Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marzy o piórniku

TATIANA MIKUŁKO [email protected]
- Brakuje nam wszystkiego - mówi Anna Pręgowska. - Bardzo pomaga mi babcia, ale ma już 78 lat. Gdyby nie ona, nie wiem, co by było.
- Brakuje nam wszystkiego - mówi Anna Pręgowska. - Bardzo pomaga mi babcia, ale ma już 78 lat. Gdyby nie ona, nie wiem, co by było. Paweł Janczaruk
Dziennie może wydać 5 zł. Sobie nie kupuje niczego. Gdy chce sprawić przyjemność dzieciom, funduje im lizaka. W lodówce oprócz mleka stoją lekarstwa. Bez nich by umarła.

- Błagam, pomóżcie jej, bo sama nie da rady - płakała przez telefon sąsiadka Anny Pręgowskiej. Dzięki niej dowiedzieliśmy się, w jak ciężkiej sytuacji jest rodzina Ani. - Chodzi bledziutka, słaba, trójką dzieci się opiekuje. My jej czasem coś do jedzenia damy, ale to za mało. Zresztą, ludzie w Gozdnicy są bardzo biedni. A Ania taka skromna, nikomu się nie żali i ma takie grzeczne dzieci. Nie można jej zostawić samej sobie. Błagam, przyjedźcie!

Marzy o piórniku

Ania ma 27 lat, duże oczy i wydatne kości policzkowe. Jest ładna, ale bardzo smutna. Ugotowała na obiad dla synów fasolkę szparagową. Siedmioletni Michał i pięcioletni Piotruś sami o nią prosili. Chłopcy jedzą w kuchni przy stole, a urodzona trzy tygodnie temu Jagoda u mamy na rękach ssie pierś.
- Ciąża była zagrożona ze względu na moją chorobę - wspomina Ania. - Mam nadprodukcję płytek we krwi. Trzy miesiące leżałam w szpitalu. Muszę brać lekarstwa. Jedna iniekcja kosztuje 60 zł. Dzięki pani doktor nic nie płacę. Bez lekarstw bym umarła, ale staram się o tym nie myśleć.
Na szczęście dzieci nie chorują. Tylko Michał często łapie przeziębienie. Jagoda chowa się dobrze, choć Ania jeszcze z nią nie była u lekarza.
- Słabo się czuję, mam problemy z nogami. Szczególnie rano bolą, są sztywne. Muszę je rozchodzić - tłumaczy Ania.
Kobieta z dziećmi mieszka w jednym pokoju z kuchnią. Tynk się sypie, z drzwi farba odchodzi płatami, osiem lat nie było remontu. Nie ma kuchenki gazowej, tylko piec. Meble stare, szafki bez drzwiczek, brakuje telewizora, odkurzacza... brakuje wszystkiego.
- Dzieciom przydałyby się adidasy, porządne kurtki na zimę, sama w rozwalających się półbutach chodzę - wylicza Ania. - Michał do pierwszej klasy idzie. Marzy o tornistrze, piórniku, zeszytach...

Skarbonka Michałka

Ania jest na zasiłku stałym - 151 zł. Na dzieci dostaje 170 zł rodzinnego. Ojciec dzieci pomaga od czasu do czasu. Za to babcia daje, ile może.
- Dzięki niej już prawie ukończyliśmy remont mieszkania komunalnego troszkę większego niż te - chwali się Ania. - Wszystko było do kapitalnego remontu. Zbijanie tynków, kładzenie rur, elektryka. Trwało to dwa lata. Babcia kupiła od kogoś tanio mebelki. Sąsiadka dała łóżeczko dla małej. Niedługo będziemy się mogli wprowadzić.
Za dwa mieszkania kobieta płaci miesięcznie razem z rachunkiem za prąd 115 zł.
- Prądu używam tylko wtedy, gdy piorę - mówi. - Mała lodówka, którą dali znajomi, chodzi na najniższych obrotach. Wieczorami kładziemy się szybko spać, by światła nie marnować. Boję się rachunku.
Dwa razy w miesiącu lub raz (to zależy od finansów) Ania jeździ do Zielonej Góry do lekarza. Traci na bilety. Żyje z kartką w ręku. Zapisuje, ile wydaje pieniędzy i ile wydać może.
- Kupuję tylko chleb i mleko. Na dzień mam 5 zł - zdradza Ania. - Staram się nie narzekać, ale czasami nie mam sił, siądę i płaczę. Wtedy Michałek mówi: mamo, nie płacz, ja dam ci pieniążków ze skarbonki.
Chłopiec chwali się, że uzbierał już 26 zł i 95 gr. To dzięki babci, cioci i wujkowi.

Wózek na raty

Ani brakuje pieniędzy na codzienne wydatki. Pisze pisma do opieki społecznej. Czasem dadzą 100 zł, czasem 50. Latem ratuje ich ogródek. Zimą nie ma na ziemniaki, ani na węgiel. Czasami dobrzy ludzie pomogą.
- Na śniadanie zjedliśmy chlebek z pasztetem i pomidorki, ale niczego nie kupowałam. Pomidory mam od babci, a pasztet, masło, olej, makarony, kasze przyniosły panie ze sklepu. Bardzo się ucieszyliśmy - mówi Ania.
Jagoda śpi na razie w wózku, który jej mama wzięła na raty od sąsiadki. 100 zł spłaca w dwóch kawałkach. Córeczka ma też ciuszki, bo znajomi przynieśli.
- Ale nie ma nic na potem, a tak szybko rośnie - zauważa Ania.
Michałek cieszy się, że idzie do pierwszej klasy. Jest prawą ręką swojej mamy. Sprząta, opiekuje się siostrą, wkłada pranie do wirówki.
- Biedna jestem, ale dzieci mam dobre i mądre - chwali się kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska