MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stelmet: Krótka radość, a teraz Trefl

(flig)
Walter Hodge w pojedynku z Brianem Asbury. W środę Potrorykańczyk poporowadził nas do zwycięstwa nad Cajasolem. Prosimy o powtórkę w niedzielę.
Walter Hodge w pojedynku z Brianem Asbury. W środę Potrorykańczyk poporowadził nas do zwycięstwa nad Cajasolem. Prosimy o powtórkę w niedzielę. Tomasz Gawałkiewicz
To było piękne. Stelmet w świetnym stylu rozpoczął drugi etap Eurocupu. Oglądaliśmy bardzo ciekawe i co najlepsze, zwycięskie spotkanie. Nie ma jednak czasu by rozpamiętywać sukces, bo już w niedzielę mecz ligowy i to z Treflem w Sopocie.

Rzeczywiście w środowy wieczór było się, z czego cieszyć. Pokonanie zespołu z ekstraklasy hiszpańskiej, o wiele silniejszej niż polska, ma swoją wartość. Tym bardziej, że rywale przyjechali w najmocniejszym składzie i bardzo chcieli wygrać. Stelmet, szczególnie w drugiej połowie, pokazał klasę i serce do walki. I o to chodziło!

- Dziękuję obu zespołom za stworzenie ciekawego widowiska - powiedział trener Mihailo Uvalin. - To już był poziom europejski. Tradycyjnie dziękuję fanom. Mówię to po każdym meczu, ale oni zawsze mnie zaskakują i dają zespołowi wspaniałą energię. W pierwszej połowie było kilka prostych błędów, ale uniknęliśmy ich po przerwie. - To był trudny mecz - dodał Walter Hodge. - Zagraliśmy bardzo dobrze tak w ofensywie jak i w defensywie. Dziękuję kolegom za to spotkanie. Zależało nam by zwycięstwem zacząć drugą rundę rozgrywek i udało się.

Niestety, nie możemy się zbyt długo cieszyć sukcesem z Cajasolem, bo już pojutrze naszą ekipę czeka kolejny ligowy mecz. I to jaki! Z liderem Treflem Sopot w jego hali. To następny pojedynek z gatunku bardzo, bardzo ważnych. Walczymy z silnym zespołem, wicemistrzem kraju, który w tym sezonie znów zgłasza aspiracje do najwyższych lokat. Trefl stracił na rzecz lokalnego rywala Asseco Prokomu Łukasza Koszarka, ale potrafił pozyskać kilku wartościowych graczy, tak, że brak reprezentanta Polski jakoś szczególnie nie odbił się na wynikach zespołu.

Owszem, Trefl zaliczył cztery porażki, ale z ekipami walczącymi w czołówce i na wyjazdach (z AZS-em Koszalin 86:88, Energą Czarnymi 72:78, Anwilem 6982 i Asseco Prokomem 81:82). Nie zaliczył więc, w odróżnieniu od Stelmetu wpadki ze słabeuszami. Z drugiej strony zielonogórzanie grają w drugiej rundzie Eurocupu, a Trefl wygrał tylko jeden mecz i zakończył występy na pierwszej fazie. Ekipa z Sopotu to mocny zespół. Jego gwiazdą jest 33-letni Filip Dylewicz. Mierzący 202 cm skrzydłowy wiele razy poprowadził swój zespół do zwycięstwa. Między innymi, w październiku w Zielonej Górze 84:72, kiedy zdobył aż 25 punktów. Oprócz Dylewicza wyróżniają się Amerykanie, mierzący zaledwie 176 cm rozgrywający Frank Turner, center Kurt Looby (210) oraz inny rozgrywający Lorinza Harrington (180). Czy więc w hali leżącej dokładnie na granicy Gdańska i Sopotu Stelmet ma szansę by odnieść sukces?

Oczywiście tak. Wygraliśmy już tam w sezonie 2010/2011, a w poprzednim byliśmy o krok od sukcesu, ale rzut równo z syreną Koszarka dał zwycięstwo Treflowi. Jeśli zagramy z takim zaangażowaniem jak w pojedynku z Cajasolem, a przede wszystkim ze skutecznością, to możemy czekać na dobre wieści. Ewentualne zwycięstwo przybliżyłoby nas znacznie do wysokiej lokaty przed drugą fazą rozgrywek. Ci, którzy zechcą być na bieżąco mogą to zrobić za pomocą naszej relacji live. Wystarczy tylko wejść na www.gazetalubuska.pl. Początek w niedzielę o 17.45.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska