MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stal Gorzów pewnie pokonała ROW Rybnik [ZDJĘCIA, WIDEO]

Redakcja
Beniaminkowi z Rybnika zabrakło armat. Udany debiut 17-letniego Rafała Karczmarza. Stal pokonała w niedzielę (3 lipca) w Gorzowie ROW 53:36.
Beniaminkowi z Rybnika zabrakło armat. Udany debiut 17-letniego Rafała Karczmarza. Stal pokonała w niedzielę (3 lipca) w Gorzowie ROW 53:36. Alan Rogalski
Beniaminkowi z Rybnika zabrakło armat. Udany debiut 17-letniego Rafała Karczmarza. Stal pokonała w niedzielę (3 lipca) w Gorzowie ROW 53:36.

Mecz był dla lidera ekstraligi z Gorzowa z gatunku „odjechać, zwyciężyć, zapomnieć”. Rybniczanie zamierzali zaprzeczyć tej formule, ale sił starczyło im zaledwie na inauguracyjny wyścig. Nic dziwnego, że znający siłę rażenia żółto-niebieskiej armady trener Stanisław Chomski już w sobotę zdecydował się na rzadko spotykany w najsilniejszej lidze świata wariant, czyli start drużyny z trzema młodzieżowcami w składzie, o czym późnym wieczorem poinformowała klubowa strona. Wolne dostał jeden z filarów Stali, Słoweniec Matej Zagar, a pod broń został powołany debiutant, 17-letni Rafał Karczmarz.

Takiej decyzji domagali się już od kilku tygodni fani ośmiokrotnych mistrzów Polski i ich prośby zostały wysłuchane. Co prawda wcześniej na pójście w odstawkę zasługiwał kto inny, ale najważniejsze, że utalentowany młodzieżowiec doczekał się upragnionego debiutu w ekstralidze (do tej pory z powodzeniem jeździł w tym sezonie tylko jako gość w pierwszoligowej Stali Rzeszów).

TUTAJ ZNAJDZIESZ RELACJĘ LIVE ZE SPOTKANIA STAL GORZÓW - ROW RYBNIK

Mimo tej zmiany chyba nikt nie spodziewał się, że ROW będzie dla stalowców równorzędnym przeciwnikiem. Tak też się stało, bo oprócz pojedynczych biegów nasi byli dla gości praktycznie poza zasięgiem. Druga linia Ślązaków w zasadzie nie istniała, tragicznie spisywał się lider rybniczan Grigorij Łaguta, a Andreas Jonsson, po niezłym początku, upadł w V gonitwie i więcej się nie pokazał. Za to kolejny raz błysnął niedoceniany przed sezonem 20-letni Australijczyk Max Fricke.

Nic więc dziwnego, że jedynym zmartwieniem naszych kibiców było to, czy mecz w ogóle się odbędzie. Około godz. 16.00 w Gorzowie faktycznie lunęło, ale świetnie przygotowany tor nawet tego nie odczuł. Później długo nad „Jancarzem” wisiały złowrogie czarne chmury, ale nie spadła już żadna kropelka i zawody toczyły się bez zakłóceń.

Biorąc pod uwagę wczorajszą formę przyjezdnych, Stali nie miała prawa stać się żadna krzywda, tym bardziej że nasi prawie nie mieli słabych punktów. Odstawał trochę Adrian Cyfer, który pierwszy raz mógł poczuć, co czeka go w przyszłym sezonie, gdy będzie jeździł już jako senior („LuCyfer” kończy wiek juniora). Tyle tylko, że nawet on na tle bojaźliwie jeżdżących rywali walczył ambitnie i szkoda, że jego dorobek nie był bardziej okazały. Z kolei Karczmarza czasami ponosiła ułańska fantazja, przez co dwa razy zapoznał się z nawierzchnią, ale radość ze zdobycia historycznych punktów w elicie z nawiązką wynagrodziła mu te niepowodzenia.

Mimo ogromnej różnicy klas kilka wyścigów zaparło fanom żużla dech w piersiach. Do takich należała m.in. powtórka V gonitwy (w pierwszym podejściu mieliśmy upadek - klasyczne domino z udziałem Rune Holty i bardzo szybkiego wczoraj Przemysława Pawlickiego), w której walczyła cała czwórka. Ostatecznie do mety dotarła tylko dwójka, bo Cyfer został wykluczony za podcięcie „Holtańskiego”, a Jonsson za niezawiniony przez nikogo upadek. Ciekawie było też w VI, IX i XI biegu, gdy gorzowianie zdobywali punkty po skutecznych atakach na trasie. Za to kuriozalny przebieg miał wyścig XII, w którym dopiero czwarta próba była udana (dwa razy leżał Karczmarz, a w trzecim podejściu ten sam zawodnik omal nie spóźnił się na start, po czym... zerwał taśmę).

Wisienką na torcie okazała się jednak przedostatnia gonitwa, w której oglądaliśmy niesamowity pojedynek od startu do mety. Na dystansie utworzyły się dwie pary, które zaciekle walczyły przez cztery okrążenia, a zwycięsko z tej batalii wyszli Bartosz Zmarzlik, lepszy od G. Łaguty dopiero na ostatnich metrach i Krzysztof Kasprzak, który uporał się z Damianem Balińskim na ostatnim wirażu. To były „wyprzedzanki”, dla których warto było zarwać niedzielny wieczór!

Stal: Iversen 11 (2, 3, 3, 1, 2), Jensen 4 (0, 2, 2, d), Pawlicki 13 (3, 3, 3, 3, 1), Cyfer 1 (1, w, 0, 0, -), Kasprzak 10 (2, 3, 2, 2, 1), Karczmarz 2 (2, 0, t), Zmarzlik 12 (3, 3, 3, 3).
ROW: Jonsson 3 (3, u, -, -), Holta 8 (1, 2, 1, 1, 3), Fricke 8 (2, 2, 0, 3, 1, 0), Baliński 5 (w, 1, 1, 3, 0), G. Łaguta 6 (1, d, 1, 2, 2), Chmiel 3 (0, 1, 2), Woryna 3 (1, 0, 0, 2).
Sędziował: Tomasz Proszowski (Tarnów). Widzów: 10.470.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska