Mimo że prezenty już rozdane Stelmet miał coś dla swoich kibiców w świąteczny wtorek. Dobrą grę, waleczność, energię i cenne zwycięstwo.
Stelmet BC Zielona Góra - BM Slam Stal Ostrów Wlkp 92:80 (19:18, 27:27, 24:20, 22:15)
Stelmet BC: Dragicević 15, Gecevicius 14 (2), Koszarek 12 (2),. Moore 10 (1)., Zamojski 2 oraz: Florence 14 (2), Kelati 11 (2), Hrycaniuk 9, Matczak 3 (1), Mokros 2.
BM Slam Stal: Chyliński 16 (3), Skifić 13 (1), Pinkney 9, Kostrzewski 8, Johnson 6 oraz: Łapeta 10, Surmacz 8 (2), Richardson 6 (1), Ochońko 0.
Przed meczem kibice mieli spore obawy. W Stelmecie doszło do sporej rewolucji. Pojawił się nowy trener, Słoweniec Andrej Urlep. Szkoleniowiec nie miał zbyt wiele czasu na to by mocno ‘,,wejść” w zespół i jego problemy, bo do wczorajszego wieczoru był w stanie przeprowadzić trzy treningi z drużyną. Obawiano się czy to nie zbyt mało czasu by zmienić coś na tyle by ten zespół zaczął walczyć tak jak tego oczekują kibice. Z drugiej strony nawet gdyby zielonogórzan nie dotknął kryzys to i tak można było się obawiać Stali. Przecież ekipa z Ostrowa to brązowy medalista mistrzostw Polski, rywal który mimo słabszego startu w tym sezonie ciągle ma spore ambicje i też możliwości żeby odegrać jeszcze wielką rolę w lidze.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że Stelmet zagrał z wielkim animuszem, chęcią i walecznością, czego od dawna nie prezentował. Z jednej strony koszykarze zapewne chceli pokazać się nowemu trenerowi z jak najlepszej strony, z drugiej widać było że Urlep zmienił wiele rzeczy w ataku, postawił na mocniejszą i bardziej aktywną obronę. Gra była szybsza, przez co znacznie ciekawsza niż to było we wcześniejszych spotkaniach.
Zaczęło się jednak dość nerwowo. Nie mogliśmy trafić i po trójce D.J. Richardsona w 6 min rywal prowadził już 14:6. Na szczęście końcówka pierwszej kwarty była piorunująca. Potem Stal pokazywała czemu można było się jej obawiać. Goście walczyli, nie dawali się i byli blisko. Stelmet potrafił uciec na osiem punktów by jednak po chwili dać się dogonić. Mieliśmy problem ze skutecznością, ,,dociągnięciem” niektórych akcji do końca, a także ze zbiórkami, które ostatecznie przegraliśmy 36:39. Stąd w trzeciej kwarcie trwała zacięta walka i kibice wcale nie byli pewni zwycięstwa zielonogórzan. W 28 min, po punktach Jarosława Mokrosa było 64:57, ale wystarczyło kilka pomyłek, niecelnych rzutów i trafieniu Michała Chylińskiego na kilkanaście sekund przed końcem kwarty wygrywaliśmy ale już tylko 66:64. Do połowy ostatniej kwarty był to bardzo wyrównany mecz. Nie potrafiliśmy uciec Stali i zapowiadała się gorąca końcówka. W 34 min po rzucie Mateusza Kostrzewskiego Stelmet prowadził ale znów minimalnie bo zaledwie 74:72. Jednak to żeby dotrzymać kroku naszej ekipie kosztowało Stal wiele sił. Rywale już tak spokojnie nie trafiali, gubili piłkę, podawali ją w ręce naszych. Z drugiej strony Stelmet grał ambitnie, ze zdecydowanie większą energią niż dotychczas.
To dało efekty dwie trójki kolejno Jamesa Florence’a i Łukasza Koszarka w 37 min po raz pierwszy dały nam większe niż dziesięciopunktowe prowadzenie - 86:74. Od tego momentu widać było, że nic złego tutaj się zielonogórzanom nie wydarzy. Nasi już byli pewni siebie, a rywale jakby zwątpili że mogą coś jeszcze zrobić.
Stelmet wygrał bardzo ważny mecz. Nie tylko z tego powodu, że sukces z ekipą która w poprzednim sezonie zdobyła medal to dobry wynik. Także dlatego, że widać iż ruch związany ze zmianą trenera był tej ekipie bardzo potrzebny. Andrej Urlep był po meczu w dobrym humorze. - Jestem zadowolony że zespół walczył, miał energię, grał zespołowo i dzielił się piłką - powiedział słoweński szkoleniowiec. Już w piątek kolejny mecz z GTK Gliwice. Do tematu wrócimy.
Zobacz również: Superpuchar 2017. Anwil Włocławek - Stelmet Zielona Góra, Rzut z połowy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?