Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szef kolegium lubuskich sędziów zatrzymany

Przemysław Piotrowski 0 68 324 88 69 [email protected]
fot. Archiwum
Nigdy mu nie ufałem - mówił po wczorajszym zatrzymaniu szefa kolegium sędziów LZPN Stanisława Ż. jego poprzednik Zenon Kaleta.

Do kolejnego skandalu na najwyższych szczeblach władz PZPN-u doszło wczoraj w powiecie górowskim. Stanisław Ż. został zatrzymany przez policję w sprawie korupcji nad ranem i odwieziony do prokuratury we Wrocławiu. Jest nie tylko szefem kolegium lubuskich sędziów, ale również szefem szkolenia arbitrów centrali.

- Niestety, to prawda - potwierdził prezes LZPN-u Mirosław Wrzesiński. - Chodzi o sprawy z 2003 roku. Z tego co wiem, po przesłuchaniu został zwolniony do domu. Ponieważ ma zarzuty, w sobotę zwołamy prezydium, na którym postanowimy, co w tej sprawie zrobić. Jednak już teraz mogę powiedzieć, że do czasu wyjaśnienia sprawy będzie najprawdopodobniej zawieszony.

To właśnie Wrzesiński powołał go na to stanowisko, gdy tylko przejął fotel prezesa w LZPN-ie. - Ufałem mu. Inspirowały mnie przede wszystkim jego umiejętności szkolenia. W końcu był szefem w PZPN-ie. Efekty jego pracy widać.

Zupełnie inne zdanie o Stanisławie Ż. ma natomiast Kaleta - jego poprzednik na lubuskim stanowisku, który nie przebierał w słowach. - Nigdy mu nie ufałem. On do nas przyszedł takimi kuchennymi drzwiami. Ja powiedziałem, że gdy ten pan zostanie wybrany, ja się wycofuję. Powiedziałem, że nie będę z nim pracował. W środowisku ma kiepską opinię i to się sprawdza. Gdy dostał się do koryta, to zawsze ciągnął, ile wlezie.

Stanisław Ż. raczej nie ma nieposzlakowanej opinii wśród kolegów po fachu. Jego historie są słynne do dziś. W 1997 sędziował spotkanie ekstraklasy między Petrochemią Płock a Lechem Poznań i gdy w 9 min podyktował rzut karny dla Petrochemii, również zamieszany w sprawy korupcyjne Piotr R. - ikona poznańskiego klubu, groził mu połamaniem rąk, nóg i straszył mafią, jeśli Lech przegra. Tak się stało, a niedługo potem nieznani sprawcy próbowali podpalić mu dom. Kolejną historią było jego ostatnie spotkanie z gwizdkiem w ręku - wielkie derby Górnego Śląska między Górnikiem Zabrze i Ruchem Chorzów. W tym spotkaniu już od 19 min goście grali w dziesiątkę, ale mimo to do przerwy prowadzili 1:0. Gdy w drugiej części meczu Stanisław Ż. podyktował kontrowersyjnego karnego dla zabrzan, dwójka zawodników Ruchu Mariusz Śrutwa i Marcin Baszczyński wymierzyli mu kopniaki na murawie, co zarejestrowały kamery telewizyjne. Tłumaczenia Ż. były śmieszne. Twierdził, że potknął się na serpentynie, a urazy na nodze, to efekt odnowionej kontuzji.

Stanisław Ż. po przesłuchaniu we Wrocławiu został zwolniony. Jakie postawiono mu zarzuty jeszcze nie wiadomo. Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska