Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stara blaszka powoduje łzy. Historia nieśmiertelnika z Lubięcina, która brzmi jak opowiadanie o cudzie

Eliza Gniewek-Juszczak
Eliza Gniewek-Juszczak
Janusz Bem znalazł nieśmiertelnik francuskiego żołnierza na swoim polu w Lubięcinie.
Janusz Bem znalazł nieśmiertelnik francuskiego żołnierza na swoim polu w Lubięcinie. Krzysztof Hojka
Mieszkaniec Lubięcina, koło Nowej Soli znalazł nieśmiertelnik na swoim polu koło domu, w którym mieszka od dziecka. Udało się odnaleźć dzieci francuskiego żołnierza, do którego należała ta mała blaszka. – Na pewno oni płaczą, człowiek też płacze – mówi Janusz Bem.

Léon Bouchié, tak nazywał się żołnierz z Francji, który podczas II wojny światowej trafił do obozu jenieckiego Stalag VIII C w Żaganiu. Pracował w odległym o kilkadziesiąt kilometrów Lubięcinie, w powiecie nowosolskim (oczywiście, miejscowości te wówczas nazywały się inaczej). To w obecnym Lubięcinie pan Léon zgubił nieśmiertelnik. Udało się odnaleźć we Francji jego dzieci, syna i córkę. To brzmi jak cud…

Odkrycie na polu w Lubięcinie

Janusz Bem mieszka w Lubięcinie od dziecka, w tym samym domu. Pole koło domu było przekopywane co roku. A przez tyle lat ziemia nie oddawała nieśmiertelnika. Aż tu nagle ukazała się stara blaszka.

– W tym miejscu, wcześniej żadnych takich pamiątek wojennych nie udało się znaleźć. Po tylu latach orania i kopania nagle wyszedł z ziemi nieśmiertelnik – opowiada pan Janusz z Lubięcina.

Wideo: Pod Rzepinem znaleziono historyczną broń

Pan Janusz zastanawia się, gdzie mógł pracować francuski żołnierz. – Obok była kuźnia. Niedaleko były też inne miejsca, w których można było pracować, stolarnia, restauracja, duży folwark i mniejsze jemu podległe. Był też jakiś duży gmach, istnieje już tylko na zdjęciach – dodaje mieszkaniec Lubięcina.
Nie wiadomo, czy francuski żołnierz był stolarzem, czy pracował w tej restauracji. Mógł pracować też na gospodarstwie.

– Pokazałem nieśmiertelnik koledze, który działa w grupie eksploracyjnej Polanie. Później też się do nich zapisałem – mówi J. Bem.

Stara blaszka powoduje łzy. Historia nieśmiertelnika z Lubięcina, która brzmi jak opowiadanie o cudzie
Tak z bliska wygląda nieśmiertelnik z II wojny światowej. Krzysztof Hojka

– Nie miał pojęcia, co z tym zrobić – opowiada Krzysztof Hojka z grupy eksploracyjnej Polanie, który mieszka niedaleko w Konotopie. – Dlatego, że znam Dorotę Bartoszewicz, która trudni się naszymi polskimi nieśmiertelnikami, zwróciłem się do niej.

Lubięcin koło Nowej Soli i międzynarodowe poszukiwania

I tak zaczęły się poszukiwania francuskiego żołnierza, które nazwisko zostało wyryte ponad 70 lat temu na małej blaszce.
Dorota Bartoszewicz zajmuje się od czterech lat poszukiwaniem krewnych żołnierzy, do których należały znajdowane nieśmiertelniki. Mieszka w województwie podlaskim, w powiecie augustowskim i prowadzi na Facebooku blog „Ocalić od zapomnienia”.

– Za każdym razem, odnajdując rodzinę, dotykam pewnej bardzo delikatnej materii – przyznaje pani Dorota. – Należy pamiętać, że każdy wojnę wspominał inaczej... Każdy miał prawo zaszufladkować pewne wspomnienia.

Po francuskiej stronie sprawą zajął się Jérôme Parilla, oficer rezerwy, który jest specjalistą od francuskich pamiątek wojennych.

To dla dzieci żołnierza niemal relikwia

– Ojciec poszedł na wojnę, kiedy się urodziłem. Poznałem go dopiero po powrocie. Dużo wycierpiał i nie chwalił się tym, co przeżył – mówi syn żołnierza Gilbert w artykule na ten temat na portalu telewizji publicznej France 3, która opisała całą historię. Autorka artykułu Yoann Etienne cytuje też córkę żołnierza – Monique, która jest poruszona znaleziskiem. Urodziła się po wojnie. Nie zdawała sobie sprawy, przez co przeszedł jej ojciec.

– Na pewno oni płaczą, człowiek też płacze – mówi Janusz Bem.

– Nieśmiertelnik znaleziony w miejscu, gdzie ojciec moich rozmówców doświadczył wielu okrucieństw ma podwójne znaczenie. Z jednej strony, namacalnie wiedzą, że tam był, pracował na ziemi, w której w wolnej Polsce Janusz Bem znalazł ową zgubę. Z drugiej strony, to dla nich niezwykła pamiątka po nieżyjącym ojcu... Niemalże relikwia – podkreśla Dorota Bartoszewicz. – Teraz, po tylu latach, przypomniał o sobie i o wydarzeniach z okresu II wojny światowej. Trzeba o tym mówić i brać przykład z takich ludzi, jak Janusz i Krzysiek, którzy nieśmiertelnik bezpłatnie chcą przekazać bliskim naszego francuskiego żołnierza.

Spotkanie z dziećmi żołnierza?

Z artykuły telewizji France 3 wynika, że mogłoby się odbyć uroczyste spotkanie, podczas którego nieśmiertelnik zostałby przekazany dzieciom żołnierza. Czy pan Janusz pojechałby do Francji? – Nie wiem. Jak będzie możliwość, to czemu nie – odpowiada.

– To wszystko się udało się dzięki pani Dorocie. Trzeba wiedzieć, gdzie, z kim porozmawiać. Dzięki tej pani tak szybko sprawa się rozwiązała. Dziękuję też panu oficerowi rezerwy z Francji. Też bym chciał, aby ktoś znalazł coś po moich przodkach i potem odnalazł mnie – dodaje pan Janusz.

Cytowany w artykule na portalu France 3 Jérôme Parilla mówi, że opowiadanie tych historii jest absolutnie ważne, ponieważ często jeńcy wojenni, wracając, nie mówili nic lub niewiele.

– Ten nieśmiertelnik to łut szczęścia. Na pewno jest radość – przyznaje Krzysztof Hojka. – Powiązać przedmiot z historią, to bardzo fajne uczycie. Rzadko kiedy, coś się takiego się dzieje w amatorskiej archeologii. Teraz badamy teren bitwy pod Osową Sienią. Znaleźliśmy kulki muszkietowe. Dziękuję pani Dorocie za to, że zajęła się tym tematem, za poświęcony czas i w ogóle chęć podjęcia się czegoś takiego.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska