pod względem wydajności z hektara zająć czołowe pozycje.

Przez długie lata Pyrzany uważane były za wieś trudną, a nawet i dziś jeszcze nie ze wszystkim jest tu jak gdzie indziej. Wszystkie więzy społeczne, jakie łączyły ich tam, w Kozakach, tutaj działały w dalszym ciągu. Nikt do tej wiejskiej społeczności nie wtargnął z innym akcentem mowy, z innymi obyczajami, nie pojawił się żaden nowy autorytet, wszystko zostało po staremu. Była z nimi ta sama nauczycielka Maria Pająkowa, największym autorytetem w sprawach niebiańskich i ziemskich pozostał ksiądz Kral, który dzielił z nimi każdy trudny dzień wojny i przyjechał tym samym transportem. Tak więc ksiądz Kral cieszył się po dawnemu wielkim autorytetem i nic dziwnego, ze sołtys Pyrzan z lat czterdziestych Jan Pełech, gdy nie mógł poradzić sobie ze ściągnięciem podatku, poszedł do proboszcza i rzekł: - Proszę księdza, jest powiedziane, że co boskie - Bogu, a co cesarkie - cesarzowi. Nie mógłby ksiądz wpłynąć, żeby oni ten podatek w końcu zapłacili? - Powiem im Janku - odparł proboszcz - dobrze żeś przypomniał, bo ja też jeszcze nie zapłaciłem.

W Polsce rodziły się rzeczy nowe, socjalizm niósł z sobą rewolucję społeczną, która powodowała zmiany w myśleniu, obalała stare autorytety, wprowadziła na wieś nowoczesną technikę, stare wartości traciły na znaczeniu, pojawiały się nowe. Z Pyrzan tylko jeden Feresowicz poszedł na księdza, inni kończyli ogólniaki i technika, potem wybierali studia rolnicze, techniczne, a nawet muzyczne, stawali się inteligentami w pierwszym pokoleniu. Pracują teraz nad nowymi odmianami zbóż, budują okręty. Ale zanim stali się samodzielni, przyjeżdżali na ferie do domu, wnosili do wsi tę polską rewolucję. To nic, że nie zdawali sobie sprawy ze swojej misji, ze skutków tego, co w domu opowiadali. Obiektywnie byli przecież agitatorami socjalizmu, wnosili do domów rodzinnych nowy sposób myślenia, szerokie widzenie przemian dokonujących się w Polsce.

Dopóki żył ksiądz Kral, to on rozstrzygał sprawy sporne we wsi, a pojawiało się tych spraw coraz więcej. Rodziły się zwłaszcza na gruncie metod gospodarowania. Na wsi kiełkowała idea kółek rolniczych, które nie wszystkim przecie przypadały od razu do gustu. Ksiądz Kral nie zabrał głosu w tej sprawie, po prostu nie mieszał się do tego. Obecność jednak jego milczącego autorytetu, onieśmielała tych, co byli za kółkiem i jednocześnie ośmielała tych, co byli przeciwko. Myśl założenia kółka powstała w grupie chłopo-robotników. Było ich zrazu piętnastu. To kółko na jakiś czas podzieliło wieś na dwa obozy. - Kołchorz nam do wsi ściągacie - krzyczeli przeciwnicy, kiedy do Pyrzan wjeżdżał kółkowy ciągnik z zestawem maszyn towarzyszących. Potem przycichło, ale nie na długo. Ksiądz Kral oddał dusze bogu, w Pyrzanach powstała luka, której żadne następny proboszcz nie potrafił już wypełnić. Niby osoba księdza a sprawa kółka rolniczego - to rzeczy bardzo odległe, a jednak w Pyrzynach właśnie wtedy zaczęła się prawdziwa rewolucja. Nagle wybuchło z całą siłą to wszystko, co zbierało się przez tyle lat, co z trudem zapuszczało tu korzenie, ale kiedy już zapuściło, rozrastało się na przeciw wszystkiemu. Brat stawał się nagle przeciwnikiem brata, szwagier szwagra, więzy krwi przestały zobowiązywać.

Właściciele pełnohektarowych gospodarstw zmienili zdanie, postanowili wstąpić do kółka. Pod warunkiem wszakże, że to oni wezmą w swoje ręce ster rządów, bo tylko oni -prawdziwi rolnicy wiedzą, jak najlepiej pokierować robotą. Chłopo-robotnicy na to: A gdzie wyście byli jak kółko powstawało? Możecie wstąpić, ale rządzimy my. W tym miejscu w spór wciągnięto władzę, która od razu spostrzegła, iż sprawa jest nader trudna. Z jednej strony szkoda ciągnika i maszyn dla kilkunastu hekatrów chłopsko-robotniczych, gdy właściciele dużych, towarowych gospodarstw ciągnika nie mają. Z drugiej jednak strony tamci byli pierwsi, to oni założyli kółko i byłoby rzeczą niesprawiedliwą, sprzeczną zresztą ze statutem, pozbawić ich teraz kierowniczej roli w kółku.

W sprawie kółka rolniczego w Pyrzanach władza powiedziała: wybierać i zdejmować musicie sami, kogo wybierzecie, ten będzie rządził. I wiecie kto rządzi? - Chłopo-robotnicy popierani przez czterdziestu średnich i większych rolników, bo tylu członków liczy teraz kółko.
Najnowsza historia wsi Pyrzany to oczywiście nie tylko droga do form socjalistycznego gospodarowania na wsi. Nowoczesność jest tu widoczna także poza sferą publikacji. W mieszkaniu obecnego sołtysa wsi Stanisława Bałczyńskiego reporter rozmawiał z członkami zarządu kółka o sadzeniakach, melioracji i hodowli. Na stoliku pod oknem stał telewizor. Ów srebrny ekranik wypełnia w Pyrzynach szczególną misję.

Pyrzany jeszcze i dziś są wsią dziwną. Mieszka np. w Pyrzanach chłop Jan Pająk znający grekę i łacinę, posługujący się swobodnie językiem rosyjskim i niemieckim, przedwojenny pracownik sądu okręgowego w Złoczowie, a od lat dwudziestu małorolny chłop. Jan Pająk pisze epopeję o losach Stojanowskich, Wilków i Pełechów. Ta historia ma się zakończyć opisem współczesnego życia mieszkańców Pyrzan.

Tekst zgłoszony do konkursu z okazji 20. rocznicy Ziemi Lubuskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska