Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stelmet pod wodzą trenera Andreja Urlepa wrócił na drogę zwycięstw. Pokonaliśmy Stal Ostrów

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Mimo że prezenty już rozdane Stelmet miał coś dla swoich kibiców w świąteczny wtorek. Dobrą grę, waleczność, energię i cenne zwycięstwo.Stelmet BC Zielona Góra - BM Slam Stal Ostrów Wlkp 92:80 (19:18, 27:27, 24:20, 22:15)Stelmet BC:  Dragicević 15, Gecevicius 14 (2), Koszarek 12 (2),.  Moore 10 (1)., Zamojski 2 oraz: Florence 14 (2),  Kelati 11  (2), Hrycaniuk 9, Matczak 3 (1), Mokros 2.BM Slam Stal: Chyliński 16 (3), Skifić 13 (1), Pinkney 9, Kostrzewski 8, Johnson 6 oraz: Łapeta 10, Surmacz 8 (2),  Richardson  6 (1),  Ochońko 0. Przed meczem  kibice mieli spore obawy. W Stelmecie doszło do sporej rewolucji. Pojawił się nowy  trener, Słoweniec Andrej Urlep.  Szkoleniowiec nie miał zbyt wiele czasu na to by mocno ‘,,wejść” w zespół i jego problemy,   bo do wczorajszego wieczoru był w stanie przeprowadzić trzy treningi z drużyną. Obawiano się czy to nie zbyt mało czasu by zmienić coś na tyle by ten zespół zaczął walczyć tak jak tego oczekują kibice. Z drugiej strony nawet gdyby zielonogórzan nie dotknął kryzys  to i tak  można było się obawiać Stali. Przecież ekipa  z Ostrowa to brązowy medalista mistrzostw Polski, rywal który mimo słabszego startu w tym sezonie   ciągle ma spore ambicje i też możliwości żeby odegrać jeszcze  wielką rolę w lidze.Trzeba sobie jasno powiedzieć, że Stelmet zagrał z wielkim animuszem, chęcią  i walecznością, czego od dawna nie prezentował.  Z jednej strony koszykarze zapewne chceli pokazać się nowemu trenerowi  z jak najlepszej strony, z drugiej widać było że Urlep zmienił wiele rzeczy w ataku, postawił na mocniejszą i bardziej aktywną obronę. Gra była szybsza, przez co znacznie ciekawsza niż to było we wcześniejszych spotkaniach.Zaczęło się jednak dość nerwowo.  Nie mogliśmy trafić i po trójce   D.J. Richardsona w 6  min  rywal prowadził już 14:6. Na szczęście końcówka pierwszej kwarty była piorunująca. Potem Stal pokazywała czemu można było się jej obawiać. Goście walczyli, nie dawali się i byli blisko. Stelmet potrafił uciec na osiem punktów  by jednak po chwili dać się dogonić.  Mieliśmy problem ze skutecznością, ,,dociągnięciem” niektórych akcji  do końca,  a także ze zbiórkami, które ostatecznie przegraliśmy 36:39. Stąd w trzeciej kwarcie trwała zacięta walka i kibice wcale nie byli pewni zwycięstwa zielonogórzan. W 28 min, po punktach Jarosława Mokrosa było 64:57, ale wystarczyło kilka pomyłek,  niecelnych rzutów i trafieniu Michała Chylińskiego na kilkanaście sekund przed   końcem kwarty wygrywaliśmy ale już tylko 66:64.  Do połowy ostatniej kwarty był  to bardzo wyrównany mecz. Nie potrafiliśmy uciec Stali i zapowiadała  się gorąca końcówka.  W 34 min po rzucie Mateusza Kostrzewskiego Stelmet prowadził ale znów minimalnie bo zaledwie 74:72. Jednak to żeby dotrzymać kroku naszej ekipie kosztowało Stal  wiele sił. Rywale już tak spokojnie nie trafiali, gubili piłkę, podawali ją w ręce naszych. Z drugiej strony Stelmet grał ambitnie, ze zdecydowanie większą energią niż dotychczas. To dało efekty dwie trójki kolejno Jamesa Florence’a i Łukasza Koszarka  w  37 min po raz pierwszy dały nam większe niż dziesięciopunktowe prowadzenie - 86:74.  Od tego momentu   widać było, że  nic złego tutaj się zielonogórzanom   nie wydarzy. Nasi już byli pewni siebie, a rywale jakby zwątpili że mogą coś jeszcze zrobić. Stelmet wygrał bardzo ważny mecz. Nie tylko z tego powodu, że sukces z ekipą która w poprzednim sezonie zdobyła medal to dobry wynik. Także dlatego, że widać iż ruch związany ze  zmianą trenera był tej ekipie bardzo potrzebny.  Andrej Urlep  był  po meczu w dobrym humorze. - Jestem zadowolony że zespół walczył,  miał energię, grał zespołowo i dzielił się piłką - powiedział słoweński szkoleniowiec.   Już w piątek kolejny mecz z GTK Gliwice. Do tematu wrócimy.   Zobacz również: Superpuchar 2017. Anwil Włocławek - Stelmet Zielona Góra, Rzut z połowy
Mimo że prezenty już rozdane Stelmet miał coś dla swoich kibiców w świąteczny wtorek. Dobrą grę, waleczność, energię i cenne zwycięstwo.Stelmet BC Zielona Góra - BM Slam Stal Ostrów Wlkp 92:80 (19:18, 27:27, 24:20, 22:15)Stelmet BC: Dragicević 15, Gecevicius 14 (2), Koszarek 12 (2),. Moore 10 (1)., Zamojski 2 oraz: Florence 14 (2), Kelati 11 (2), Hrycaniuk 9, Matczak 3 (1), Mokros 2.BM Slam Stal: Chyliński 16 (3), Skifić 13 (1), Pinkney 9, Kostrzewski 8, Johnson 6 oraz: Łapeta 10, Surmacz 8 (2), Richardson 6 (1), Ochońko 0. Przed meczem kibice mieli spore obawy. W Stelmecie doszło do sporej rewolucji. Pojawił się nowy trener, Słoweniec Andrej Urlep. Szkoleniowiec nie miał zbyt wiele czasu na to by mocno ‘,,wejść” w zespół i jego problemy, bo do wczorajszego wieczoru był w stanie przeprowadzić trzy treningi z drużyną. Obawiano się czy to nie zbyt mało czasu by zmienić coś na tyle by ten zespół zaczął walczyć tak jak tego oczekują kibice. Z drugiej strony nawet gdyby zielonogórzan nie dotknął kryzys to i tak można było się obawiać Stali. Przecież ekipa z Ostrowa to brązowy medalista mistrzostw Polski, rywal który mimo słabszego startu w tym sezonie ciągle ma spore ambicje i też możliwości żeby odegrać jeszcze wielką rolę w lidze.Trzeba sobie jasno powiedzieć, że Stelmet zagrał z wielkim animuszem, chęcią i walecznością, czego od dawna nie prezentował. Z jednej strony koszykarze zapewne chceli pokazać się nowemu trenerowi z jak najlepszej strony, z drugiej widać było że Urlep zmienił wiele rzeczy w ataku, postawił na mocniejszą i bardziej aktywną obronę. Gra była szybsza, przez co znacznie ciekawsza niż to było we wcześniejszych spotkaniach.Zaczęło się jednak dość nerwowo. Nie mogliśmy trafić i po trójce D.J. Richardsona w 6 min rywal prowadził już 14:6. Na szczęście końcówka pierwszej kwarty była piorunująca. Potem Stal pokazywała czemu można było się jej obawiać. Goście walczyli, nie dawali się i byli blisko. Stelmet potrafił uciec na osiem punktów by jednak po chwili dać się dogonić. Mieliśmy problem ze skutecznością, ,,dociągnięciem” niektórych akcji do końca, a także ze zbiórkami, które ostatecznie przegraliśmy 36:39. Stąd w trzeciej kwarcie trwała zacięta walka i kibice wcale nie byli pewni zwycięstwa zielonogórzan. W 28 min, po punktach Jarosława Mokrosa było 64:57, ale wystarczyło kilka pomyłek, niecelnych rzutów i trafieniu Michała Chylińskiego na kilkanaście sekund przed końcem kwarty wygrywaliśmy ale już tylko 66:64. Do połowy ostatniej kwarty był to bardzo wyrównany mecz. Nie potrafiliśmy uciec Stali i zapowiadała się gorąca końcówka. W 34 min po rzucie Mateusza Kostrzewskiego Stelmet prowadził ale znów minimalnie bo zaledwie 74:72. Jednak to żeby dotrzymać kroku naszej ekipie kosztowało Stal wiele sił. Rywale już tak spokojnie nie trafiali, gubili piłkę, podawali ją w ręce naszych. Z drugiej strony Stelmet grał ambitnie, ze zdecydowanie większą energią niż dotychczas. To dało efekty dwie trójki kolejno Jamesa Florence’a i Łukasza Koszarka w 37 min po raz pierwszy dały nam większe niż dziesięciopunktowe prowadzenie - 86:74. Od tego momentu widać było, że nic złego tutaj się zielonogórzanom nie wydarzy. Nasi już byli pewni siebie, a rywale jakby zwątpili że mogą coś jeszcze zrobić. Stelmet wygrał bardzo ważny mecz. Nie tylko z tego powodu, że sukces z ekipą która w poprzednim sezonie zdobyła medal to dobry wynik. Także dlatego, że widać iż ruch związany ze zmianą trenera był tej ekipie bardzo potrzebny. Andrej Urlep był po meczu w dobrym humorze. - Jestem zadowolony że zespół walczył, miał energię, grał zespołowo i dzielił się piłką - powiedział słoweński szkoleniowiec. Już w piątek kolejny mecz z GTK Gliwice. Do tematu wrócimy. Zobacz również: Superpuchar 2017. Anwil Włocławek - Stelmet Zielona Góra, Rzut z połowy Piotr Jędzura
Mimo że prezenty już rozdane Stelmet miał coś dla swoich kibiców w świąteczny wtorek. Dobrą grę, waleczność, energię i cenne zwycięstwo.

Mimo że prezenty już rozdane Stelmet miał coś dla swoich kibiców w świąteczny wtorek. Dobrą grę, waleczność, energię i cenne zwycięstwo.

Stelmet BC Zielona Góra - BM Slam Stal Ostrów Wlkp 92:80 (19:18, 27:27, 24:20, 22:15)
Stelmet BC: Dragicević 15, Gecevicius 14 (2), Koszarek 12 (2),. Moore 10 (1)., Zamojski 2 oraz: Florence 14 (2), Kelati 11 (2), Hrycaniuk 9, Matczak 3 (1), Mokros 2.
BM Slam Stal: Chyliński 16 (3), Skifić 13 (1), Pinkney 9, Kostrzewski 8, Johnson 6 oraz: Łapeta 10, Surmacz 8 (2), Richardson 6 (1), Ochońko 0.

Przed meczem kibice mieli spore obawy. W Stelmecie doszło do sporej rewolucji. Pojawił się nowy trener, Słoweniec Andrej Urlep. Szkoleniowiec nie miał zbyt wiele czasu na to by mocno ‘,,wejść” w zespół i jego problemy, bo do wczorajszego wieczoru był w stanie przeprowadzić trzy treningi z drużyną. Obawiano się czy to nie zbyt mało czasu by zmienić coś na tyle by ten zespół zaczął walczyć tak jak tego oczekują kibice. Z drugiej strony nawet gdyby zielonogórzan nie dotknął kryzys to i tak można było się obawiać Stali. Przecież ekipa z Ostrowa to brązowy medalista mistrzostw Polski, rywal który mimo słabszego startu w tym sezonie ciągle ma spore ambicje i też możliwości żeby odegrać jeszcze wielką rolę w lidze.

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że Stelmet zagrał z wielkim animuszem, chęcią i walecznością, czego od dawna nie prezentował. Z jednej strony koszykarze zapewne chceli pokazać się nowemu trenerowi z jak najlepszej strony, z drugiej widać było że Urlep zmienił wiele rzeczy w ataku, postawił na mocniejszą i bardziej aktywną obronę. Gra była szybsza, przez co znacznie ciekawsza niż to było we wcześniejszych spotkaniach.

Zaczęło się jednak dość nerwowo. Nie mogliśmy trafić i po trójce D.J. Richardsona w 6 min rywal prowadził już 14:6. Na szczęście końcówka pierwszej kwarty była piorunująca. Potem Stal pokazywała czemu można było się jej obawiać. Goście walczyli, nie dawali się i byli blisko. Stelmet potrafił uciec na osiem punktów by jednak po chwili dać się dogonić. Mieliśmy problem ze skutecznością, ,,dociągnięciem” niektórych akcji do końca, a także ze zbiórkami, które ostatecznie przegraliśmy 36:39. Stąd w trzeciej kwarcie trwała zacięta walka i kibice wcale nie byli pewni zwycięstwa zielonogórzan. W 28 min, po punktach Jarosława Mokrosa było 64:57, ale wystarczyło kilka pomyłek, niecelnych rzutów i trafieniu Michała Chylińskiego na kilkanaście sekund przed końcem kwarty wygrywaliśmy ale już tylko 66:64. Do połowy ostatniej kwarty był to bardzo wyrównany mecz. Nie potrafiliśmy uciec Stali i zapowiadała się gorąca końcówka. W 34 min po rzucie Mateusza Kostrzewskiego Stelmet prowadził ale znów minimalnie bo zaledwie 74:72. Jednak to żeby dotrzymać kroku naszej ekipie kosztowało Stal wiele sił. Rywale już tak spokojnie nie trafiali, gubili piłkę, podawali ją w ręce naszych. Z drugiej strony Stelmet grał ambitnie, ze zdecydowanie większą energią niż dotychczas.
To dało efekty dwie trójki kolejno Jamesa Florence’a i Łukasza Koszarka w 37 min po raz pierwszy dały nam większe niż dziesięciopunktowe prowadzenie - 86:74. Od tego momentu widać było, że nic złego tutaj się zielonogórzanom nie wydarzy. Nasi już byli pewni siebie, a rywale jakby zwątpili że mogą coś jeszcze zrobić.

Stelmet wygrał bardzo ważny mecz. Nie tylko z tego powodu, że sukces z ekipą która w poprzednim sezonie zdobyła medal to dobry wynik. Także dlatego, że widać iż ruch związany ze zmianą trenera był tej ekipie bardzo potrzebny. Andrej Urlep był po meczu w dobrym humorze. - Jestem zadowolony że zespół walczył, miał energię, grał zespołowo i dzielił się piłką - powiedział słoweński szkoleniowiec. Już w piątek kolejny mecz z GTK Gliwice. Do tematu wrócimy.

Zobacz również: Superpuchar 2017. Anwil Włocławek - Stelmet Zielona Góra, Rzut z połowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska